W poprzednim artykule, który wywołał korespondencje większą niż średnia :), napisałem:
Nie wolno zapominać, że oprogramowanie to tylko narzędzie. Niestety wielu dostawców nęci klientów opowieściami, że ?system nasz ma wbudowane referencyjne procesy biznesowe, zgromadzone doświadczenie z całego świata, jego wdrożenie spowoduje ?? i tu cała masa obietnic. Niestety firmami zarządzają ich Zarządy a pracują ludzie a nie jakieś tam ERP. (Wdrożenie ERP ? koszt czy zysk? | Jarosław Żeliński – Modelowanie Biznesowe – blog).
Otóż zróbmy mały test na logikę tezy (przykładowy cytat):
Podstawowym jednak narzędziem orientacji procesowej są modele referencyjne prezentujące prototypy procesów i mapy procesów oraz umożliwiające wdrożenie w życie idei zarządzania procesami. (Modele referencyjne w zarządzaniu procesami biznesu ? Cytaty ? Encyklopedia Zarządzania).
Przytoczmy teraz spotykaną poszerzoną definicję procesu biznesowego:
Proces biznesowy to czynność lub łańcuch następujących po sobie w czasie, logicznie powiązanych czynności, przekształcających stan wejścia procesu w stan jego wyjścia. Proces wymaga określonych zasobów a swoboda jego realizacji może być ograniczona. Zasobami w procesie są wykonawcy czynności, ich umiejętności oraz narzędzia pracy. Ograniczeniami są reguły biznesowe i uprawnienia.
Jeżeli zgadzamy się z powyższą definicja czytamy dalej 🙂
Teraz model obrazujący tę definicje:
Jak widać mamy proces biznesowy i powiązane z nim ograniczenia (zarządzenia, reguły biznesowe), wejściowe i wyjściowe dokumenty, wykonawcę i powiązane z nim jego kompetencje (w tym umiejętności), pozycje w strukturze organizacyjnej firmy. Jak już tu nie raz pisałem, oprogramowanie to jedno z narzędzi pracy, wykonawca (rola jaka pełni w konkretnym procesie) w ramach posiadanych umiejętności ma umiejętność posłużenia się tym oprogramowaniem. Oprogramowanie to jednak także wzory dokumentów (przetwarzane dane)!
No to teraz test logiczny. Jeżeli modele referencyjne to „prototypy procesów i mapy procesów” (czyli procedury), to ich wdrożenie wymaga automatycznie wdrożenia prototypów (wzorów) dokumentów, nowej struktury organizacyjnej wraz ze stanowiskami i ich opisami, narzędziami pracy. Moje pytanie brzmi: jaki to ma sens i która firma przeżyje taką rewolucję?
Szukamy sensu. Po raz kolejny przytoczę model poziomów abstrakcji opisu firmy:
Na pewnym wysokim poziomie abstrakcji można mówić o procesach referencyjnych, a raczej dobrych praktykach np. proces tworzenia nowego produktu powinien mieć następujące kroki: opis pomysłu, analiza SWOT produktu na rynku, oszacowanie ceny sprzedaży, kosztu wytwarzania i planowanego poziomu sprzedaży, prognoza przepływów gotówkowych. Ale to „ogólny opis” a nie „prototypy procesów i mapy procesów”. proces i jego mapa to najniższy, implementacyjny poziom opisu.
Tak więc są na pewno pewne pryncypia, można je znaleźć np. w książce M.E.Portera „Strategie konkurencji” (autor koncepcji rynkowego łańcucha wartości) czy P.Druckera „Praktyka zarządzania”.
Jednak jak nam ktoś oferuje system ERP z „wbudowanymi procesami referencyjnymi” to należy rozumieć: „szykuje się totalna rewolucja”, czy ją przeżyjemy?
Interesujacy post i tak przy okazji – wlasnie jestem na etapie budowy pewnego modelu referencyjnego, ktorego znaczaca czesc opieram wlasnie o ERP’a (zakres: Back Office), dobrze Ci znanego. Oczywiscie, odpowiednio „podrasowanego”, usprawnionego architektonicznie.
Po „ogarnięciu” kilku waznych procesow (kolejne w kolejnej fazie) i implementacji rozwiazania dla dwoch funkcji – uwazam, ze posiadanie wlasnego modelu referencyjnego (mowie tu o pakiecie: Procesy + Architektura + Oprogramowanie) dobrze „zrobionego” (odpowiedni poziom abstrakcji, kiedy trzeba to Top-Down a kiedy nie to Bottom-Up) – to „must-have” realizacji strategii biznesowej. Mowa o moim przypadku i jak zwykle moja opinia, choc juz poparta praktycznym zastosowaniem.
Pozdrawiam i Wesołych Świąt,
RF
Nie pisałem tego wprost ale napisałem, rzecz w tym, że ma sens metamodel na pewnym wystarczająco wysokim poziomie abstrakcji jako „dobra praktyka”, jednak to tylko metamodel a nie implementacja w konkretnym oprogramowaniu. Niewątpliwie jest wiele sytuacji w których wdrożenie „konkretnych, sprawdzonych modeli procesów” ma sens (np. pewne obszary obsługi reklamacji, regulowane są prawem). Jednak to „pewne wybrane procesy” a nie ich „pełen pakiet” dostarczony i forsowany wraz z systemem ERP, czyli oprogramowaniem obejmującym swym zasięgiem znaczną część działań firmy. ale bez wiedzy „co to” mogę tu napisać tylko takie „ogólniki” 🙂
Rozumiem Cię w 100%. Kwestia „wysokości” lotu, z której patrzy się na biznes. Na pewnym poziomie wszystko wygląda tak samo i to właśnie za podstawę uznali twórcy wielu systemów, chociażby Ci z Walldorf. Potrzebna jest baza i punkt wyjścia, przez 50 lat i po kilku tysiącach wdrożeń można uznać, że te procesy referencyjne są właściwe – jeśli nie – konfigurowalne względem @business rules etc. Obserwuję uważnie oba modele (gotowy ERP + customizacje gdzie potrzeba oraz oprogramowanie szyte na miarę (budowa od podstaw). Oba podejścia są słuszne, w zależności od perspektywy i potrzeb, oczywiście – jeśli świadomie (rzetelna analiza) wybrane i dobrze wdrożone.
A jeśli chodzi o „co to” to temat na browara. Case idealny na rozprawkę 😉 Jak to skończę to napiszę książkę :P, Pozdrawiam, RF