Wstęp

Analizy sys­te­mo­we jako narzę­dzia decy­zyj­ne, są wyko­rzy­sty­wa­ne do roz­wią­zy­wa­nia pro­ble­mów spo­łecz­nych, eko­no­micz­nych i wie­lu innych, ich celem jest wyja­śnia­nie i opi­sy­wa­nie mecha­ni­zmów funk­cjo­no­wa­nia wyja­śnia­ją­cych zacho­wa­nie bada­ne­go sys­te­mu. Podstawowymi narzę­dzia­mi ogól­nej ana­li­zy sys­te­mo­wej są ana­li­zy poję­cio­we i mode­lo­wa­nie. Analiza sys­te­mo­wa to nauka inter­dy­scy­pli­nar­na, tu zosta­ła wyko­rzy­sta­na w celu wyja­śnie­nia róż­ni­cy wyna­gro­dzeń w róż­nych Państwach.

Lektura wpi­sów na stro­nach lob­by­stów WEI (Warsaw Enterprise Institute) i CAS (Centrum im. Adama Smitha) sta­no­wi dla mnie czę­sto mate­riał badaw­czy. Tym razem moje zain­te­re­so­wa­nie wzbu­dził felie­ton Pana prof. Roberta Gwiazdowskiego (dok­tor habi­li­to­wa­ny nauk praw­nych, wykła­dow­ca Uczelni Łazarskiego), zaczy­na­ją­cy się od słów:

Zacząć muszę dziś od pochwał. Dla sie­bie same­go. Moja cier­pli­wość do bojow­ni­ków o rów­ność i spra­wie­dli­wość spo­łecz­ną kie­dyś spo­wo­du­je, że anio­ły mnie żywe­go do nie­bios poniosą.Czytam kie­ro­wa­ne do sie­bie pyta­nie: dla­cze­go pen­sje prze­cięt­ne­go Polaka nie mogą być na pozio­mie prze­cięt­ne­go Niemca? (źr.: Skąd się bio­rą wyso­kie pen­sje – WEI). 

Zanim jed­nak odnio­sę się do tre­ści ww. felie­to­nu, jako wpro­wa­dze­nie krót­ka ana­li­za sys­te­mo­wa tego obsza­ru eko­no­mii, któ­ry przy­wo­łu­je Pan Gwiazdowski.

Wynagrodzenie a praca

Podstawowymi poję­cia­mi w eko­no­mii są poję­cia wymia­ny i kosz­tu. 1 . Popatrzmy na sys­te­mo­we podej­ście do ana­li­zy pra­cy i wyna­gro­dze­nia za nią (wyna­gro­dze­nia z per­spek­ty­wy ich mini­mal­nych i mak­sy­mal­nych pozio­mów oraz ich roz­war­stwie­nia opi­sa­łem w arty­ku­le Systemowe pod­sta­wy oce­ny wyna­gro­dzeń i podat­ków w eko­no­mii).

Najprostszą for­mą wymia­ny na ryn­ku jest pra­ca w zamian za utrzy­ma­nie. Innymi sło­wy: aby ktoś (pra­co­bior­ca, pra­cow­nik) wyko­ny­wał dla nas (pra­co­daw­ca) pra­cę, prze­ka­zu­jąc nam jej efek­ty, musi­my go w zamian utrzy­my­wać czy­li dać mu wikt i opie­ru­nek” oraz zapew­nić pewien mini­mal­ny poziom rege­ne­ra­cji w prze­rwach od pra­cy i warun­ki utrzy­ma­nia zdol­no­ści do pra­cy, lub wypła­cić ekwi­wa­lent w posta­ci środ­ków płat­ni­czych (jest to tak zwa­ne mini­mum socjal­ne, poni­żej tego pro­gu był­by to wyzysk lub nie­wol­nic­two). Aby nie kom­pli­ko­wać tych roz­wa­żań, abs­tra­hu­je­my od rodza­jów prac wno­szą­cych dodat­ko­wą war­tość dodaną.

Poniższy dia­gram obra­zu­je sytu­ację, w któ­rej mamy dwóch pra­cow­ni­ków i tę samą pra­cę do wykonania.

