Z polemiki rozwija się dialog, ja jednak zakończę to jako prezentacja poglądów. Adwersarz  pisze w odpowiedzi na moje uwagi:

Takim najbardziej podstawowym i niemal uniwersalnym zakresem podstawowym ERP, który jest absolutnie nierozdzielny są (przepraszam ? stosuję notację z SAP jako mi dobrze znaną):

  1. FI (finansowo-księgowy),
  2. AM (księga majątku trwałego)
  3. CO (kontroling rozumiany jako kosztowa część ksiąg),
  4. MM (gospodarka materiałowa i magazynowa w tym w znaczeniu księgi dostawców)
  5. SD (sprzedaż i dystrybucja ? w tym w znaczeniu księgi odbiorców)

Wszelkie rozwiązania polegające na tym, że jakiś podzbiór funkcji z wyżej wymienionego jest osobnym systemem rejestrującym zdarzenia osobno od centralnej bazy danych i przesyłającym je później do niej w celu zarejestrowania upośledza system jako ERP. (za RE: Duży ERP, czy integracja ? Dwóch mówi co innego, a to jest to samo? – ERP -view.pl – System ERP, CRM, ERP, Business Intelligence, MRP).

Wydaje mi się, że powyższe tłumaczy chyba nieporozumienie. Dla mnie SAP nie jest referencyjną (o ile taka istnieje) implementacją systemu ERP, którego jedna z definicje (przytoczona przeze mnie z WIKI) opisuje ERP jako zakres funkcji a nie „coś z centralna bazą”. Przywołano „nierozerwalne” moduły systemu SAP. W tym momencie mogę jedynie powiedzieć, że: niewątpliwie księga główna jest centralnym elementem rachunkowości (bo słowo „finanse” ma szerze znaczenie). Pozostałe funkcjonalności od 2. do 5. (utożsamiam je z tym co napisano w nawiasach) to dostępne na rynku bez problemu dedykowane podsystemy, nie raz bardzo rozbudowane, doskonale sprawujące się jako  produkty niezależnych dostawców. Od siebie dodam, że zawężanie pojęcia kontrolingu do „kosztowej części ksiąg”, w sytuacji gdy dostawca SAP nabył system [[Business Object]], który jest miedzy innymi stosowany do „kontrolingu’ jest dziwne.

Pojęcie ERP samo z siebie nie ma ścisłej definicji więc nie ma mowy o „upośledzaniu czegoś jako ERP”. Komentując dalej: ERP dla mnie nie jest żadną religią, jest jednym z wielu dostępnych na rynku pakietów oprogramowania. Skór ERP występuje w tak wielu nazwach produktów, tak wielu dostawców, że traktowanie go, moim zdaniem, jako cokolwiek więcej niż „zestaw oprogramowania kompleksowo wspomagający zarządzanie organizacją” jest chyba trudne do uzasadnienia. A skoro i tak do „ERP” dodaje się dziedzinowe rozwiązania (logistyka, produkcja, HR, wiele innych) to chyba dowodzenie, że to „monolit” w jakiejkolwiek części do niczego nie prowadzi.

Z ust adwersarza padło stwierdzenie:

Wszelkie rozwiązania polegające na tym, że jakiś podzbiór funkcji z wyżej wymienionego jest osobnym systemem rejestrującym zdarzenia osobno od centralnej bazy danych i przesyłającym je później do niej w celu zarejestrowania upośledza system jako ERP.

Dziwi mnie to, bo np. prosty proces zatwierdzania kosztów mający co najmniej dwa etapy: rejestracja faktury obcej oraz jej zatwierdzenie (lub odrzucenie) i uznanie w księgach to co najmniej dwuetapowy proces i nie ma tu większego znaczenia miejsce przechowywania pośrednich statusów bo w rzeczywistości i tak „księgi” widzą efekt ostateczny (uznanie na kontach) a poprzedzające etapy weryfikacji kosztów (proces biznesowy) „dzieją się” poza księgami. Dziwi mnie ta opinia z ust Adwersarza tym bardziej, że sam SAP zaleca np. do obsługi procesów biznesowych, w tym takich jak wieloetapowe zatwierdzanie kosztów, stosowanie zewnętrznego oprogramowania typu worlflow (SAP dostarcza dedykowany interfejs dla OpenText).

Moim zdaniem brak ścisłej definicji pojęcia „System ERP” czy dalszą dyskusję bezwartościową. Oprogramowanie SAP nie jest żadnym referencyjnym produktem ERP (choć wielu próbuje tej tezy bronić) i posługiwanie się jego przykładem jako „wzorem” w moich oczach nie jest żadnym argumentem. Nie twierdze, ze SAP to produkt zły. To po prostu produkt jeden z wielu na rynku… ma swoje wdrożeniowe sukcesy i ma porażki jak inne.

