W analizie systemów funkcjonuje pojęcie ograniczeń i reguł biznesowych. Jedna z prostszych i najładniejszych definicji reguł biznesowych to: Reguły biznesowe wyznaczają granice pomiędzy akceptowalnymi i nieakceptowanymi zachowaniami. Reguły te (w tym prawo) są jak nierówności terenu kształtujące bieg rzeki: woda (procesy) płynie nie tam gdzie jej karzemy a tam, gdzie jej najwygodniej – zawsze z góry na dół a nigdy pod górkę. Powiedzenie „zawracanie kijem Wisły” opisuje podejmowanie beznadziejnych, skazanych na przegraną, działań.

 

Regularnie czytamy o bublach legislacyjnych, a mimo to kolejnych bubli stale przybywa. Nie mam pojęcia jak to się dzieje, że rzeczy, które da się przewidzieć się dzieją – dzieje się to, czego ustawodawca nie chce by się działo.  Logika prawa w starciu z lobbingiem i interesami polityków przegrywa. Do tego dochodzi, nie raz chyba, po prostu czysta niekompetencja ludzi tworzących to prawo.  O wręcz infantylnym podejściu do prawa, na szczęście tu lokalnego, pisałem w artykule w-strefie-parkowania-mandat-sie-oplaca…

Ale w przypadku tak zwanej ustawy śmieciowej przewidywałem, że mechanizm ustawowy „rozwiązania problemu śmieci” raczej nie zadziała. Najpierw opisałem „system wywozu śmieci” w tekście czy-ustawa-smieciowa-jest-smieciem, wskazując, że proponowane regulacje mają dużą szansę, na omijanie prawa. Niedługo potem uzupełniłem opis o opis braku sensu sortowania śmieci (wielu ludzi zadeklarowało niesortowanie): nie-sortuje-smieci.

Do tego artykułu natchnęła mnie lektura ostatniej Polityki. Co czytamy? Bubel ustawowy. Nadużycia i ogromne pieniądze, bo … 

Właściciele odpadów, czyli firmy odbierające śmieci, mają obowiązek poddania ich obróbce, zanim trafią na odpowiednie składowisko. Ale mają też przywilej nadawania im odpowiednich kodów. Dobry kod to klucz do pieniędzy. Jeżeli zwykłe śmieci za pomocą kodu zmienią się we frakcję podsitową, trafią na teren rekultywowany. Nikt tego procederu nie jest w stanie skontrolować, bo sprawdza się kody, a nie faktyczną zawartość transportów z odpadami. Wydaje się, że rewolucja śmieciowa realizowana właśnie w Polsce ? zamiast poprawić ekosystem i oczyścić kraj z dzikich składowisk ? nie zmieni nic. […] Coraz częściej słychać głosy, nawet w samej PO, która rewolucję śmieciową ogłosiła jako swój sukces, że ustawę trzeba szybko znowelizować, bo zamiast porządkować system, wprowadziła niespotykany chaos. (źr. Coś tu śmierdzi, Polityka)

 

Inny przykład klasycznej próby zawracania wody kijem to walka o akcyzę, np. na papierosy czy paliwa. Próba opodatkowania papierosów i jednoczesnego chronienia polskich producentów tytoniu zaowocowała:

Maszyna suszy surowiec, kroi go, a potem zręcznie upycha w gilzach. Po kilku minutach są gotowe. Nie są to jakieś superpapierosy, na dodatek bez pudełka, ale palić się dają. Ich najważniejszą zaletą jest cena. Za dwadzieścia sztuk płaci się 5,5 zł, czyli ponad połowę taniej, niż kosztuje w sklepie najtańsza paczka. Nawet na bazarze za paczkę z przemytu trzeba zapłacić o 1?2 zł drożej. Bo papierosy z maszyny, choć zawierają nikotynę, przed skutkami której ostrzega minister zdrowia, to nie zawierają akcyzy, której tak spragniony jest minister finansów. Urządzenia, które pojawiły w wielu polskich miastach, są więc zaawansowanymi technicznie urządzeniami do nabijania fiskusa w tutkę. […] Z podobnymi problemami borykamy się w przypadku akcyzy od paliw płynnych. Inną akcyzą obłożony jest np. olej napędowy, a inną olej opałowy, choć to praktycznie ten sam produkt. (źr. j.w.)

