Elektroniczny podpis pozostaje na papierze zaczyna swój artykuł Rzeczpospolita z 12.06.06 Nr 136. Jedną z głównych przeszkód w rozwoju nowoczesnego biznesu jest problem z wdrażaniem elektronicznego podpisu – mówi Józef Oleński, ekonomista z Uniwersytetu Warszawskiego. Osobiście uważam, że takie stwierdzenie to tylko populistyczny ogólnik. Moim zdaniem po prostu nie wygenerowano popytu na ten towar. Proste pytanie: po co mi podpis elektroniczny? Jeżeli zrezygnujemy ze sloganów w rodzaju: bo to nowoczesne i tym podobnych bzdur to okaże się, że podpis elektroniczny nie ma dla nas żadnej wartości! Dlaczego? Model rynku i obiegu danych jasno wskazuje na to, że korzyści z elektronicznych dokumentów mogą się pojawić tylko tam, gdzie możliwe jest 100% wyeliminowanie papieru. Proszę spróbować znaleźć w komunikacji ze swoim otoczeniem rynkowym relacje, które można legalnie w 100% przenieść z papieru na postać elektroniczną.

Proste pytanie: co mi ułatwi (realnie na dzisiaj) technologia podpisu elektronicznego? Nic! Więc po co mam go kupić (wydanie certyfikatu kwalifikowanego na rok kosztuje 231,80zł  brutto, przedłużenie jego ważności o kolejny rok 115,90 zł brutto źr. www.certum.pl, dla porównania hosting u dostawcy usług internetowych  kosztuje  rocznie znacznie mniej bo nawet 50zł). Zgodnie z prawem, administracja państwowa miała używać e-podpisu od sierpnia tego roku. Jednak urzędnicy resortu spraw wewnętrznych oraz Ministerstwa Finansów już zapowiedzieli, że zrobią wszystko, aby tę datę przesunąć. Tak wiec rząd uchwalił cztery lata temu ustawę i sam pilnuje by nowy towar był bezwartościowy.

Po raz kolejny widać, że nie sztuka uchwalić ustawę, sztuka ją wdrożyć. A tu niestety urzędnicy po raz kolejny się przekonali, że rynek to rynek: sterowanie nim jest trudne.

Co więc zrobić?

Po pierwsze stworzyć warunki, w których zastosowanie e-podpisu stanie się korzyścią. Niby proste, najcieńsze podręczniki marketingu i zarządzania o tym mówią a nasi urzędnicy nic. Podpis elektroniczny ma się dobrze tam, gdzie przynosi korzyści i nie trzeba było ustawy żeby się wdrożył i był używany. System płatnik to w 100% elektroniczny transfer z podpisem. Usługi bankowe przez Internet podobnie (tu role podpisu spełnia np. autoryzacja hasłem jednorazowym lub pinem). Z drugiej strony faktur nie trzeba już podpisywać więc jak tylko kontrahent się zgodzi to faktury można przesyłać drogą elektroniczną.

Mam wrażenie, że urzędnicy chcieli wygenerować rynek na technologię, bo ustawa z ułatwieniami nie ma nic wspólnego: koszt ułatwień przerasta zyski z nich. Certyfikaty na cyfrowy podpis wykupiło dotąd niespełna 10 tys. firm, spośród trzech milionów zarejestrowanych w całym kraju. Więc mamy do czynienia raczej tylko z hobbystami.

Poważną wadą elektronicznego dokumentu jest to, że po wydruku traci wartość! Żeby ja miął wydruk wymaga poświadczenia notarialnego. Kto się w to będzie bawił?

Co przewiduję

Podpis będzie zawsze pewną niszą na rynku. Będą z niej korzystali nieliczni odnoszący korzyści tylko w pewnych warunkach. Jednym z podstawowych warunków jest możliwość stosowania podpisu elektronicznego w całym łańcuchu zdarzeń (na całej drodze dokumentu). Jakiekolwiek przejście na papier i z powrotem praktycznie pozbawia ten system jakichkolwiek korzyści takich jak obniżenie kosztów i automatyzacja.

