Wpadł mi nie­daw­no w sie­ci w oko arty­kuł o wyce­nie pro­jek­tu IT, fragment:

Dlaczego cap? [Cap to nic inne­go jak mak­sy­mal­ny koszt projektu]

Krótko: daje bezpieczeństwo.

A kon­kret­niej: wyko­naw­ca może bez­kar­nie zawy­żyć wyce­nę pro­jek­tu (przy­jąć jakąś bez­piecz­ną granicę/nadwyżkę do każ­de­go wyko­ny­wa­ne­go elementu).

Klient zaś czu­je, że nie będzie oszu­ka­ny. Dostanie dokład­ne rapor­ty godzi­no­we, z któ­rych będzie wyni­ka­ła kwo­ta, jaką przyj­dzie mu zapłacić.

Jeśli:

wyko­naw­ca wyce­ni pro­jekt na swo­ją nie­ko­rzyść (przyj­mie za małą licz­bę godzin), to klient nie musi się tym przej­mo­wać ? zapła­ci tyle, ile miał w wycenie

Ok, zapła­ci na ile się umó­wił, ale sko­ro nie powstał pro­dukt (zbyt mało cza­su miał deve­lo­per), bo wyce­na była zani­żo­na i pra­ce prze­rwa­no, to za co kur­cze zapła­cił klient? Co dostał, nie licząc nie­uży­tecz­nych (nie ukoń­czo­no pra­cy) śmie­ci kodo­wych (o ile dostał, pyta­nie jaką licen­cję na ten kod ma w umowie!)???

wyko­naw­ca wyce­ni pro­jekt na swo­ją korzyść (przyj­mie za dużą licz­bę godzin), to klient zapła­ci mniej

tego nie­ste­ty nie zro­zu­mia­łem.… dalej:

Oczywiście trze­ba tyl­ko zadbać o […] dobry i rze­tel­ny raport godzi­no­wy, któ­ry poka­zy­wał będzie ile cza­su trze­ba było poświę­cić na kon­kret­ne zadanie

ale klient ocze­ku­je pro­duk­tu a nie cięż­kiej pracy”.…

A jak Tobie się podo­ba taki spo­sób wyce­ny projektu?

Nie podo­ba mi się…a Wam?

(cyta­ty: Jak wyce­niać pro­jek­ty IT? ).

Bardzo czę­sto widu­ję (w zasa­dzie jest to jak by stan­dard) wła­śnie takie meto­dy wyce­ny i zawie­ra­nia umów. Ludzie – kupu­ją­cy – obudź­cie się…

Na zakoń­cze­nie tego krót­kie­go wpi­su uwa­ga: nie da się rze­tel­nie wyce­nić cze­goś co nie zosta­ło jesz­cze wymy­ślo­ne. Poniżej dia­gram obra­zu­ją­cy poziom ufno­ści osza­co­wa­nia kosz­tów w zależ­no­ści od eta­pu projektu:

KolajdaPoziomUfnosciWyceny

(źr. Tomasz Kolajda, http://​ebo​ok​brow​se​.com/​k​o​s​z​l​a​j​d​a​-​p​d​f​-​d​6​5​2​1​1​461)

Jak widać pró­ba wyce­ny całe­go pro­jek­tu już na samym jego począt­ku to wró­że­nie z fusów, wyko­naw­ca przyj­mie war­tość bez­piecz­na dla sie­bie, a tak okre­ślo­ny budżet i tak zosta­nie skon­su­mo­wa­ny (co poka­zu­je prak­ty­ka, tak się skła­da ofer­ty w prze­tar­gach publicz­nych, taka jest jakość więk­szo­ści zapy­tań przetargowych!).

Wystarczy wydzie­lić etap pro­jek­to­wa­nia (ana­li­za i pro­jek­to­wa­nie to ok. 20% kosz­tu deve­lop­men­tu) i zawrzeć umo­wę na eta­pie co naj­mniej wstęp­ne­go pro­jek­tu, wte­dy zawy­ża­nie” (narzu­ca­nie zapa­su na nie­wie­dzę) spa­da dwu­krot­nie. Opracowanie kom­plet­ne­go pro­jek­tu przed wyce­ną prac deve­lop­men­tu to obszar bli­ski pra­wej czę­ści: esty­ma­cja kosz­tu z bar­dzo małym błędem.

Wnikliwym pole­cam cały arty­kuł pana Kolajdy.

Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński: autor, badacz i praktyk analizy systemowej organizacji: Od roku 1991 roku, nieprzerwanie, realizuje projekty z zakresu analiz i projektowania systemów, dla urzędów, firm i organizacji. Od 1998 roku prowadzi samodzielne studia i prace badawcze z obszaru analizy systemowej i modelowania (modele jako przedmiot badań: ORCID). Od 2005 roku, jako nieetatowy wykładowca akademicki, prowadzi wykłady i laboratoria (ontologie i modelowanie systemów informacyjnych, aktualnie w Wyższej Szkole Informatyki Stosowanej i Zarządzania pod auspicjami Polskiej Akademii Nauk w Warszawie.) Oświadczenia: moje badania i publikacje nie mają finansowania z zewnątrz, jako ich autor deklaruję brak konfliktu interesów. Prawa autorskie: Zgodnie z art. 25 ust. 1 pkt. 1) lit. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych zastrzegam, że dalsze rozpowszechnianie artykułów publikowanych w niniejszym serwisie jest zabronione bez indywidualnej zgody autora (patrz Polityki Strony).

Ten post ma 20 komentarzy

  1. Karol

    Witaj,

    tro­chę dodat­ko­wych infor­ma­cji ode mnie…
    cap nie ma zabez­pie­czać deve­lo­pe­ra. Cap jest od tego, żeby zabez­pie­czać klien­ta, a przede wszyst­kim projekt/produkt (któ­ry jest czymś wię­cej niż pra­cą developera). 

    Projekt/produkt to prze­waż­nie (przy poważ­nym podej­ściu do tema­tu) rów­nież pra­ce gra­ficz­ne, webma­ster­skie, budo­wa con­ten­tu, SEO, hosting, dome­ny, pro­mo­cja itd. Prace usłu­go­we (w tym deve­lo­per­skie) naj­trud­niej wyce­nić. Stąd też czę­sto przy nie­umie­jęt­nej wyce­nie projekt/produkt może ucier­pieć i nie zostać nale­ży­cie ukoń­czo­ny (bo jeśli za deve­lo­per­kę wyj­dzie do zapła­ty wię­cej ani­że­li zakła­do­no, to może nie wystar­czyć budże­tu na inne – rów­nie waż­ne(!) – rzeczy). 

    Stąd wła­śnie cap, któ­ry ma przed taką sytu­acją uchro­nić i któ­ry świet­nie się w tej roli spraw­dza. Jeśli deve­lo­per (lub kto­kol­wiek inny, kto bie­rze udział w pro­jek­cie i odpo­wia­da za jakąś cięż­ką do wyce­nie­nia pra­cę usłu­go­wą) źle wyce­ni swo­ją pra­cę (przyj­mie za małą licz­bę godzin), to będzie miał zapła­co­ne mak­sy­mal­ną staw­kę, na któ­rą się uma­wiał (a jako, że będzie musiał poświę­cić więk­szą licz­bę godzin, to jego staw­ka godzi­no­wa de fac­to się zmniej­szy). Projekt musi zostać ukoń­czo­ny(!) Nie ma mowy o tym, że w momen­cie gdy zało­żo­na licz­ba godzin zosta­nie osią­gnię­ta, deve­lo­per koń­czy pra­cę i odda­je nie­skoń­czo­ny pro­jekt (gdy­by tak było, to deve­lo­per nie zasłu­żył­by na żad­ne pieniądze).

    1. Jarek Żeliński

      Jeżeli Projekt musi zostać ukoń­czo­ny(!) Nie ma mowy o tym, że w momen­cie gdy zało­żo­na licz­ba godzin zosta­nie osią­gnię­ta, deve­lo­per koń­czy pra­cę i odda­je nie­skoń­czo­ny pro­jekt (gdy­by tak było, to deve­lo­per nie zasłu­żył­by na żad­ne pie­nią­dze).” to skąd budżet na koń­cze­nie”? Postrzegam tak opi­sa­ny CAP jako ja jako ana­li­tyk za jeden milion zro­bię każ­dą ana­li­zę”… chy­ba, że nadal cze­goś nie rozu­miem. Pan Kolajda to ład­nie opi­sał: narzu­ty (poziom zaufa­nia wyce­ny), albo są albo ich nie ma…

  2. Ewelina Pawlak

    Faktem jest, że wyko­naw­cy czę­sto zawy­ża­ją budżet ponad rze­czy­wi­stą war­tość pro­jek­tu, nato­miast rów­nie czę­sto zda­rza­ją się sytu­acje, w któ­rych Klient przy­cho­dzi z pomy­słem na pro­dukt, lecz bez jakie­go­kol­wiek roze­zna­nia w cenach. Wycena przed roz­po­czę­ciem two­rze­nia spe­cy­fi­ka­cji wyma­gań powin­na bar­dziej słu­żyć osza­co­wa­niu kosz­tów, aby okre­ślić ska­lę projektu.

