Coraz częściej spotykam się w ?prasie internetowej? czyli w blogach i komentarzach na temat ich wartości z przypadkami manipulowania ich treścią. Dotyczy to z jednej strony koniunkturalnej zmiany treści wpisów czy wręcz usuwania chwilowo niewygodnych (szczególnie dotyczy to blogów polityków ale nie tylko) a z drugiej ustalania autorstwa treści gdzie w zasadzie łatwo to określić po pierwszeństwie publikacji (na szczęście manipulowanie datami wpisów jest już dość trudne).
Na niwie własnego biznesu jak i takich jak powyższe wydarzeń mam wrażenie ( i “przepowiadam” :)), że doczekamy czasów gdy wiarygodność operatora ISP np. blogu będzie polegała na tym, że:
– każdy wpis będzie opatrzony prawdziwą datą i czasem (niemodyfikowalnym przez autora blogu)
– wpisy będą wersjonowane a usunięcie będzie możliwe wyłącznie przez administratora (np. na wniosek) a nie przez autora wpisu.
Powyższe spełni dwie role społeczne:
– ochrona praw autorskich (będzie wiarygodne źródło pierwszeństwa publikacji i samej treści)
– podniesienie wiarygodności źródła (uniemożliwienie lub znaczne utrudnienie manipulowania treścią)
I cale szczęście, że mamy tego namiastkę właśnie w postaci archiwum Google’a….. które już chyba powoli zaczyna pełnić taką funkcję (nie wiem czy taki byl cel Google’a ale, jak widać, udało się)
Ktoś mógłby powiedzieć “a kto będzie chciał bloga, który wszystko pamięta i nie pozwala usuwać?” Ja zapytam: “a kto będzie chciał trzymać pieniądze w banku, który zapisuje wszystkie na nich operacje?”
Na koniec dodam, że tak właśnie (nie wolno manipulować) funkcjonują dobre systemy zarządzania treścią w firmach, tak zwane systemy ECM (Enteprice Content Management), o których jeszcze pewnie będę pisał bo mam za sobą kilka projektów analizy wymagań na takie rozwiązania…
Mamy rok 2012, Styczeń
W kontekście kontestacji “zamachu na wolność w sieci”… ten artykuł nabiera chyba nowego znaczenia… wolność a anarchia to skrajnie różne pojęcia…