Szczytem pomysłowości w przemyśle tytoniowym jest cygaro Olsena:

Ponieważ wprowadzony w tym roku pomysł z akcyzą na susz tytoniowy trochę ministrowi nie wypalił, na przyszły rok planuje zmianę i doprecyzowanie przepisów. Susz nie susz, wszystko ma być obłożone akcyzą. Ale pomysłowość palaczy nie zna granic, więc wiadomo, że coś wymyślą. Takim pomysłem na wysoką akcyzę jest na przykład cygaro imprezowe, zwane też cygarem Olsena. To monstrualnej wielkości cygaro. Nikt rozsądny ich jednak nie pali, ale używa jako surowca do produkcji papierosów. Patent polega na tym, że fiskus potraktował cygara jako niszowy produkt, więc akcyza liczona jest od sztuki, bez względu na rozmiar. W efekcie jedno cygaro Olsena za 6 zł da się rozmnożyć na dwadzieścia albo i ?

Tu się nie ma co śmiać bo jakoś wychodzi na to, że głupi przepis jest głupi niezależnie od rangi podpisu pod nim.  (Gorąco polecam cały ten numer Polityki).

 

Nieco dłużej się teraz pochylę nad planowana ustawą antyplagiatową:

Zgodnie z proponowanymi przepisami uczelnia będzie zobowiązana do weryfikowania prac (licencjackich, inżynierskich czy magisterskich) z tymi znajdującymi się w ogólnopolskim systemie.

? Przed obroną szkoła wyższa będzie musiała sprawdzić tekst, wykorzystując do tego celu programy antyplagiatowe oraz ogólnopolską bazę prac dyplomowych ? mówi Kamil Melcer, rzecznik prasowy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

? Poszerzenie możliwości porównywania prac w skali kraju pozwoli na pełniejszą weryfikację tego, czy dana praca nie jest plagiatem. Z bazy będą korzystali zarówno promotorzy, jak i Polska Komisja Akredytacyjna ? dodaje. […]

? Wprowadzenie ogólnopolskiego systemu antyplagiatowego oceniam pozytywnie, choć niepokojące może być grożące utożsamienie walki z plagiatami z użyciem narzędzi informatycznych ? mówi prof. Jarosław Płuciennik, prorektor ds. programów i jakości kształcenia Uniwersytetu Łódzkiego. (Koniec z kopiowaniem prac dyplomowych. Ale nie dla wszystkich – Gazeta Prawna, Proponowane przepisy mają obowiązywać od przyszłego roku. Na razie czekają na rozpatrzenie przez Radę Ministrów. Mają wejść w życie trzy miesiące od ogłoszenia w Dzienniku Ustaw. Etap legislacyjny: Projekt nowelizacji czeka na rozpatrzenie na Radzie Ministrów).

Powstanie zapewne potężna baza wiedzy, ciekawe kto będzie nią zarządzał i jak będzie kontrolowane korzystanie z niej. Co jest celem ustawodawcy, wyłapywanie plagiatów czy pozoranckie działania? A może to lobby IT znowu zbudowało sobie zbyt na swoje produkty? A może to lobby wykładowców tychże uczelni, piszących za pieniądze prace magisterskie, wyżyna tanią konkurencję jaką jest zrzynanie prac…. Nie widzę w tym przepisie żadnego sensu, ściganie plagiatów to ślepa uliczka, osiągany poziom edukacji studentów to poziom ich wykładowców a nie pilnowanie plagiatów…

Popatrzmy na prosty diagram „drogi” jaką może pokonać „praca zaliczeniowa”:

Model rynku prac zaliczeniowych

 

Student może pozyskać prace zaliczeniową z trzech źródeł:  może napisać sam (:)),  może zlecić jej napisanie, może ją skopiować od innego studenta (np. z innej uczelni). Jak nie trudno ocenić, najwięcej wysiłku wymaga samodzielna praca, która wymaga także wiedzy. Zlecenie napisania wymaga opłacenia autora, najtańsze źródło to kupno pracy innego studenta.

