Nie ukrywam, że z zainteresowaniem śledzę „życie” ustawy śmieciowej. Pierwszy artykuł na ten temat kończyłem pytając:
Dlaczego mamy taki system jaki mamy? Niewiedza moja, brak kompetencji urzędników, skuteczny lobbing firm śmieciowych (czyli chyba także urzędnicze niekompetencje, od urzędnika oczekuję tego, że reprezentuje mnie a nie prywatną firmę)? To się moim zdaniem, da zrobić mądrze, wystarczy chcieć? (Czy Ustawa Śmieciowa jest śmieciem czyli nie sortuję śmieci).
I przyznaje, że śmieci nadal nie sortuję. Czy jestem nieekologiczny? Co? Ja? :). Czy aby na pewno ja? Popatrzmy na efekty naszej ustawowej „ekologii”:
Gminy mają problemy z wdrażaniem nowej ustawy śmieciowej – wynika z kontroli prowadzonych od lipca przez WIOŚ w Warszawie. Do dziś większość samorządów nie zorganizowała m.in. punktów selektywnej zbiórki odpadów.
Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Warszawie przedstawił najważniejsze wnioski z kontroli przestrzegania przez mazowieckie gminy nowej ustawy śmieciowej. Inspektorzy sprawdzili na razie 10 samorządów. W sumie kontrole obejmą 32 JST.
Z analiz wynika, że większość gmin nie zorganizowała jeszcze punktów selektywnej zbiórki odpadów komunalnych oraz nie osiągnęła wymaganych poziomów odzysku i recyklingu.
Gminom wytknięto również brak kontroli firm odbierających odpady od właścicieli nieruchomości. (Serwis Samorządowy PAP).
Ktoś mógł by powiedzieć: to okres przejściowy. Owszem, w końcu administracyjnie można ludzie zmusić do wielu rzeczy. Przytoczę jeszcze raz model „drogi śmieci”:
Forsuje się ustawowo dolną ścieżkę (nie tylko w Polsce), dlaczego?
Ciekaw jestem kosztów społecznych tego „sortowania”. A wystarczyło zawrzeć po staremu umowy (przetargi) na odbiór śmieci, ustawowo zakazać zwałowania śmieci na wysypiskach i spalania ich… wtedy rynek szybko sam by sobie z tym poradził. Ta ustawa w kwestii obligatoryjnych opłat ma sens, nie będzie się opłaciło „przedsiębiorczym obywatelom” opłaciło wywozić śmieci do lasu. Jednak to co mamy teraz z dodatkowym sortowaniem to jakieś kuriozalne pomysły, że ludzie dobrze posortują śmieci, firmy transportowe je odbiorą i dostarczą posortowane tam, gdzie będą już posortowane przekazane do odzysku, utylizacji itp. Przecież aż w oczy parzy jak się to czyta…
Ludzie sortują, źle, niedbale, nieumiejętnie (tak, to nie łatwe):
Bardzo często można zaobserwować (zwłaszcza na dużych osiedlach) kosze na odpady selektywne, które wypełnione są zwykłymi śmieciami. Nikt nie musi być zwolennikiem recyklingu, ale kultura człowieka nakazuje uszanować wysiłek innych. Jeśli nie chcemy segregować śmieci to wrzućmy je do zwykłego pojemnika, bo czytać polskie społeczeństwo potrafi i wydaje mi się, że rozumie znaczenie słów papier, szkło i plastik. W całej segregacji zastanawiający jest tylko jeden fakt. Aby ułatwić ludziom codzienną egzystencję wprowadzono plastikowe butelki i kartonowe pudełka. Współcześnie recykling ma służyć trosce o nasze środowisko. A nie lepiej było pozostawić butelki szklane zamiast wprowadzać wygodniejsze plastikowe? Może lepiej zapobiegać niż potem leczyć? (www.wiadomosci24.pl)
Jak pokazują wyliczenia w Szwecji, chyba najdłuższa tradycja sortowania „obywatelskiego” (patrz poprzedni artykuł), nie ma to nic wspólnego z ekonomią, to po protu przerzucanie kosztów sortowania na ludzi, co gorsze, i tak to „ludzkie” sortowanie wymaga weryfikacji.
„Imagine a whole population spending time and money cleaning their garbage and driving it around the neighborhood rather than working or investing in a productive market! ” (The Recycling Myth).
Ustawa śmieciowa, „zwyczaj” sortowania śmieci, to moim zdaniem klasyczny przykład mody na „coś fajnego ekologicznego” i pseudo wiedzy zarazem. Ekologia stała się już już szkodliwym buzzwordem. Sklepy „ekologiczne” sprzedają te same produkt ale z nowymi etykietami, organizacje ekologiczne blokują inwestycje, teraz firmy śmieciowe zrzucają z siebie koszty utylizacji na obywateli. Owszem nie wszystko to co ma etykietę „eko” jest złe, ale ilość ekologicznych „farbowanych lisów” rośnie w tempie zastraszającym. Na to wszystko nakłada się niewiedza i podatność na lobbing (bezmyślność) wielu urzędników…
O jaki lobbing chodzi? np. o taki (też „ekologia”):
By nie dopuścić do zapowiedzianych ustawowych zmian, firma Orzeł Biały skorzystała najpierw z pomocy doradztwa strategicznego MDI Strategic Solution ? firmy wyspecjalizowanej w wywieraniu nacisku na media. Ta zaproponowała zorganizowanie starannie przygotowanej kampanii społecznej.
Pierwszym krokiem miał być artykuł znanego dziennikarza Adama Wajraka – ten jednak nie dał się wciągnąć w intrygę. Następnie sięgnięto po celebrytów, znanych polityków i dziennikarzy. W kampanii wzięła udział m.?in. Krystyna Czubówna, przekonana, że uczestniczy w szlachetnym projekcie ekologicznym. (Jak w Polsce tworzy się prawo?)
Czasami zazdroszczę np. USA, że mają niezależne rządowe ośrodki badań systemowych, z których potrafią korzystać (choć nie zawsze, tam też jest silny lobbing korporacji). Polecam jednak urzędnikom prowadzenie analiz i oceny skutków takich pomysłów.
I zawsze warto czasami poszperać na temat mitów, ty mitów recyklingu…
Strasznie Pan niepoprawny politycznie. Tak sie publicznie przyznawac do niesortowania smieci i do do podwazania jego sensu? 😉
Tak już mam, każdy mój klient wie, że pierwsze o co go pytam to „czy jest pewien, że chce poznać odpowiedź» 😉 (po drugie niepoprawność to moja oferta :))