Dwa i pół roku temu w artykule Prawo autorskie i wartości niematerialne dokonałem analizy systemowej praw niematerialnych. Dzisiaj kilka słów na temat analizy modeli rynkowych.

Gazeta Prawna opublikowała niedawno artykuł bazujący na badaniach i wnioskach firmy [[PwC]]:

Nawet 7,5 mln Polaków korzysta z nielegalnych treści w internecie – pod tym względem znajdujemy się w absolutnej światowej czołówce. Czy ogólnospołeczne przyzwolenie na piractwo doprowadzi artystów i branżę rozrywkową na skraj bankructwa? A może dystrybutorzy i producenci po części sami ponoszą winę za obecny stan rzeczy? […]

Skoro problem piractwa dotyczy już co piątego Polaka oraz 94 proc. aktywnych internautów, to z pewnością muszą istnieć przyczyny, które powodują dynamiczny wzrost skali tego zjawiska. O ile organizacje antypirackie starają się nas przekonać, że owe przyczyny leżą tylko po stronie samych internautów, o tyle rzeczywistość jest zdecydowanie bardziej złożona. Dlatego też na problem piractwa warto spojrzeć zarówno z perspektywy producentów i dystrybutorów treści, jak również samych użytkowników.

Wnioski autorów raportu:

Czy w walce z piractwem można zwyciężyć? Nie. Tak, jak wiele innych niepożądanych zjawisk społecznych, tak również piractwo zawsze będzie obecne w internetowym krajobrazie. Z pewnością można jednak znacząco zmniejszyć skalę tego zjawiska, a przynajmniej dynamikę jego ekspansji. Autorzy raportu ?Analiza wpływu zjawiska piractwa treści wideo na gospodarkę w Polsce? przedstawiają kilka konkretnych rozwiązań na trzech głównych polach – edukacji użytkowników, działań, uatrakcyjnienia oferty przez dystrybutorów oraz rozwiązań prawnych. (źr. Rzeczpospolita Piratów – po co płacić, skoro można ściągnąć? – GazetaPrawna.pl).

z którymi się niestety kompletnie nie zgadzam.Proponuję przeczytać teraz cały ten artykuł, choć i bez tego dalsza część tego wpisu powinna być dość zrozumiała. PwC przedstawiła wyniki badań statystycznych i sugestie przyczyn prezentowane przez ankietowanych dystrybutorów, innymi słowy zadała wiele pytań i uporządkowała odpowiedzi na nie (nie nazywał bym tego analizą). Znamienne jest także to, że Raport ?Analiza wpływu zjawiska piractwa treści wideo na gospodarkę w Polsce? przygotowany przez PwC przygotowano na zlecenie Stowarzyszenia Dystrybutorów Programów Telewizyjnych “Sygnał”. Nie mam podstaw do oskarżania PwC o stronniczość, ale na pytanie: czy Stowarzyszenie promowało by raport uderzający w ich interesy, sami Państwo musicie sobie odpowiedzieć, ja jestem wyłącznie niezależnym analitykiem 🙂 i na tym się skupię.

Model obecnego rynku praw autorskich

Poniżej diagram obrazujący kluczowe etapy dystrybucji utworów objętych prawem autorskim:

Obecny rynek praw autorskich

Kluczowe wnioski: nielegalny nabywca utworu wybiera kanał dla niego mniej kosztowny. Uznać należy fakt, że hamulce natury etycznej nie funkcjonują, nielegalny nabywca nie ma żadnego poczucia nieuczciwości swojego postępowania (co pokazują cytowane badania).

PwC sugeruje działania na polach “edukacji użytkowników, działań, uatrakcyjnienia oferty przez dystrybutorów oraz rozwiązań prawnych”. Moim zdaniem: edukacja do tej pory nie zadziałała więc dlaczego miała by teraz zadziałać? Uatrakcyjnianie oferty dystrybutorów, jako sposób na ograniczenie piractwa, to wiara w to, że argument “film jest niedostępny w Polsce, dlatego kradnę” jest szczery. Moim zdaniem udostępnienie materiału w Polsce natychmiast zostanie potraktowane drugim argumentem piratów: “nie stać mnie więc kradnę, bo chce obejrzeć”. Natomiast rozwiązania prawne, jeżeli nie będą korespondowały z realiami, będą jeszcze bardziej sztuczne, staną się narzędziem represji, których adresowanie już jest koniunkturalne, co  widać po mniej lub bardziej nieetycznych działaniach, reprezentujących Dystrybutorów,  organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi (np. nieuprawnione naloty na kluby muzyczne, szantażowanie kontrolami, ataki na twórców niebędących członkami tych organizacji, opodatkowanie czystych nośników danych  itp.).

