Wpadł mi w ręce, jakiś czas temu, krótki artykuł na temat [[rynku FMCG]]. Pomijając “nieczyste” praktyki reklamy porównawczej, pokazuje jaka arogancja panuje w świecie korporacji i “dużych firm”, którym się wydaje, że duży może więcej. Pogoń za zyskiem, pozbawiona nie tylko rozsądku ale także krzty etyki, objawia się między innymi takimi próbami szantażu:
To jednak także efekt zapędzenia się przez branżę handlową w kozi róg. Bo wiadomo: klienci chcą kupować tanio. A sklepy chcą im to zapewnić. (za Wojna handlowa: Kaufland wyrzucił Danone ze sklepów).
W pewnym sensie cieszą mnie takie “zdarzenia”, bo jeden daje popalić drugiemu, do tego przy okazji ataku jednego giganta na drugiego wychodzą ich oszustwa (przypomnę, że Danon wprowadzał reklamami w błąd i zakazano emisji niektórych z nich).
Swego czasu miałem do czynienia ze sklepami wielkopowierzchniowymi i ich metodami negocjacji: to tragedia etyczna. Nie mam zamiaru tu opisywać metod pracy kupców (negocjatorzy w tych sklepach), co gorsza uczą się tego na wewnętrznych, zamkniętych szkoleniach (szkolenia “skutecznych” negocjacji). Jednak jest światełko w tunelu: jeżeli coś jest na prawdę dobre i smak (jakość) ma dla kogoś znaczenie to do “duży” ze swoją siła perswazji jest bezsilny (dobre piwo kontra piwo z korporacji).
Powolutku na rynku IT zaczynam dostrzegać podobne zjawisko, choć “duży nadal może więcej”. Okazuje się, że wielkość firmy absolutnie nie przekłada się na jakość tego co dostarcza. Tu od razu dodam, że wniosek w rodzaju “małe firmy robią to lepiej” także nie działa. Po protu jakość nie zależy od wielkości firmy…
Witam,
Przypomina mi się książka Eryka Mistkiewicza “Marketing narracyjny” gdzie autor opisał odwołanie się do motywu Dawida i Goliata jako dobry zabieg marketingowy dla małych firm, pozwalający na zjednanie sobie uznania klientów (jako ten niesprawiedliwie pokrzywdzony przez większego).Cóż trzeba sobie jakoś radzić w świecie wielkich (i złych) korporacji. Ja również pracuje jako freelancer więc, wiem o czym mowa.
Jak najbardziej zgadzam się z Twoją opinią, że wielkość ma się nijak do dostarczonej wartości / jakości.
Niestety odbieram z rynku sygnały, że dużo firm zawiodło się na gigantach i teraz nie chce ani z nimi ani z mniejszymi współpracować (chodzi mi o obszar doradztwa i konsultingu IT). Po prostu duże firmy zepsuły rynek marną jakością usług i lekceważeniem klienta.
Pewnie wychodzą z (błędnego!) założenia, że skoro firma z pierwszej czwórki na świecie nie zrobiła nic dobrego dla mojej organizacji (i tylko wydoiła grubą kasę), to co może pojedynczy Zubkiewicz czy Żeliński 😉
Jakie jest Twoje zdanie?
Mogę tylko powiedzieć, że masz racje – duże firmy “konsultingowe” robią zły PR “konsultingowi”. Jest chyba tylko jeden sposób na oderwanie się od niesłusznej opinii: przestać nazywać się konsultantem a zacząć np. “ekspertem dziedzinowym” 😉 oraz po protu “pokazywać, że można dobrze”…