Dwóch pra­cow­ni­ków wyko­nu­je iden­tycz­ną pra­cę na zasa­dach jak wyżej, w związ­ku z tym, otrzy­mu­ją iden­tycz­ne wyna­gro­dze­nie w posta­ci utrzy­ma­nia. Jeżeli utrzy­ma­nie zosta­ło­by im zamie­nio­ne na ekwi­wa­lent w pie­nią­dzu, otrzy­ma­li­by wyna­gro­dze­nie w okre­ślo­nej walu­cie, sta­no­wią­ce rów­no­war­tość (ekwi­wa­lent) kosz­tów utrzy­ma­nia i rege­ne­ra­cji. Oczywistym jest, że to wyna­gro­dze­nie, w okre­ślo­nej walu­cie, jako ekwi­wa­lent, pozwa­la nabyć dobra sta­no­wią­ce opi­sa­ny wikt i opie­ku­nek i pozwo­lić na rege­ne­ra­cję sił. Była by to pen­sja tych pra­cow­ni­ków. Skoro to ekwi­wa­lent, była by iden­tycz­na dla obu, bo obaj wyko­nu­ją iden­tycz­na pracę.

Na dia­gra­mie powy­żej, patrząc od dołu, mamy: sym­bol pra­cow­ni­ka repre­zen­tu­ją­cy okre­ślo­ną pra­cę wyko­na­ną, nad nim sym­bol wyna­gro­dze­nia w natu­rze czy­li ów wikt i opie­ru­nek oraz czas i środ­ki na rege­ne­ra­cję, dalej odpo­wia­da­ją­cą temu war­tość wyra­żo­ną (wypła­co­ną) w pie­nią­dzu (jakaś okre­ślo­na walu­ta), i na samym wierz­chu dobra, któ­re moż­na nabyć za pie­nią­dze sta­no­wią­ce to wyna­gro­dze­nie (w okre­ślo­nej lokal­nej walu­cie). Zakładając, że pie­niądz to ekwi­wa­lent war­to­ści dóbr wymie­nia­nych (naby­wa­nych i sprze­da­wa­nych), wyna­gro­dze­nie w natu­rze jest toż­sa­me z pro­duk­ta­mi naby­wa­ny­mi za to wynagrodzenie.

Na dia­gra­mie przed­sta­wio­no dwa pio­no­we łań­cu­chy war­to­ści, dla dwóch pra­cow­ni­ków (i ich wyna­gro­dzeń) A i B. Gdyby obaj ci pra­cow­ni­cy pra­co­wa­li w tym samym kra­ju, to obra­ca­li by tą samą walu­tą i na każ­dym pozio­mie mie­li­by­śmy ekwi­wa­lent­ność wyna­gro­dzeń bez wzglę­du na ich for­mą (pie­nią­dze lub w naturze).

Co się sta­nie, jeże­li obaj będą żyli na obsza­rze dwóch róż­nych państw obra­ca­ją­cych róż­ny­mi walu­ta­mi? Otóż kur­sy walut to sku­tek spe­ku­la­cji na walu­tach (wystar­czy śle­dzić kur­sy walut na gieł­dach by to dostrzec), w efek­cie ceny takich samych pro­duk­tów już nie są ekwi­wa­lent­ne, jeże­li tyl­ko kurs walu­ty sta­nie się przed­mio­tem spe­ku­la­cji na ryn­ku (a tak teraz jest), war­tość towa­ru wyra­żo­na w pie­nią­dzu w jed­nym kra­ju, nie będzie ekwi­wa­len­tem war­to­ści ana­lo­gicz­ne­go towa­ru w kra­ju dru­gim. Skoro zaś wyna­gro­dze­nia są wypła­ca­ne nie w natu­rze a w okre­ślo­nej walu­cie, to sta­ją się one nie­ekwi­wa­lent­ne w rela­cji mię­dzy tymi dwo­ma pań­stwa­mi. Innymi sło­wy: ta sama pra­ca będzie w natu­rze war­ta tyle samo w obu kra­jach: wikt i opie­ru­nek. Jednak za wyna­gro­dze­nie w kra­ju A może­my nie pokryć kosz­tów utrzy­ma­nia w kra­ju B z uwa­gi na sztucz­ne róż­ni­ce kur­so­we, czy­li ekwi­wa­lent­ność war­to­ści pro­duk­tów jest ale ich cen (ta sama war­tość wyra­żo­na w pie­nią­dzu) już nie. Innymi sło­wy: w dwóch róż­nych kra­jach za tę sama pra­cę pra­cę dosta­nie­my od pra­co­daw­cy iden­tycz­ny posi­łek, jed­nak nie jest praw­dą, że war­tość posił­ku wyra­żo­na w walu­cie w kra­ju A pokry­je koszt iden­tycz­ne­go posił­ku w walu­cie kra­ju B.