Forsowanie modelu represyjnego (prawo i jego siłowe egzekwowanie) spowoduje przeniesienie znacznych kosztów egzekwowania opłat licencyjnych na Państwo, a powinny one być w 100% ponoszone przez zainteresowanych. Dlaczego? Bo prawo autorskie to sfera prawa cywilnego, gdzie każdy z nas sam pilnuje swoich praw (nie ścigamu to nikogo z urzędu). Dalej, bo cena utworu na rynku jest ceną czysto umowną, koszty produkcji i dystrybucji są relatywnie niskie (wyprodukowanie 1000 egzemplarzy płyty z muzyką to koszt rzędu 3-4 tys. zł), wystarczy porównać ceny detaliczne płyt muzyki poważnej (prawa wielu autorów już wygasły) z cenami najdroższych płyt na półkach tego samego salonu muzycznego.

Całkowita kontrola nad kanałem dystrybucji

Alternatywą jest całkowite przejście na dystrybucję elektroniczną:

Kanał dystrybucji wersji elektronicznych utworów

Możliwą już dziś (i stosowaną) alternatywą jest kanał elektroniczny pokazany wyżej. Ostateczny odbiorca ma dostęp wyłącznie do odsłuchu. Własnoręczne, niskim nakładem pracy i kosztów, wykonanie wysokiej jakości egzemplarza możliwego do powielania poza siecią dystrybucji, jest praktycznie niemożliwe dla większości ludzi. Możliwy jest więc model sprzedaży  bazujący na opłacie za transfer danych. Technicznie możliwe jest bilingowanie (naliczanie opłat) odbiorców za transfer, możliwe jest bilingowanie źródeł danych (twórcy, dystrybutorzy utworów).

Jakie z tego płyną wnioski? Skoro technologia dystrybucji treści w postaci elektronicznej jest dostępna u operatorów sieci i wystarczy jej jedynie użyć, wartość dodana Dystrybutora spada. Łatwość dostępu do Internetu i utrata monopolistycznej pozycji przez obecnych Dystrybutorów spowoduje spadek (urealnienie) cen. Znaczny spadek wartości dodanej Dystrybutora, jako dodatkowego pośrednika w tym łańcuchu dystrybucji, może doprowadzić do znacznego (możliwe, że całkowitego) wyrugowania Dystrybutorów z rynku (jest to dla nich ogromne ryzyko!).
Moim zdaniem walka z piractwem metodą uszczelniania i tak już tonącego, dziurawego jak sito, statku to tylko przedłużanie agonii tego modelu rynkowego (ale podtrzymywanie dużych zysków u Dystrybutorów). W czasach gdy utwory miały postać wyłącznie zmaterializowaną i trudną do powielenia (płyta, kaseta) doskonale sprawdzało się prawo strzegące wartości materialnych. Wartości niematerialne są nadal słabo pojmowane (i tak moim zdaniem pozostanie, pisałem o tym już w 2009 roku w artykule Prawo autorskie czyli model biznesowy …) i próby ich zrównywania z materialnymi pozostaną na papierze.Poniżej model obrazujący te prawa:

Dzieło model pojęciowy

(powyższy diagram pochodzi z artykułu Prawo autorskie i wartości niematerialne – analiza systemowa)