    1. Jarek Żeliński

      Jeżeli klient przy­cho­dzi z pomy­słem i budże­tem to pro­jekt nale­ży zacząć nie od jego wyce­ny a od ana­li­zy jego wykonywalności…

    2. Ewelina Pawlak

      Analiza wyko­nal­no­ści – jak naj­bar­dziej, pod warun­kiem, że klient jest świa­do­my koniecz­no­ści jej prze­pro­wa­dze­nia. Jednakże dla klien­ta zazwy­czaj jedy­nym istot­nym czyn­ni­kiem jest cena i to nie tyl­ko w pro­jek­tach «prze­tar­go­wych».

    3. Jarek Żeliński

      To praw­da, tacy klien­ci sami sobie robią krzyw­dę, jed­nak gdy­by dostaw­cy jaw­nie mówi­li o ryzy­ku takie­go podejścia…;)

    4. Tomasz Tomaszewski

      Dostawca mówi i ostrze­ga – nie­ste­ty naj­czę­ściej bez skut­ku. Analizy wyko­nal­no­ści klient nie chce robić, bo … to dodat­ko­we kosz­ty (no i budżet trze­ba by zdra­dzić, a prze­cież powin­no być jak naj­ta­niej!). O ryzy­kach sły­szy, ale prze­cież… inne fir­my potra­fią na bazie naszych infor­ma­cji wyce­nić projekt”!

      Niestety w sek­to­rze MŚP klien­ci (w takim dzia­ła nasza fir­ma) wła­śnie sami chcą sobie robić krzyw­dę. Pozostaje nie­ustan­ne edu­ko­wa­nie i licze­nie na efek­ty tej edukacji.

      A może Pan, Panie Jarku, ma jakieś spraw­dzo­ne spo­so­by, groź­by ;), ryzy­ka któ­re obra­zo­wo prze­ma­wia­ją do klienta?

    5. Jarek Żeliński

      Generalnie spo­sób widzę jeden: uczci­wa gra w otwar­te kar­ty. Jest to nie­ste­ty coś co wie­lu biz­nes­me­nów” odrzu­ca jako nie­mę­skie nego­cja­cje”. Od lat obser­wu­je cie­ka­we zja­wi­sko, natu­ral­ny dobór: fir­my nie­etycz­nie gra­ją­ce mają z regu­ły nie­etycz­nych part­ne­rów i odwrot­nie. Kluczem jest dosko­na­ła zna­jo­mość wła­sne­go ryn­ku czy­li coś cze­go nie ma więk­szość firm. Jest pro­sty test: czy dana fir­ma ukry­wa ceny trans­ak­cyj­ne swo­ich umów. Jeżeli tak, to zna­czy, ze gra nie­uczci­wie i nie zna swo­je­go ryn­ku. Gdyby zna­ła swój rynek i zara­bia­ła na nim uczci­wie skła­da­ła­by ofer­ty jaw­nie. Zresztą fak­ty są takie, ze nie ma taj­nych” ofert bo np. ja po pod­pi­sa­niu umo­wy o pouf­no­ści mam dostęp tak­że do cudzych ofert, umów i fak­tur. Bez tego wie­lu ana­liz nie da się rze­tel­nie przeprowadzić. 

      Niestety sek­tor MŚP to w więk­szo­ści przy­pad­ków skan­sen gospo­dar­czy. Moim zda­niem pozo­sta­je bez­względ­na uczci­wość i szcze­rość, taki MŚP biz­nes­men” naj­pierw (bar­dzo czę­sto) robi pod­cho­dy by mnie wyko­rzy­stać (np. zapła­cić mniej a wię­cej uzy­skać). Ja zawsze naj­pierw pytam co jest pro­ble­mem a potem skła­dam ofer­tę. Praktycznie nie nego­cju­ję żad­nych sta­wek (te znam dosko­na­le, to mój rynek ;)), nego­cju­ją wyłącz­nie zakres pro­jek­tu. Swojej staw­ki wyja­wiam jako pierw­szy krok współ­pra­cy, to pierw­szy test czy poten­cjal­ny klient jest uczci­wy, wie co chce kupić i zna rynek na któ­ry wcho­dzi. Praktyka poka­zu­je, że po zebra­niu ofert moich kon­ku­ren­tów szyb­ko się uczy ale to co (kogo) wybie­rze zale­ży w dużym stop­niu od oce­ny ryzy­ka jakiej dokona. 

      Moją stan­dar­do­wą groź­bą” są powszech­nie dostęp­ne sta­ty­sty­ki pro­jek­tów. Ale jeże­li klient uwa­ża, że jego to nie doty­czy to ja mu nicze­go nie sprze­dam. Po dru­gie zawsze pre­zen­tu­je to co i jak zro­bię (opis meto­dy­ki) by wia­do­mo było skąd te stawki. 