Szary obszar na powyż­szym dia­gra­mie repre­zen­tu­je gra­ni­cę Państw, co w efek­cie ozna­cza, że nie jest moż­li­wa wymia­na pra­cy w natu­rze, moż­li­we jest wyłącz­nie korzy­sta­nie z walu­ty i kur­su wymia­ny, któ­ry od lat nie sta­no­wi już żad­ne­go tak zwa­ne­go pary­te­tu, jest sztucz­nym spe­ku­la­cyj­nym kur­sem przeliczenia.

W efek­cie to, że w kra­ju A ktoś zara­bia kwo­to­wo wię­cej niż w kra­ju B, ozna­cza tyl­ko i wyłącz­ne to, że kurs walu­ty jest wyso­ki w kra­ju A. Doprowadzenie to sta­nu, w któ­rym sam pie­niądz stał się towa­rem, spo­wo­do­wa­ło to, że cena pie­nią­dza pod­le­ga pra­wu popy­tu i poda­ży (a nie powin­na, jeże­li pie­niądz miał­by pary­tet w natu­rze jak to było pier­wot­nie) czy­li jest popyt na daną walu­tę to jej war­tość rośnie, co nie ma nic wspól­ne­go ze wzro­stem war­to­ści (przy­dat­no­ści) towa­ru jaki moż­na za nią kupić. W kra­jach eko­no­micz­nie słab­szych popyt na walu­tę kra­jów sil­niej­szych gospo­dar­czo jest wyż­szy, co pro­wa­dzi do wzro­stu kur­su walu­ty kra­jów sil­niej­szych w kra­jach słab­szych (co widać na gieł­dach). W efek­cie obser­wu­je­my zja­wi­sko wyż­szych zarob­ków” w kra­jach eko­no­micz­nie sil­niej­szych, i nie jest to efek­tem wyż­szej wydaj­no­ści pra­cy w tych kra­jach (tacy sami ludzie, taka sama pra­ca), jest to skut­kiem uryn­ko­wie­nia pie­nią­dza jako towaru.

Z tego powo­du np. obec­nie Niemcy zara­bia­ją wię­cej niż Polacy, ale tyl­ko w walu­cie, bo kasjer­ka w Lidlu w Niemczech wyko­nu­je tę samą pra­cę i je tyle samo co kasjer­ka w Lidlu w Polsce (jest to pew­ne uprosz­cze­nie ale nie ma ono wpły­wu na opi­sa­ne zja­wi­sko). Ta krót­ka ana­li­za to tak­że mój malut­ki głos w kwe­stii wej­ścia Polski do stre­fy Euro, nie jest to pro­ste z punk­tu widze­nia okre­su przej­ścio­we­go dla gospo­dar­ki, ale doce­lo­wo ma głę­bo­ki sens bo wyrów­na nie­rów­no­ści np. wynagrodzenia.

Co pisze Pan prof. Gwiazdowski?

