pisaniePrawo autor­skie budzi wie­le kon­tro­wer­sji szcze­gól­nie u tych, któ­rym ogra­ni­cza dostęp do tego ?co chcie­li by mieć?. Jeżeli war­to­ści mate­rial­ne, mimo iż tak­że są przed­mio­tem pożą­da­nia, nie budzą wąt­pli­wo­ści co do ich ist­nie­nia, to już war­to­ści nie­ma­te­rial­ne u wie­lu ludzi tak. I tu, przy tych nie­ma­te­rial­nych war­to­ściach, od razu przy­po­mi­na mi się sen­ten­cja F. La Rochefoucauld: ?Umysły mier­ne potę­pia­ją wszyst­ko co prze­kra­cza ich mia­rę? bo cie­ka­wą pra­wi­dło­wo­ścią jest to, że brak sza­cun­ku dla wytwo­rów ludz­kie­go umy­słu prze­ja­wia­ją głow­nie te umy­sły, któ­re wytwo­rów nie tworzą?reszta to Ci, któ­rzy być może coś two­rzą ale ich nie­opa­no­wa­na chęć posia­da­nia prze­ra­sta ich wła­sny umysł.

Nie wiem sam ile razy zabie­ra­łem już głos w spra­wie war­to­ści nie­ma­te­rial­nych i praw autor­skich, wyda­wa­ło by się, żem głu­pi robiąc to raz kolej­ny bo to ?woła­nie na pusz­czy? ale ?jeśli nawo­łu­ję nadal, to nie po to by ich zmie­nić tyl­ko po to, by oni mnie nie zmie­ni­li.? (tym razem autor cyta­tu nieznany).

Mam wra­że­nie, że piew­cy tezy, że war­to­ści nie­ma­te­rial­ne ?jak sama ich nazwa wska­zu­je? nie ist­nie­ją, więc tyl­ko cze­ka­ją na to by je brać za dar­mo, maja nadzie­ję, że kłam­stwo to w mia­rę jego powta­rza­nia sta­nie się praw­dą. Ale do rzeczy.

Zastanawiam się, czy naj­pierw roz­pra­wić się z argu­men­ta­mi pira­tów (bo o nich tym razem głów­nie cho­dzi) czy bro­nić tezy, że war­to­ści te ist­nie­ją i zawłasz­cza­nie ich bez zgo­dy auto­ra to nie tyl­ko kra­dzież ale tak­że, w dłuż­szej per­spek­ty­wie, pozba­wia­nie się dostę­pu do tej twór­czo­ści. Jednak niech pira­ci może na począ­tek sami się pogrążą.

Użyje cyta­tów pira­tów z Metra (wyd. Poniedziałek 19.10.2009). Są to odpo­wie­dzi ?ludzi? na pyta­nie ?Dlaczego? (cho­dzi o ścią­ga­nie z Internetu pirac­kich wer­sji utwo­rów, czy­li bez uisz­cza­nia opłat i bez wie­dzy auto­ra, celo­wo prze­mil­czam tu kwe­stie tego czy to muzy­ka, książ­ka czy treść arty­ku­łu z gaze­ty czy opro­gra­mo­wa­nie bo ma to tak napraw­dę dru­go­rzęd­ne znaczenie).

Jestem pira­tem i się nie wsty­dzę. Dlaczego ścią­ga­my:

- bo ścią­ga­nie pli­ków na wła­sny uży­tek jest w Polsce legal­ne (w prze­ci­wień­stwie do umiesz­cza­nia w sie­ci pli­ków chro­nio­nych pra­wa­mi autorskimi)

Tu jed­nak posłu­chał bym praw­ni­ka, bo ile wiem korzy­sta­nie z rze­czy pocho­dzą­cych z prze­stęp­stwa tak­że jest prze­stęp­stwem. Celowo nie piszę o świa­do­mo­ści tego fak­tu, bo ?nie­zna­jo­mość pra­wa szko­dzi? więc ścią­ga­nie utwo­ru ze stron nie mają­cych nic wspól­ne­go z legal­ną jego dys­try­bu­cją jest jed­nak łama­niem pra­wa i brak świa­do­mo­ści tego, nicze­go nie usprawiedliwia.

