Prawo autorskie budzi wiele emocji. Moim zdaniem zostało w znacznym stopniu “zepsute” przez lobbing firm i organizacji czerpiących dochody z ograniczania dostępu do cudzych otworów. Świadomie napisałem “cudzych”, bo one – te firmy i organizacje – nie są ich autorami. Pojęcia praw majątkowych, czyli oddzielenie praw materialnych od autorskich osobistych, było w moich oczach pierwszym krokiem tego psucia.
Jestem w stanie zrozumieć dbałość o interesy twórców, ale czynienie z każdego obywatela obligatoryjnego przestępcy, jest typowym korporacyjnym przerzucaniem kosztów z siebie na resztę rynku (klientów i nie tylko) a nie raz po protu zwykłym pasożytnictwem. Na zasadach ogólnych w prawie cywilnym, dopiero poparte dowodami zgłoszenie roszczenia daje komukolwiek podstawę do pozwania osoby posądzonej o naruszenie wskazanych w roszczeniu praw. Innymi słowy autor dbający o swój interes musi wykazać naruszenie jego praw, wskazać naruszającego je i dowieść tego.
Mamy ustawę (nowelizowana), w której Państwo (lobbujące organizacje) uznało, że skoro ściganie osób nielegalnie kopiujących cudze dzieła, jest trudne i kosztowne (dla kogo?), to w związku tym, nakłada obligatoryjną dodatkową opłatę z tytułu domniemanego naruszania praw autorskich (czyich i jakich dzieł?) przy zakupie urządzeń kopiujących i czystych nośników danych. Opłata ta praktycznie jest podatkiem na rzecz posiadaczy autorskich praw majątkowych (świadomie i celowo nie piszę Twórców). Istnienie tego przepisu uznaje obligatoryjnie każdego, kto kupi np. kopiarkę czy nośnik CD, za osobę naruszająca czyjeś (czyje?) prawa. Na jakiej podstawie?
Ustawa istnieje już od jakiegoś czasu, planowana jest jej nowelizacja. Oswoiłem się (bo nie pogodziłem) nawet z istnieniem tego zupełnie nielogicznego przepisu, więc czemu o tym pisze?
Miłym akcentem w tym jest próba ucywilizowania “skoku na kasę” OZZ przez PIIT i jej członków:
W imieniu Izby oraz w nawiązaniu do pisma z dnia 13 listopada 2013 r. skierowanego przez Związek Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w przedmiocie planowanej przez Ministra nowelizacji rozporządzenia w sprawie określenia kategorii urządzeń i nośników służących do utrwalania utworów oraz opłat od tych urządzeń i nośników z tytułu ich sprzedaży przez producentów i importerów (dalej: ?Rozporządzenie?), pragniemy poprzeć w całości propozycje zawarte w ww. piśmie. (Prawo autorskie – Polska Izba informatyki i Telekomunikacji).
Propozycja powyższa (polecam pełny tekst) to próba ograniczenia roszczeń OZZ oraz ograniczenie typów urządzeń objętych tym parapodatkiem. Mam nadzieję, że kropla drąży kamień, i praktyki OZZ o innych “pasożytów” zostaną jeszcze bardziej ograniczone. Dlaczego? Bo miedzy innymi, co jest nie tylko nielogiczne ale jest zwykłym pasożytnictwem, obecne prawo skutkuje tym, że OZZ dostają pieniądze za to, że między innymi moje opracowania (do których nic nie mają owe OZZ), są przeze mnie i moich klientów kopiowane na papier i nośniki CD. Jakim prawem jakakolwiek OZZ pobiera pieniądze za moje dzieła?
Zgadzam się.
Jakby tak podrążyć to podatkiem trzeba by było obłożyć prawie wszystko: długopisy i flamastry, kartki papieru i serwetki, ściany (napisy, sentencje), a przez to materiały budowlane, tablice rejestracyjne (sentencje) i samochody (powielanie w reklamach), koszulki (napisy, sentencje) i inne ubrania, nasze ręce i nogi (taniec, choreografia) i reszta ciała, a na koniec nasze umysły – przecież też i to nie rzadko powielamy czyjeś przemyślenia. I mam pomysł jak wyliczyć ten podatek: roczne przychody * IQ/100 * 10% 🙂
O kurcze nawet nie wiedziałem o tym. Faktycznie lipny ten podatek, zwłaszcza że pieniądze omijają twórców i ich dzieła.
Dobrze, że nie muszę płacić za skopiowane kilobajty danych 🙂
Trza będzie zacząć chodzić wszędzie z dyskiem twardym :)…
nie widzę nas na tej liście: opłata