Na pewno ważne jest by ustawodawca nazwał i regulował te prawa, dając autorom podstawę do ochrony ich interesu. w prawie cywilnym, ale nie widzę sensu, by ustawodawca brał na siebie koszty egzekwowania tych praw (np. ściganie z urzędu czy pobierania podatku za czyste nośniki). To powinno być zmartwieniem autorów, zmusi ich to urealnienia modeli biznesowych sprzedaży wiedzy, sztuki, usług o charakterze dzieła. Obecne inicjatywy ustawodawcze, zmierzające do wzrostu restrykcji, postrzegam jako efekty lobbingu firm osiągających bardzo duże, bierne zyski z egzekwowania praw autorskich. Publikowanie takich raportów jak ten tu cytowany, jest w moich oczach takim lobbowaniem.  Jeżeli technologia sprawiła, że pewne modele biznesowe przestały być skuteczne, należy się  z tym pogodzić. Jeżeli większość ludzi nie rozumie istoty praw i wartości niematerialnych, walka z tym jest moim zdaniem syzyfową pracą.  Należy modele biznesowe zweryfikować, uczynić je realnymi w stosowaniu, pomysły na zyski realnymi w egzekwowaniu w warunkach obecnego świata. W przeciwnym wypadku skazujemy się na walkę z prawami fizyki, a ta jest z góry przegrana. Moim zdaniem w walce z piractwem można zwyciężyć: należy zrozumieć warunki jakie tworzy postęp technologiczny i dostosować się. Woda zawsze płynie z góry na dół i omija przeszkody, tak samo rozwija się wolny rynek, próby “zawracania wody kijem” są z góry skazane na niepowodzenie. To o czym pisałem w 2009 roku zaczyna się materializować…

___

Powyższy artykuł to także przykład tego czym różni się proste zebranie i uporządkowanie danych (taką pracę wykonało PwC) od ich analizy i podjęcia próby wyjaśnienia tego co te dane zawierają: stworzenie modelu i ocena na ile wyjaśnia on (model) zebrane dane. PwC poprzestało na zebranych sugestiach samych ankietowanych. Powyżej widać, że zbudowany model mechanizmu dystrybucji wartości niematerialnych nie potwierdza tych sugestii, np. tezy jakoby wzrost restrykcji prawnych prowadził do uzdrowienia sytuacji. Na tym polega wyższość analizy systemowej i modelowania (rozumowanie dedukcyjne) nad prostym wyciąganiem wniosków statystycznych (rozumowanie indukcyjne). Tu zacytuję Galileusza: “Nagromadzenie danych to nie jest jeszcze nauka.”

Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński: autor, badacz i praktyk analizy systemowej organizacji: Od roku 1991 roku, nieprzerwanie, realizuje projekty z zakresu analiz i projektowania systemów, dla urzędów, firm i organizacji. Od 1998 roku prowadzi samodzielne studia i prace badawcze z obszaru analizy systemowej i modelowania (modele jako przedmiot badań: ORCID). Od 2005 roku, jako nieetatowy wykładowca akademicki, prowadzi wykłady i laboratoria (ontologie i modelowanie systemów informacyjnych, aktualnie w Wyższej Szkole Informatyki Stosowanej i Zarządzania pod auspicjami Polskiej Akademii Nauk w Warszawie.) Oświadczenia: moje badania i publikacje nie mają finansowania z zewnątrz, jako ich autor deklaruję brak konfliktu interesów. Prawa autorskie: Zgodnie z art. 25 ust. 1 pkt. 1) lit. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych zastrzegam, że dalsze rozpowszechnianie artykułów publikowanych w niniejszym serwisie jest zabronione bez indywidualnej zgody autora (patrz Polityki Strony).

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Jarosław Fałdziński

    Ciekawy artykuł. Czy jednak nowy model (bez dystrybutorów) okaże się skuteczny? Mam wątpliwości. Wystarczy, że znajdzie się jeden osobnik potrafiący wykonać kopię dobrej jakości, a stanie się ona dostępna dla mas. Chyba, że… cena detaliczna spadnie do poziomu akceptowalnego dla większości potencjalnych odbiorców a ich odczucie wydatku stanie się słabsze od chęci wynagrodzenia twórcy!

    1. Jaroslaw Zelinski

      Ideał polegający na 100% dystrybucji dzieł niematerialnych przez sieć jest raczej nieosiągalny, jednak faktycznie to cena (jej poziom) stanowi (lub nie) próg opłacalności tworzenia pirackich kopii 9pisałem o tym już kiedyś). Widać to na rynku książek: wydawane są na kiepskim papierze w miękkiej oprawie, co pozwoliło sprowadzić cenę do poziomu, który czyni wykonanie kserokopii lub skanu nieopłacalnym. Co do ostatniego zdania, to moim zdaniem przytłaczającej większość ludzi albo kompletnie nie interesuje wynagrodzenie twórcy (i to czy wystarcza mu na życie) albo uznają oni, że tantiemy są za wysokie bo “skoro ja zarabiam ciężką praca 1200zł.m-c to dlaczego autorowi książki…. to mierzenie własna miarką (jak wykazała psychologia: nieuniknione).

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.