Chleb w Polsce kosz­tu­je ok. 2,6 zł a w Niemczech ok. 5,6 zł, jest to ten sam chleb. (http://​www​.ceny​na​swie​cie​.pl/​c​e​n​a​-​c​h​l​e​b​a​-​w​-​p​o​l​s​c​e​,​2​5​0​,1/) co sta­no­wi pra­wie dwu­krot­na róż­ni­cę, jed­nak kasjer­ka w Polsce i w Niemczech je tyle samo kana­pek na śnia­da­nie, czy­li jako pra­cow­nik kosz­tu­je tyle samo. Pan Gwiazdowski pisze:

Bo wskaź­nik aktyw­no­ści zawo­do­wej w Polsce wyno­si oko­ło 70%, a w Niemczech oko­ło 80%. Bo wydaj­ność pra­cy przy­pa­da­ją­ca na jed­ną godzi­nę pra­cy jed­ne­go zatrud­nio­ne­go wyno­si w Polsce oko­ło 15 euro, a w Niemczech oko­ło 45 euro. Bo PKB per capi­ta wyno­si w Niemczech oko­ło 40 tys. euro, a w Polsce 12 tys. euro.

Czym jest wskaź­nik aktyw­no­ści zawo­do­wej? Ano jest to:

Procentowy udział aktyw­nych zawo­do­wo (czy­li osób pra­cu­ją­cych lub nie­pra­cu­ją­cych a zain­te­re­so­wa­nych pod­ję­ciem pra­cy – bez­ro­bot­nych) w ogól­nej licz­bie lud­no­ści danej kate­go­rii wyróż­nia­nej ze wzglę­du na wiek, poziom wykształ­ce­nia, stan cywil­ny itp. Najczęściej i zgod­nie z BAEL (Badaniem Aktywności Ekonomicznej Ludności) współ­czyn­nik aktyw­no­ści zawo­do­wej wstę­pu­je jako udział pra­cu­ją­cych w ogól­nej licz­bie lud­no­ści w wie­ku 15 lat i wię­cej. Podstawowa mia­ra ryn­ku pra­cy. (źr. współ­czyn­nik aktyw­no­ści zawo­do­wej lud­no­ści – Rynek Pracy) 

Wskaźnik ten nijak się ma do pra­cy wyko­ny­wa­nej i jej war­to­ści. Wartość tej samej pra­cy w Polsce i w Niemczech wyra­żo­ny w EUR, nie ma żad­ne­go sen­su z powo­dów wyżej opi­sa­nych, podob­nie jak PKB (ten wskaź­nik tak­że nijak się ma do war­to­ści miski zupy).

Pan Gwiazdowski pisze dalej:

I dla­te­go kasjer­ka w Lidlu w Warszawie, choć nie pra­cu­je mniej wydaj­nie od kasjer­ki w Lidlu w Berlinie mniej od niej zara­bia. Bo w Lidlu w Berlinie robią zaku­py pra­cow­ni­cy fir­my Bayer, któ­ra pro­du­ku­je mię­dzy inny­mi inno­wa­cyj­ne lekar­stwa sprze­da­wa­ne dro­go na całym świe­cie, więc jej pra­cow­ni­cy zara­bia­ją wię­cej, niż pra­cow­ni­cy Polfarmy w Warszawie i mogą zapła­cić wię­cej za pra­cę kasje­rek w Lidlu, któ­re sprze­da­ją im piwo.

Czym przy­zna­je mi rację, gdy pisze o kasjer­ce w Lidlu, ale potem pisze, że robią tam zaku­py pra­cow­ni­cy jakiejś fir­my, robią jed­nak te zaku­py w swo­jej lokal­nej walu­cie a nie w zło­tów­kach. Co cie­ka­we, tak się skła­da, że tablet­ki fir­my BAYER w Niemczech, w Polsce, na świe­cie, słu­żą nam wszyst­kim do tego same­go, ich war­tość użyt­ko­wa jest taka sama. Skąd tak róż­ne licz­by? Pan Gwiazdowski skrzęt­nie pomi­ja zja­wi­sko, któ­re opi­sa­łem na początku.

