Poszukiwanie Świętego Graala realizacji celów osobistych albo projektów trwa. Od czasu do czasu pojawiają się “magiczne” metody na sukces. Jedna z regularnie odgrzewanych jest SMART i jej odmiany. Poniżej kolejna próba ożywienia tego tematu i mój komentarz.
Model ZOOM mówi o tym, że każdy cel, który sobie wyznaczasz musi być: (Wyznaczaj cele w modelu ZOOM).
Moim zdaniem, nie ma znaczenia jaki wymyślimy “fajny” akronim SMART, ZOOM itp…każdy cel w swoim opisie ma trzy kluczowe parametry:
- to co chcemy osiągnąć, stworzyć itp.,
- to kiedy planujemy to osiągnąć,
- to jak stwierdzimy, że to osiągnęliśmy.
To zresztą typowe elementy każdej deklaracji jaką jest “umowa na wykonanie dzieła” każdego projektu.Opisywane akronimy (np. SMART) to nic innego jak cechy powyższego planu: konkretny, specyficzny, mierzalny itp. ważne jest to jak stwierdzimy, że cel został osiągnięty. Realizm i ambicja (realny i ambitny cel) to bardzo miękkie atrybuty i w zasadzie one same nie spełniają warunków SMART, bo jak stwierdzimy – mierzalność, że dany cen jest ambitny czy realizowalny ???
Porzekadło, które znam jeszcze z wojska: “najgorszy plan jest lepszy od braku planu”, mój dowódca zawsze mi mówił na zajęciach sztabowych: planujemy tylko po to by upewnić się, że przemyśleliśmy to co zaczniemy robić, a każdy plan potencjalnie może wymagać zmiany i należy być na to przygotowanym.
Planowanie, w tych kategoriach, to strasznie trudne składanie obietnicy sobie, partnerowi handlowemu, itp.., nienawidzą tego menedżerowie bo nienawidzą składania wiążących mierzalnych obietnic. Popatrzcie jaka to wielka jest nienawiść do planowania, np.:
- deklarowanie planów sprzedaży przez menedżerów sprzedaży,
- deklarowanie wyników ekonomicznych przez prezesów spółek (Ci niestety muszą),
- deklarowanie czegokolwiek przez dostawców oprogramowania stosujących moje “kochane” zwinne metody zarządzania czyli kompletny brak jakichkolwiek mierzalnych deklaracji.
A na dodatek stwierdzenie, że deklaracja jest ambitna i zarazem realizowalna…. to już kompletny kosmos – dlatego takich deklaracji nie przewiduje żadna znana mi metodyka zarządzania projektami.
Zaryzykuję tu pewną tezę: jeżeli plan ma być, w momencie planowania, realizowalny to znaczy, że jest to mało ryzykowny cel, wręcz nie jest ryzykiem, a skoro nie jest ryzykowny to nie jest ambitny…. tak więc jednoczesna “ambitność” i “realizowalność” planu to chyba jednak oxymoron…
Tak więc ja jako firma, na nowy rok, wyznaczam sobie kilka celów, są to minimalne przychody czy poziom konkurencyjności ale czy one są ambitne i realizowane? Ambitne jest samo planowanie a ocena realności? Dzisiaj to wróżba.
Dlatego osobiście uważam te akronimy za zabawę, projekt zawsze można zaplanować, a potem rozliczyć, mając: termin, zakres i budżet. To, czy jest to ambitny cel czy nie, nie ma znaczenia, bo nie zawsze cel musi być ambitny (i co to znaczy?). Rzecz polega na tym, by spełniać obietnice lub ich nie składać.
… mój artykuł z 2011 roku na zbliżony temat: SMART i FURPS…
A w smArt to, najczęściej, odpowiednik Achievable, czyli osiągalny. Zdarza się jednak interpretować to “A” jako Ambitny.
Koniec końców, SMART ma tylko przypominać o tym, o czym łatwo zapomnieć w ferworze codziennego planowania. Ma to być łatwy sposób weryfikacji, czy zdefiniowaliśmy cel w sposób sensowny. To od nas – użytkowników tej czy innej “metody” określania celów – zależy, w jaki dokładnie sposób jej użyjemy. Podobnie sytuacja ma się ze wszelkimi metodykami. Mają sens wtedy, kiedy pomagają i przynoszą wartość. W praktyce nie zawsze warto trzymać się literalnie od a do z zapisów, czy założeń takich narzędzi. Ważne, aby wszelkie decyzje, czy to o ich trzymaniu się, czy też o nie trzymaniu, podejmować świadomie i w sposób przemyślany, tak samo jak należy stosować SMARTy, ZOOMy, czy wszelkie inne skróty.
To prawda, PMBook, BABoK, zasady Prince2 to wielkie listy kontrolne do przemyślenia a nie do wykonywania wprost, to fakt. Wydaje mi się, że czym innym jest jest luźny zestaw “oczekiwań” (do takich zaliczam owe SMART) a czym innym “trójkąt projektowy” (zakres, termin, budżet), to drugie jest konkretne ;). Na pewno taki SMART zmusza do pewnych przemyśleń i dobrze ale metodą prowadzenia projektu bym tego nie nazwał. 🙂
Podoba mi się Pana spojrzenie na S.M.A.R.T-owność celów.
Jak dla mnie najważniejsze w definiowaniu Celów jest, aby wszyscy biorący udział w ich realizacji wierzyli w ich sens.
Co do planowania jako upewnienia się to bardzo mądre stwierdzenie. Ja zawsze uważałem, że plany są po to, aby je zmieniać, czyli mierzyć zmianę 🙂
Wtedy Cele mogą być gigantyczne – jak budowa katedry Sagrada de Familia, czy choćby największego budynku na Ziemi Sky City One – w 90 dni!
Ja zawsze pytam: jak się mierzy to, że coś już jest SMART?