Powyższy diagram pokazuje te trzy „ścieżki”. Górna (oznaczona 1) to pierwotna praca, która po obronie (zaliczeniu) trafi do archiwum Systemu  wykrywania plagiatów. Powstanie tego systemu spowoduje, że (założenie) kolejny student (ścieżka 2) zaniecha kopiowania cudzej pracy, więc kolejnym „łatwym” sposobem jest zlecenie jej napisania. Zakładam (i chyba się nie mylę), że ten student nadal nie ma zamiaru napisać jej sam. W efekcie „likwidacja” plagiatów nagoni pracy „pisarzom”. W czym problem? Za jakość pisania prac odpowiada wykładowca. Ma wiedzę i możliwość by łatwo ocenić  czy dany student jest autorem pracy, której broni. Rzecz w tym, że wielu piszących prace na zamówienie (za pieniądze) to właśnie dorabiający pracownicy uczelni i nauczyciele. W efekcie wprowadzenie Systemu wykrywania plagiatów raczej nie podniesie poziomu edukacji a spowoduje wzrost rynku dla piszących prace na zamówienie. Ci ostatni zaś nie mają żadnego interesu  w tym by wyłapywać nieuczciwych studentów, więc raczej nie podniesie się jakość samych obron.

 

Czy taki System jest skomplikowany? Zróbmy koncepcyjny projekt:

Model koncepcyjny dziedziny systemu kotroli plagiatów prac zaliczeniowych

 

Powyższe to ogólna koncepcja Systemu wyszukiwania plagiatów. Moim zdaniem największym wyzwaniem (i to nie małym) będzie wydajność a nie logika (i algorytmy). To oznacza, że interes w powstaniu tego systemu mają dostawcy technologii. Prawdopodobnie powstanie duży, kosztowny i nietrudny w wykonaniu System, który nawet o milimetr nie podniesie poziomu naszej krajowej edukacji.

I tu ponownie zacytuję prof. Jarosława Płuciennika: „Wprowadzenie ogólnopolskiego systemu antyplagiatowego oceniam pozytywnie, choć niepokojące może być grożące utożsamienie walki z plagiatami z użyciem narzędzi informatycznych„. Ten system po protu zdejmuje odpowiedzialność z kadr nauczycielskich, w czym te kadry mają interes.

Będzie mi bardzo przykro jeżeli okaże się, że za niedługo będę miał powody by napisać „A nie mówiłem?” 

P.S. (2013-11-20 -8:30)

Moim zdaniem pomysł takiego systemu jest „bez sensu”. Uczelnie obecnie wymagają od studentów przekazania praw majątkowych do ich prac i szczelnie je zamykają (boja się znalezienia plagiatu???).  Zamiast tworzyć nowy mega-system wystarczy nakazać ustawą traktowanie dorobku studentów i pracowników nauki jako dorobku publicznego i nakazać udostępnianie wszystkich prac naukowych na stronach uczelni. Naród skorzysta (naukę sponsoruje lub współfinansuje Państwo) a Google załatwi szybkie wynajdywanie plagiatów. proszę zwrócić uwagę na to, jak powyższy system się uprości przez samo tylko upublicznienie treści prac.

Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński: autor, badacz i praktyk analizy systemowej organizacji: Od roku 1991 roku, nieprzerwanie, realizuje projekty z zakresu analiz i projektowania systemów, dla urzędów, firm i organizacji. Od 1998 roku prowadzi samodzielne studia i prace badawcze z obszaru analizy systemowej i modelowania (modele jako przedmiot badań: ORCID). Od 2005 roku, jako nieetatowy wykładowca akademicki, prowadzi wykłady i laboratoria (ontologie i modelowanie systemów informacyjnych, aktualnie w Wyższej Szkole Informatyki Stosowanej i Zarządzania pod auspicjami Polskiej Akademii Nauk w Warszawie.) Oświadczenia: moje badania i publikacje nie mają finansowania z zewnątrz, jako ich autor deklaruję brak konfliktu interesów. Prawa autorskie: Zgodnie z art. 25 ust. 1 pkt. 1) lit. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych zastrzegam, że dalsze rozpowszechnianie artykułów publikowanych w niniejszym serwisie jest zabronione bez indywidualnej zgody autora (patrz Polityki Strony).

Ten post ma 6 komentarzy

  1. Jacek Ledworowski

    Ryba psuje się od głowy – jeśli „profesor” był nauczony kombinowania i ściągania, a swój status naukowy osiągnął poprzez kopiowanie prac, to się nic nie zmieni.
    Nikt nie rozlicza „profesora” z prawdziwie naukowych dokonań – publikacji w liczących się periodykach, innowacyjności w dydaktyce swojego przedmiotu, sukcesach swoich studentów.
    Nasi „profesorowie” grzebią się za to we własnych pseudonaukowych odchodach i jeszcze przyznają sobie za to medale.
    Żaden program tego nie zmieni, bo procesy weryfikacji i oceny samych oceniających nadal będą wewnętrzne.

  2. Krzysiek

    Witam
    ?Za jakość pisania prac odpowiada wykładowca. Ma wiedzę i możliwość by łatwo ocenić czy dany student jest autorem pracy, której broni.? Prawdopodobnie w zakresie swojej uczelni jest taka możliwość, ale co z pracami napisanymi na innych. Podejrzewam, że na popularnych kierunkach prac o podobnym zakresie powstają setki. W jaki sposób uzyskać do nich dostęp? Ile czasu potrzeba na ich przeczytanie, czy też analizę?
    Ja widzę tu inny problem do obaw Pana profesora, a co jeśli po wprowadzeniu systemu okaże się, że większość już napisanych i zatwierdzonych przez prowadzących/recenzentów prac to plagiaty niezależnie czy pisane przez naukowców zatrudnionych na etatach w uczelniach, czy dorabiających studentów.

    Krzysiek W.

    1. Jaroslaw Zelinski

      No, to może się okazać zupełnie „niechcący” otwarta puszka Pandory :), chyba że ustawodawca ustanowi „moratorium” na historyczne prace, nie zmienia to faktu, że ta baza – jeżeli powstanie będzie potężnym narzędziem… manipulacji.

  3. Krzysiek

    Obecnie już istnieją takie systemy. Część to wykorzystywane tylko na danej uczelni część ?ogólnopolskich?. Miałem okazję widzieć jak dział taki ?ogólnopolski system?. I powiem szczerze, kilku opiekunów prac było bardzo zaskoczonych wynikami sprawdzenia.
    Jeszcze jedna sprawa, w momencie, gdy zostanie stwierdzone, że praca jest plagiatem należy to zgłosić do odpowiednich ?organów? w końcu to przecież kradzież.

    Krzysiek W.

  4. Krzysiek

    Trochę się dziś rozpisałem, ale tak na podsumowanie. Moim zdaniem również Pan powinien być żywotnie zainteresowany powstaniem takiego systemu, bo ma on sprawdzać, porównywać nie tylko prace (magisterskie, licencjackie) z różnych uczelni, ale również sprawdzać zasoby Internetu czy też publikacje.
    Jak to będzie technicznie realizowane, to już inna sprawa. Chociaż równie istotna.
    Krzysiek W.

    1. Jaroslaw Zelinski

      Ma Pan rację, jestem zainteresowany ale Google się doskonale sprawdza 🙂 moje teksty są publicznie dostępne. Pytanie wobec tego brzmi: czy jest sens za publiczne pieniądze dublować Google?

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.