Kto tu ma rację? Każdy kto był w stre­fie EUR, wie że róż­ni­ce cen w tej stre­fie, mię­dzy kra­ja­mi, są raczej kosme­tycz­ne (nie więk­sze niż te pomię­dzy cena­mi piwa czy kawy w Warszawie i np. Lublinie), wła­śnie dla­te­go, że nie wystę­pu­je mecha­nizm spe­ku­la­cyj­nej wymia­ny walut: Europa ma tyl­ko jed­ną wspól­ną walu­tę. Wielka Brytania się bro­ni się przed EUR bo ich walu­ta na ryn­ku walut ma więk­szą war­tość niż EUR (ana­lo­gicz­nie Frank Szwajcarii) dla­te­go dla miesz­kań­ca stre­fy EUR Wielka Brytania i Szwajcaria to dro­gie kra­je, tak jak dla nas dro­ga jest Unia (ale te kra­je dobrze na tym wycho­dzą i dla­te­go bro­nią się przed Euro, taka mała for­ma egoizmu 🙂 ).

Jeżeli wyna­gro­dze­nia są wypła­ca­ne w lokal­nych walu­tach, to róż­ni­ce wyna­gro­dzeń pomię­dzy pań­stwa­mi mają iden­tycz­ny cha­rak­ter jak róż­ni­ce kur­sów walut i cen chle­ba: są efek­tem spe­ku­la­cji kur­sa­mi walut. To dla­te­go opła­ci się pro­du­ko­wać np. w Polsce a sprze­da­wać w Niemczech. Brak ceł powo­du­je, że kra­je o niż­szym kur­sie walu­ty są dre­no­wa­ne przez kra­je o wyż­szym kur­sie z uwa­gi na kosz­ty pra­cy, w efek­cie ta róż­ni­ca kur­sów się utrzy­mu­je. Brak ceł nie ma zna­cze­nia w stre­fie EUR, brak ceł poza nią nie­ste­ty szko­dzi pań­stwom o słab­szej walucie.

Wnioski

Badając sys­tem war­to­ści dóbr i kur­sów walut, nie widzę innej przy­czy­ny róż­nic wyna­gro­dzeń niż spe­ku­la­cja walu­ta­mi na ryn­kach mię­dzy­na­ro­do­wych (ten fakt potwier­dzi każ­dy nasz emi­grant np. na wyspy bry­tyj­skie). Co naj­wy­żej mogę dodać, że z powo­dów praw­nych (pra­wo pra­cy) mar­że w Polsce są wyż­sze z powo­du zani­ża­nych wynagrodzeń.

Proszę zwró­cić uwa­gę, że odej­ście od wyna­gro­dze­nia w natu­rze powo­du­je men­tal­ne” oddzie­le­nie war­to­ści pra­cy od jej kosz­tu wyra­żo­ne­go w pie­nią­dzu (bez tego nikt nie pra­co­wał by poni­żej mini­mum socjal­ne­go, bo by po pro­stu nie prze­żył zbyt dłu­go). Na dia­gra­mie powy­żej, są dwie pozio­me linie prze­ry­wa­ne, poka­zu­ją­ce gra­ni­ce ode­rwa­nia pary­te­tu war­to­ści pra­cy od jej kosz­tu wyra­ża­ne­go w walu­cie (w pie­nią­dzu). W efek­cie pra­co­bior­ca, nego­cju­jąc z pra­co­daw­cą wyna­gro­dze­nie, nego­cju­je zupeł­nie abs­trak­cyj­ną, ode­rwa­ną od rze­czy­wi­sto­ści kwo­tę, któ­ra nie jest pary­te­tem pra­cy a suchą licz­bą, jak każ­da inna. Wyrażanie wyna­gro­dze­nie w pie­nią­dzu i uryn­ko­wie­nie wyso­ko­ści pła­cy, spo­wo­do­wa­ło zerwa­nie wię­zi mię­dzy pra­cą (jej efek­tem, pro­duk­tem) a kosz­ta­mi utrzy­ma­nia wyko­nu­ją­ce­go pra­cę. To klu­czo­wa cecha tak zwa­ne­go kapi­ta­li­zmu i libe­ra­li­zmu ryn­ko­we­go: zerwa­nie pary­te­tu pra­cy i pła­cy i uczy­nie­nie z pra­cy pro­duk­tu na gieł­dzie, zaś z pie­nią­dza towa­ru rynkowego.