      Ważna rzecz w roz­mo­wach z klien­ta­mi: nie moż­na być desperatem 🙂

  3. Grzegorz K.

    Oczywiście, pro­jekt a potem wyko­na­nie, to ele­men­tarz. Ale nie­ste­ty Większość Zamawiających albo z leni­stwa ale tak­że z powo­du spo­so­bów finan­so­wa­nia, a co za tym idzie kon­struk­cji same­go zamó­wie­nia, wyma­ga jed­nej kwo­ty na całość i jed­ne­go wyko­naw­cy (dwie umo­wy to zbyt wie­le zacho­du lub refun­da­cja tego nie prze­wi­du­je). I to jest pro­blem opi­sa­ny powy­żej. Spotkałem się rów­nież z taki­mi zamó­wie­nia­mi z firm komer­cyj­nych i to dużych” i zna­nych, finan­su­ją­cych taką inwe­sty­cję ze środ­ków wła­snych. Ale w takich przy­pad­kach zwy­kle cho­dzi o pośpiech ale nie tyl­ko. Czy napraw­dę nie moż­na reali­zo­wać takich pro­jek­tów jak roz­są­dek naka­zu­je? Ale to chy­ba pyta­nie reto­rycz­ne. A jak nie wia­do­mo o co cho­dzi… czę­sto wszy­scy mają w tym jakiś ;-/ interes.

    1. Jarek Żeliński

      jeden wyko­naw­ca nie deter­mi­nu­je jed­nej kwo­ty… kupu­ją­cy żąda­ją jed­nej kwo­ty na całość na począt­ku sam się pod­kła­da, a jak nie wia­do­mo co co cho­dzi to… cóż…

  4. jacek2v

    Mi też się nie podo­ba taki spo­sób wyce­ny pro­jek­tu. Aczkolwiek cza­sa­mi jest to naj­lep­szy sposób.

    1. Jarek Żeliński

      ja nie mam nic prze­ciw­ko jeże­li klient, a nie tyl­ko dostaw­ca, brał udział w tej wycenie…

    2. jacek2v

      Powiem wię­cej naj­le­piej, aby klient brał udział w wyce­nie. Dla mnie wyce­na skła­da się z dwóch eta­pów: osza­co­wa­nie ile to pra­cy i jaka staw­ka. Obie kwe­stie są cał­ko­wi­cie róż­nie wyli­cza­ne. Pierwsza: inży­nie­ryj­no-tech­nicz­no-kom­pe­ten­cyj­nie, dru­ga: biznesowo-relacyjnie-rynkowo :).

    3. Jarek Żeliński

      O tak, jestem zda­nia, że klient powi­nien w 100% rozu­mieć wyce­nę i brać w niej udział, ale z jed­nym się nie zgo­dzę: nego­cja­cje staw­ki (dziennej/godzinowej) za czło­wie­ka: jeże­li będzie w jakimś pro­jek­cie niż­sza to zna­czy, że mniej je, rezy­gnu­je z kina i nie cho­dzi do knaj­py? Ja nego­cja­cji staw­ki nie dopuszczam 🙂

    4. jacek2v

      Albo jest tyl­ko mniej­sza marża 🙂

    5. Jarek Żeliński

      Jeżeli ktoś tak budu­je mar­że, to nie chciał bym mieć z kimś takim nic wspól­ne­go… ;). Marża to cena ryn­ko­wa minus kosz­ty, a nie kosz­ty plus nacią­gnię­cie klienta…

    6. jacek2v

      Cena ryn­ko­wa” – to taki byt co to o nim pra­wie każ­dy sły­szał, ale nikt nie widział :). A to po pro­stu cena za jaką klient kupi.
      Ja wolę cenę opar­tą o war­tość dla klien­ta”. Niestety trud­no taką cenę wyli­czyć przy prze­tar­gach publicznych.

    7. Jarek Żeliński

      Jest bar­dzo pro­sty mier­nik war­to­ści dla klien­ta”: nie­ukry­wa­nie cen… Zobaczyć minę klien­ta, któ­ry dowia­du­je się, że to co kupił u swo­je­go part­ne­ra (cenią­ce­go war­tość dla klien­ta), za rogiem kosz­tu­je poło­wę: bez­cen­ne (a zda­rza­ło mi się)… Jak ktoś ma wąt­pli­wo­ści, czy ist­nie­je ryn­ko­wa cena, niech prze­sta­nie utaj­niać” umo­wy. Co cie­ka­we nie­jed­na już zosta­ła obej­rza­na” w try­bie dostę­pu do infor­ma­cji publicz­nej, miny nie­któ­rych? Bezcenne 🙂

  5. jacek2v

    Utajnianie jest pro­ble­mem w połą­cze­niu z decy­du­ją­cym para­me­trem: naj­niż­szą CENĄ.

    1. Jarek Żeliński

      Nie oce­niam przy­czyn utaj­nia­nia a sam fakt, mało mnie obcho­dzi któ­re­go powo­du utaj­nia­nia ktoś się wsty­dzi, ukry­wa cenę i ma jakieś (nie­czy­ste) powody 😉

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.