- bo sko­ro może­my mieć coś za dar­mo, to dla­cze­go mie­li­by­śmy za to płacić

Nie mam poję­cia skąd to ?może­my mieć za dar­mo? sko­ro (patrz wyżej) nie za dar­mo a z kra­dzie­ży. Ale cze­go ocze­ki­wać od nie­któ­rych ludzi: sko­ro kupu­ją bez żena­dy na baza­rach peł­no­war­to­ścio­we radia samo­cho­do­we za uła­mek ich ceny (gdzie nie trud­no domy­ślić się ich pocho­dze­nia) to dla­cze­go tu mie­li by mieć skru­pu­ły i rozumieć?

- bo sprze­daż płyt to zni­ko­ma część docho­dów arty­stów, któ­rzy zara­bia­ją raczej na kon­cer­tach i tantiemach

A tu powiem tak: g?.wno Cię obcho­dzi to na czym i ile zara­bia ten czy inny twórca.

- bo wytwór­nie i dys­try­bu­to­rzy zawy­ża­ją ceny płyt i są one nie­ra­cjo­nal­nie drogie

Patrz wyżej, jak już to jest argu­men­tem to pikie­tuj­my sie­dzi­by tych wytwor­ni a nie okra­daj­my ich klien­tów jaki­mi są np. muzycy.

- bo wie­le płyt jest w Polsce nie­do­stęp­nych, a zamó­wie­nie ich w skle­pach za gra­ni­cą nie zawsze jest moż­li­we (wyma­ga­ją posia­da­nia kar­ty kre­dy­to­wej, zda­rza się, że nie przyj­mu­ją prze­le­wów z pol­skich ban­ków albo zwy­czaj­nie nie dostar­cza­ją płyt do Polski)

No i co z tego, że tak powiem? Za gra­ni­cą jest wie­le nie­do­stęp­nych w naszym kra­ju rze­czy i nic z tego nie wyni­ka, a już na pew­no nie to, że jaki­kol­wiek Polak miał­by obli­ga­to­ryj­ne pra­wo to coś mieć, np. świe­że owo­ce mórz połu­dnio­wych i jakoś z tym da się żyć, że nie dosta­nie­my ich w barze mlecznym?

- bo bar­dzo sła­bo funk­cjo­nu­ją u nas inter­ne­to­we skle­py (iplay​.pl, Melo​.pl, OnetPlejer​.pl, Soho​.pl, zna­ny iTunes​.com dopie­ro wej­dzie do Polski), w któ­rych moż­na by legal­nie kupo­wać muzy­kę; wie­lu płyt i wyko­naw­ców nie mają

Patrz wyżej?.

- bo zanim się kupi pły­tę, powin­no się mieć moż­li­wość spraw­dze­nia, czy jej zawar­tość nam się podoba 

Proste: idę do skle­pu i na miej­scu mogę odsłu­chać, w sie­ci na stro­nach twór­ców i dys­try­bu­to­rów tak­że nie raz jest taka moż­li­wość. Jak nie to i tak jest to w gestii twór­cy a nie nabyw­cy więc zno­wu jakiś lewy ten argument.

- bo pły­ty powin­ny być tyl­ko mate­ria­łem pro­mo­cyj­nym, któ­ry zachę­ca do przyj­ścia na kon­cert (i dla­te­go arty­ści sami powin­ni wrzu­cać swo­je pły­ty do sieci)

I zno­wu: poli­ty­ka ryn­ko­wa twór­cy to jego wola i ma do tego peł­ne prawo.

- bo inter­net to przy­szłość, a jego użyt­kow­ni­cy już teraz przy­zwy­cza­ili się, że mogą zna­leźć w sie­ci wszyst­ko; wal­ka z tym zja­wi­skiem to wal­ka z wiatrakami

Tego nie rozu­miem bo co to zna­czy ?wszyst­ko?, to jakiś infan­tyl­ny argument ?

- bo jestem wol­ny i słu­cham, cze­go chcę, a nie tego, na co pozwa­la­ją mi skle­py i wydawcy

Ten argu­ment mnie powa­la na kola­na, to tak jak bym usły­szał: ?jestem wol­ny i uży­wam tych przed­mio­tów, któ­rych chcę uży­wać a nie tych, któ­rych wła­ści­cie­le mi na to pozwa­la­ją?.? Tu komen­tarz już chy­ba zbęd­ny, samo­cho­dy na uli­cach giną.