Pan prof. Gwiazdowski pisze:

Dzięki wie­dzy, inno­wa­cyj­no­ści i dobrej orga­ni­za­cji wie­lu Niemców zara­bia dużo, bo fabry­ki w któ­rych pra­cu­ją zara­bia­ją dużo. Jeśli kasjer­ka w Lidlu w Warszawie ma zara­biać tyle co w Berlinie, to cała pol­ska gospo­dar­ka musi dzia­łać jak nie­miec­ka. Ustawą Suweren tego nie zmie­ni. Dziękuję za uwagę.

Niestety sam fakt, że w zakła­dach Bayera (w Lidlu też) pra­cu­ją Ci sami Polacy co w Polsce (bo wie­lu tam wyemi­gro­wa­ło), a w Polskich zakła­dach są wyko­rzy­sty­wa­ne maszy­ny (tech­no­lo­gie) kupo­wa­ne np. w tych­że Niemczech, pozwa­la mi stwier­dzić, że nie jest praw­dą, że pol­ska gospo­dar­ka (rozu­mia­na jako jej zaawan­so­wa­nie tech­nicz­ne) jest inna niż nie­miec­ka, jest ina­czej zarzą­dza­na i ina­czej (mniej niż w Niemczech) regu­lo­wa­na i tu upa­tru­ję przy­czyn różnic.

__________________
  1. 1.

Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński: autor, badacz i praktyk analizy systemowej organizacji: Od roku 1991 roku, nieprzerwanie, realizuje projekty z zakresu analiz i projektowania systemów, dla urzędów, firm i organizacji. Od 1998 roku prowadzi samodzielne studia i prace badawcze z obszaru analizy systemowej i modelowania (modele jako przedmiot badań: ORCID). Od 2005 roku, jako nieetatowy wykładowca akademicki, prowadzi wykłady i laboratoria (ontologie i modelowanie systemów informacyjnych, aktualnie w Wyższej Szkole Informatyki Stosowanej i Zarządzania pod auspicjami Polskiej Akademii Nauk w Warszawie.) Oświadczenia: moje badania i publikacje nie mają finansowania z zewnątrz, jako ich autor deklaruję brak konfliktu interesów. Prawa autorskie: Zgodnie z art. 25 ust. 1 pkt. 1) lit. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych zastrzegam, że dalsze rozpowszechnianie artykułów publikowanych w niniejszym serwisie jest zabronione bez indywidualnej zgody autora (patrz Polityki Strony).

Ten post ma 5 komentarzy

  1. MikeR

    Kursy walut efek­tem spe­ku­la­cji? Kursy walut są przede wsz­syt­kim efek­tem kil­ku czyn­ni­ków, m.in.: tem­pa wzro­stu PKB, infla­cji, stóp pro­cen­to­wych, zadlu­że­nia, rózni­cy pomię­dzy impor­tem a eks­por­tem, a tak­że czyn­ni­ków ad hoc (vide wczo­raj­sze sank­cje nało­żo­ne na Rosję przez USA i spa­dek kur­su rubla). To prę­dzej spe­ku­la­cja jest efek­tem ist­nie­nia tych czyn­ni­ków, anże­li kurs efek­tem samej spe­ku­la­cji. Spekulacja w tym wypad­ku to co naj­wy­żej sprzę­że­nie zwrot­ne. Dobrym przy­kła­dem są walu­ty car­ry trade.

    1. Jaroslaw Zelinski

      Kurs walu­ty jest usta­la­ny w warun­kach gieł­dy, podob­nie jak kur­sy akcji. Wartość gieł­do­wa spół­ki nie wie­le ma wspól­ne­go z war­to­ścią księ­go­wą, podob­nie jak to, że mini­mal­ne wyna­gro­dze­nie w walu­cie kra­ju A nie­wie­le ma wspól­ne­go z kosz­tem utrzy­ma­nia w kra­ju B. Sam fakt, że spa­dek kur­su dola­ra w cią­gu doby nie powo­du­je znik­nię­cia czę­ści kanap­ki z moje­go tale­rza poka­zu­je, że kur­sy walut są ode­rwa­ne od pary­te­tu wyra­ża­ne­go w jakich­kol­wiek dobrach mate­rial­nych. Nie myl­my gieł­do­wej war­to­ści uncji zło­ta wyra­żo­nej w pie­nią­dzu (danej walu­cie) z nie­zmien­ną w cza­sie masą tej­że uncji złota. 