Upowszechnienie się wśród obywateli jest mało prawdopodobne gdyż z uwagi na “kompatybilność wstecz” zawsze każdy urząd będzie musiał przyjąć także dokument papierowy. Dla większości obywateli liczba koniecznych kontaktów z urzędami w ciągu roku nie zrekompensuje koniecznych inwestycji w technologię e-podpisu. Być może tak zwane urzędomaty rozwiążą część tych problemów ale tylko część. Rzesze starszych ludzi i tak będą się kontaktowały z urzędami tradycyjnymi metodami.

Tak więc być może biura rachunkowe i inne firmy i instytucje, które tworzą dokumenty u siebie i wysyłają je do urzędów lub innych instytucji przejdą w 100% na elektroniczne dokumenty ale pod tym właśnie warunkiem albo 100% albo nic.

Ta sama Rzeczpospolita pisze w artykule Polski e-biznes jest w rozsypce: Za dwa miesiące urzędy w Polsce powinny przyjmować od nas dokumenty wysyłane Internetem i podpisane elektronicznie. Jednak z pewnością tak się nie stanie. Nikt nie jest na to przygotowany – ani administracja, ani firmy, ani zwykli obywatele. Tak więc moje przypuszczenia nie są bezpodstawne: nic z tego tak długo jak długo stosowanie podpisu nie stanie się dla kogokolwiek opłacalne a na razie nie jest. Tam zaś gdzie by było nie ma możliwości stosowania go (urzędy państwowe). Pisanie więc, że nie są na to przygotowane firmy ani obywatele jest bzdurą. Po co mam się do czegokolwiek przygotowywać ja, obywatel lub firma? Nie jest przygotowane Państwo. Jestem przekonany, że jak Państwo z łaski swojej zacznie przyjmować np. deklaracje podatkowe w wersji elektronicznej zaraz znajdą się chętni by je wysyłać bo w wielu przypadkach przyniesie to firmom i wielu obywatelom korzyści. Chyba, że ustawodawca będzie chciał z tego zrobić biznes i w jakiś sztuczny sposób zbytnio podniesie koszty tej usługi. Na razie mamy zaporową dla wielu obywateli, kwotę jaką należy wydać na certyfikat. 200zł to równowartość np. 50 przejazdów komunikacją miejską więc dla wielu ludzi wizyta w urzędzie będzie po prostu bardziej opłacalna.

Życzę powodzenia urzędnikom w kształtowaniu rynku.

___

Co to jest e-podpis

To zaszyfrowany kod dodany do dokumentu elektronicznego. Pozwala identyfikować jego autora. Gwarantuje ponadto, że dokument nie został po podpisaniu zmieniony, np. w trakcie przesyłania. Zgodnie z polskim prawem takie samo znaczenie jak podpis odręczny ma tzw. elektroniczny podpis kwalifikowany (z certyfikatem wystawionym po zweryfikowaniu tożsamości). Podobnie jest w większości krajów UE.

Rok 2010
MSWiA zmienia podejście: “Za kilka miesięcy osoby pragnące załatwiać sprawy urzędowe przez internet nie będą musiały kupować elektronicznego podpisu. Zastąpi go “zaufany profil”, czyli konto w specjalnie utworzonej bazie, za które nie trzeba będzie płacić.” Zamiast elektronicznego podpisu “zaufany profil”

Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński: autor, badacz i praktyk analizy systemowej organizacji: Od roku 1991 roku, nieprzerwanie, realizuje projekty z zakresu analiz i projektowania systemów, dla urzędów, firm i organizacji. Od 1998 roku prowadzi samodzielne studia i prace badawcze z obszaru analizy systemowej i modelowania (modele jako przedmiot badań: ORCID). Od 2005 roku, jako nieetatowy wykładowca akademicki, prowadzi wykłady i laboratoria (ontologie i modelowanie systemów informacyjnych, aktualnie w Wyższej Szkole Informatyki Stosowanej i Zarządzania pod auspicjami Polskiej Akademii Nauk w Warszawie.) Oświadczenia: moje badania i publikacje nie mają finansowania z zewnątrz, jako ich autor deklaruję brak konfliktu interesów. Prawa autorskie: Zgodnie z art. 25 ust. 1 pkt. 1) lit. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych zastrzegam, że dalsze rozpowszechnianie artykułów publikowanych w niniejszym serwisie jest zabronione bez indywidualnej zgody autora (patrz Polityki Strony).

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.