Problem praw autor­skich to nie tyl­ko muzy­ka. To ksiąz­ki, mate­ria­ły kon­fe­ren­cyj­ne, zdję­cia, pro­gra­my kom­pu­te­ro­we i wie­le innych wytwo­rów ludz­kie­go umy­słu utrwa­la­nych tyl­ko po to by posze­rzyć zasięg dotar­cia z twór­czo­ścią. Paradoksalnie chęć twór­cy do posze­rze­nia swo­jej ?widow­ni? obra­ca się prze­ciw­ko nie­mu. To posze­rze­nie wyma­ga utrwa­le­nia utwo­ru i jego dys­try­bu­cji a sko­ro coś zosta­ło raz utrwa­lo­ne to moż­na to powie­lić. Niestety.

Ludzie (wie­lu) widzą war­tość w muzy­ce, poezji, tre­ści książ­ki czy kom­pu­te­ro­wej grze bo pożą­da­ją ich, nie raz za nie pła­cąc. Płacą z wła­snej woli jak nie mają inne­go wyj­ścia a koszt jaki nale­ży ponieść rekom­pen­su­je im war­tość postrze­ga­ną w tym co, z wła­snej woli ponie­sio­nym kosz­tem, dosta­ną. Wielu nie­ste­ty nie widzi nic złe­go w tym, by dostać to co chcą nie pła­cąc, szcze­gól­nie jak wyda­je się, że nie zosta­ną za to uka­ra­ni bo nikt ich nie nakry­je na tym.

Czy to co ścią­ga­ją z sie­ci ma war­tość? Oczywiście, że ma bo w koń­cu gdy­by jej nie mia­ło nikt by tego nie ścią­gał, po co poświę­cać czas na bez­war­to­ścio­we rzeczy!

Smutny dla mnie wnio­sek jest taki, że nie wie­rzę w zmia­nę men­tal­no­ści ludzi. Jak tyl­ko ludzie zaczę­li wytwa­rzać i posia­dać war­to­ścio­we przed­mio­ty poja­wi­ły się zam­ki w drzwiach ich domostw i jed­nak nikt już nie liczy tu na uczci­wość do dziś dnia, wystar­czy popa­trzeć na rekla­my zabez­pie­czeń drzwi naszych miesz­kań ? przed złodziejami.

Wraz z poja­wia­niem się utrwa­lo­nych (głos, treść, obraz, kod pro­gra­mu) małym kosz­tem nie­ma­te­rial­nych wytwo­rów mamy zja­wi­sko korzy­sta­nia z tego, że moż­na coś war­to­ścio­we­go powie­lić sobie małym kosz­tem nie pła­cąc nic twór­cy tych war­to­ści. Skoro więc mamy zam­ki w drzwiach to dla­cze­go mam uwie­rzyć, że zanik­nie kra­dzież utworów?

Otóż ja nie wie­rzę! Złodzieje są i będą, a co cie­ka­we już widać, że piew­cy ?wol­no­ści w sie­ci? strze­li­li sobie w kola­no i nie­ste­ty przy oka­zji tra­fi­li tak­że w uczci­wych. Jak?