      Gdybym był wyna­gra­dza­ny w natu­rze, wyna­gro­dze­nie za tę sama pra­cę było iden­tycz­ne w Polsce i Anglii: ta sama por­cja jedze­nia i to samo łóż­ko. Różnice w tych wyna­gro­dze­niach, po prze­li­cze­niu wg. kur­su dnia (albo roku), są wyni­kiem wyłą­cze­nie tego, że ist­nie­je coś takie­go jak prze­licz­nik (kurs) walu­ty A na B. 

      Proszę zwró­cić uwa­gę na to, że w cza­sach gdy nie było poję­cia walu­ty i kur­su walut, posta­wie­nie pira­mi­dy, zam­ku czy kate­dry kosz­to­wa­ło zawsze tyle samo: wyży­wie­nie sto­sow­nej licz­by robot­ni­ków i ewen­tu­al­nie ich rodzin. Region świa­ta nie miał żad­ne­go zna­cze­nia, bo ludzie jedzą i śpią tak samo. Gdyby pol­ski emi­grant na wyspy bry­tyj­skie prze­sy­łał rodzi­nie nie fun­ty a np. kon­ser­wy, to emi­gra­cja zarob­ko­wa była by pozba­wio­na sensu…

  2. MikeR

    Dlaczego wyna­gro­dze­nie w natu­rze za tę samą pra­cę mia­ło­by być takie same w dwóch róż­nych kra­jach gdzie są cho­ciaż­by róż­ne warun­ki kli­ma­tycz­ne o gospo­dar­czych i demo­gra­ficz­nych nie wspominając?

    Dlaczego wybu­do­wa­nie zam­ku w sło­necz­nej Italii mia­ło­by kosz­to­wać tyle samo co w mroź­nej Skandynawii?

    Dlaczego emi­gra­cja zarob­ko­wa była­by pozba­wio­na sen­su gdy­by emi­grant za tę sama pra­cę mógł otrzy­mać w UK 2 lub 3 razy wię­cej kon­serw niż w Polsce?

    1. Jaroslaw Zelinski

      Warunki kli­ma­tycz­ne to szcze­gół do pomi­nię­cia, może­my to wyna­gro­dze­nie wyra­zić w kalo­riach dla wygo­dy i wte­dy zamek w Skandynawii będzie fak­tycz­nie trosz­kę droż­szy. Co do tego ile dają kon­serw za pra­cę, to 2500 kcal w UK i w Polsce to to samo. Zwracam uwa­gę, że koszt budo­wy zam­ku to utrzy­ma­nie robot­ni­ka przy życiu, nikt z nim nie nego­cjo­wał ile i co będzie jadł…

  3. Michał Stachura

    Pan Gwiazdowski widzę osią­ga wyży­ny mani­pu­la­cji albo… sam nie wie o czym pisze.
    Uzasadnianie wyso­ko­ści pen­sji wydaj­no­ścią pra­cy na godzi­nę w Polsce i w Niemczech pomi­nę może mil­cze­niem. Wyobrażam sobie te nie­miec­kie kasjer­ki w Lidlu obsłu­gu­ją­ce klien­tów 3 razy szyb­ciej… i dla­te­go pomi­jam i przemilczam.

    Niewątpliwie pan Gwiazdowski ma dużą wie­dzę i spraw­nie ją uży­wa w celach lob­bo­wa­nia postaw korzyst­nych dla pra­co­daw­ców. Winna sła­bej sytu­acji pra­cow­ni­ka w Polsce pozo­sta­je nie­okre­ślo­na bli­żej gospo­dar­ka, któ­ra nie jest tak dobra jak Niemiecka. Pytanie kie­dy będzie dobra to już pew­nie pan Gwiazdowski będzie infor­mo­wał w kolej­nych arty­ku­łach. Kto wie może docze­ka­my się kolej­ne­go pro­ce­su docho­dze­nia” do cze­goś. Kaczyński docho­dzi do Prawdy, pan Gwiazdowski zacznie docho­dzić do nie­miec­kiej gospodarki.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.