Polecam cały artykuł, którego fragment przytoczyłem. Autorem jest osoba związana z produktem i firmą SAP. Poznanie poglądów innych niż np. moje jest na pewno cenne.

Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński: autor, badacz i praktyk analizy systemowej organizacji: Od roku 1991 roku, nieprzerwanie, realizuje projekty z zakresu analiz i projektowania systemów, dla urzędów, firm i organizacji. Od 1998 roku prowadzi samodzielne studia i prace badawcze z obszaru analizy systemowej i modelowania (modele jako przedmiot badań: ORCID). Od 2005 roku, jako nieetatowy wykładowca akademicki, prowadzi wykłady i laboratoria (ontologie i modelowanie systemów informacyjnych, aktualnie w Wyższej Szkole Informatyki Stosowanej i Zarządzania pod auspicjami Polskiej Akademii Nauk w Warszawie.) Oświadczenia: moje badania i publikacje nie mają finansowania z zewnątrz, jako ich autor deklaruję brak konfliktu interesów. Prawa autorskie: Zgodnie z art. 25 ust. 1 pkt. 1) lit. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych zastrzegam, że dalsze rozpowszechnianie artykułów publikowanych w niniejszym serwisie jest zabronione bez indywidualnej zgody autora (patrz Polityki Strony).

Ten post ma 2 komentarzy

  1. MIrosław Kindrat

    Jarku, oczywiście wszystko ze wszystkim jest możliwe do zintegrowania, pytanie tylko jakim kosztem? Uważam, że podstawową zaletą dużego ERP jest właśnie jakość integracji modułów, głównie możliwość łatwego przejścia z jednej księgi do drugiej przy analizie skutków transakcji źródłowej lub odwrotnie – szukania przyczyny transakcji wynikowej. Paradoksalnie, prawdopodobnie każdy z modułów dziedzinowych dużego ERP jest gorszy ( czy łagodniej pisząc – gorzej dopasowany) niż możliwy do znalezienia na rynku autonomiczny system , ale sumarycznie solidny ERP może mieć jednak większą wartość i łatwość wdrożenia, właśnie ze względu na przewidywalność i serwisowalność integracji. To takie niechciane dziecko, do którego żaden z integrowanych dostawców wolałby się nie przyznawać.

    1. Jaroslaw Zelinski

      To wszystko co napisałeś jest prawdą, jednak mając do czynienia z kilkoma firmami rocznie potwierdzam to, że „każdy z modułów dziedzinowych dużego ERP jest gorszy”, bywa to często znacznie kosztowniejsze dla firmy niż „jakość integracji modułów” dedykowanych. Integracja wewnętrzna ERP bazuje na współdzieleniu danych co zaczyna boleć natychmiast gdy firma rozwija się tak, że poszczególne obszary działania firmy żyją „własnym życiem”, bo wtedy ta silna integracja ERP staje się kulą u nogi firmy. Wielokrotnie byłem świadkiem np. wyrzucenia do kosza np. „dobrej księgowości” z powodu „słabych magazynów” w firmie, dla której system magazynowy był kluczowym zasobem.

      Drugą kwestią jaką słusznie poruszyłeś jest „szukanie przyczyn” wadliwych transakcji. Zaryzykuję tezę, że jedynym powodem jest tu zły podział dziedzinowy na podsystemy. Typowym przykładem dla mnie jest np. sytuacja, w której mechanizmy (logikę biznesowa) planowania zaopatrzenia umieszczone są w module Produkcji a nie w Zarządzaniu produktami…

      Z mojego doświadczenia kluczem do sukcesu jest zgodność architektury biznesowej firmy z architekturą systsemu IT, każda niezgodność zaowocuje natychmiast „oporem” w integralnym ERP, podobnie jak autobus staje się problemem gdy nagle okaże się wycieczkowicze mają różne gusty w zwiedzaniu …

      Znam przypadki gdy taki zintegrowany ERP doskonale się sprawdza, ale to są firmy wielkie o bardzo stabilnej strategii rynkowej i produktowej. Myślę, że takich jest mało… w Polsce szczególnie.

      To co piszę to nie ideologia a fakty, a ja muszę bazować na faktach. Przyznaje też, że większość moich klientów (a więc to jest to tylko moje doświadczenie) to firmy, które rezygnowały z dotychczasowych swoich ERP między innymi z powodów jakie podałem powyżej. Z mojego punktu widzenia wybór strategii wdrożenia to ocena ryzyka…

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.