Już moż­na zaob­ser­wo­wać ten­den­cje to ogra­ni­cza­nia utrwa­la­nia war­to­ścio­wych utwo­rów lub celo­we­go pozba­wia­nia ich war­to­ści po utrwa­le­niu. Twórcy mało zna­ni pro­mu­ją się tani­mi pły­ta­mi i utwo­ra­mi w sie­ci (to etap wery­fi­ka­cji i inwe­sty­cji w swo­ją twór­czość i przy­szłość), w marę zdo­by­wa­nia popu­lar­no­ści (Ci któ­rym się uda) ogra­ni­cza­ją licz­bę płyt a zaczy­na­ją kon­cer­to­wać. Koncert, jak nie­trud­no się domy­ślić, łatwo ogro­dzić i bile­to­wać, tu pirac­two jest ogra­ni­czo­ne pra­wie do zera. Książki? Pisarze żyją­cy z popu­lar­nych powie­ści wyda­ją je w cenie kse­ro­ko­pii, książ­ka w mięk­kiej opra­wie w zasa­dzie kosz­tu­je tyle ile jej kse­ro­ko­pia więc jej wyko­na­nie (nie­le­gal­nej kopii) nie ma już eko­no­micz­ne­go sen­su. Ludzie nauki? Coraz rza­dziej nie­ste­ty wyda­ją książ­ki (nie licząc może eme­ry­tów oraz publi­ka­cji obo­wiąz­ko­wych), prze­sta­wia­ją się na płat­ne odczy­ty i refe­ra­ty na kon­fe­ren­cjach. Materiały kon­fe­ren­cyj­ne? Owszem są ale już nie są to boga­te w tre­ści peł­ne tek­sty wystą­pień a raczej gołe slaj­dy ilu­stru­ją­ce wykład, bez któ­re­go są w zasa­dzie bez­war­to­ścio­we. Sam, od cza­su gdy znaj­do­wa­łem skra­dzio­ne i sprze­da­ne za pie­nią­dze nie­le­gal­ne kopie moich opra­co­wań, pod­ją­łem decy­zje o tym, że nie napi­sze skryp­tu dla stu­den­tów i nie wyślę już peł­nej tre­ści refe­ra­tu na kon­fe­ren­cję. Studenci jak chcą zdać egza­min muszą przyjść wykład a Ci, któ­rzy chcą poznać efek­ty mojej pra­cy nauko­wej zapła­cą za udział w kon­fe­ren­cji i para­dok­sal­ne co cie­ka­we, zapła­cą znacz­nie wię­cej niż za książ­kę (gdy­by powstała).

Tak więc ?kole­dzy pira­ci?, jedy­ne co zysku­je­cie to powol­na zmia­na mode­li biz­ne­so­wych twór­ców pole­ga­ją­ca na ogra­ni­cze­niu zasię­gu twór­czo­ści i pod­nie­sie­nia cen dostę­pu do niej. Czy o to cho­dzi piew­com dostę­pu do dóbr kul­tu­ry, jak się sami nie raz nazy­wa­ją? Zamiast mieć tanią ale legal­ną kopię dzie­ła sztu­ki na wła­snej ścia­nie, chcie­li­ście mieć dar­mo­wą. Będziecie mie­li teraz tyl­ko moż­li­wość pooglą­da­nia w muzeum, pła­cić będzie­cie nie raz ? kupu­jąc kopię, ale za każ­dym razem by popa­trzeć lub posłu­chać wcho­dząc do muzeum lub na koncert.

Na pew­nym forum prze­czy­ta­łem: ?spo­łecz­ność zmu­si twór­ców do ?.? i tu lista tego do cze­go spo­łecz­ność pira­tów chce mnie zmu­sić. Ja odpo­wiem tak: żad­na spo­łecz­ność, a nawet dwie, nie zmu­si mnie to utrwa­le­nia jakie­go­kol­wiek moje­go, przed­sta­wia­ją­ce­go jaką­kol­wiek war­tość utwo­ru, przed eme­ry­tu­rą, wte­dy jed­nak pew­nie będą już one bez­war­to­ścio­we. A teraz może­cie powie­dzieć, że jestem aspo­łecz­ny ale nie­ste­ty muszę coś jeść, uczyć się, utrzy­mać rodzi­nę i chce ukoń­czyć doktorat.

Pa pira­tom

Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński: autor, badacz i praktyk analizy systemowej organizacji: Od roku 1991 roku, nieprzerwanie, realizuje projekty z zakresu analiz i projektowania systemów, dla urzędów, firm i organizacji. Od 1998 roku prowadzi samodzielne studia i prace badawcze z obszaru analizy systemowej i modelowania (modele jako przedmiot badań: ORCID). Od 2005 roku, jako nieetatowy wykładowca akademicki, prowadzi wykłady i laboratoria (ontologie i modelowanie systemów informacyjnych, aktualnie w Wyższej Szkole Informatyki Stosowanej i Zarządzania pod auspicjami Polskiej Akademii Nauk w Warszawie.) Oświadczenia: moje badania i publikacje nie mają finansowania z zewnątrz, jako ich autor deklaruję brak konfliktu interesów. Prawa autorskie: Zgodnie z art. 25 ust. 1 pkt. 1) lit. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych zastrzegam, że dalsze rozpowszechnianie artykułów publikowanych w niniejszym serwisie jest zabronione bez indywidualnej zgody autora (patrz Polityki Strony).

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.