Wstęp

Prawo autor­skie sta­no­wi natu­ral­ny przed­miot zain­te­re­so­wa­nia każ­de­go, kogo efek­ty pra­cy są tym pra­wem chro­nio­ne. Czasami pra­wo to sta­je się przed­mio­tem badań, jak w moim przy­pad­ku, bo nie tyl­ko to co two­rzę, pod­le­ga ochro­nie praw­no­au­tor­skiej, ale też sta­no­wi to war­tość nie­ma­te­rial­ną dla bene­fi­cjen­tów mojej pra­cy: pod­mio­tów będą­cych przed­mio­tem moich audy­tów i ana­liz, prze­ka­zy­wa­ną im war­to­ścią tego co pro­jek­tu­ję: pro­jek­tów rozwiązań. 

Moje bada­nia nie doty­czą jed­nak aktu­al­ne­go sta­nu praw­ne­go, doty­czą mecha­ni­zmu powsta­wa­nia i praw­nej ochro­ny war­to­ści intelektualnych. 

Prawo autor­skie budzi wie­le emo­cji i kon­tro­wer­sji z wie­lu powo­dów. Jednym z nich jest to, że czę­sto sta­wia­ny jest mu zarzut, że jest nie­sku­tecz­ne w pew­nych obszarach:

Dla filo­zo­fa pra­wa wyjąt­ko­wo inte­re­su­ją­cym przed­mio­tem badań są pra­wa autor­skie. Wynika to z fak­tu, iż odkąd poja­wił się Internet, dotych­cza­so­we w peł­ni satys­fak­cjo­nu­ją­ce ure­gu­lo­wa­nia sta­ły się nieskuteczne. 

Autorka powyż­sze­go napi­sa­ła cie­ka­wy esej, do któ­re­go posta­ram się odnieść na grun­cie sys­te­mów infor­ma­cyj­nych i tech­no­lo­gii z nimi zwią­za­nych (wspo­mi­na­ny przez autor­kę Internet tak­że). Jest to pró­ba wyja­śnie­nia kry­ty­ko­wa­ne­go zja­wi­ska jakim jest łatwość kopio­wa­nia, oraz teza i jej obro­na, że nie pra­wo autor­skie jest tu źró­dłem pro­ble­mu a życze­nio­we podej­ście wie­lu posia­da­czy praw mająt­ko­wych, do jego sto­so­wa­nia. W 2012 roku pisa­łem, że nie moż­na się obra­żać” na postęp:

Prostą, nadal funk­cjo­nu­ją­cą, barie­rą blo­ku­ją­cą powie­la­nie (two­rze­nie replik, repro­duk­cji ory­gi­na­łów np. rzeźb) dzieł mate­rial­nych jest wyma­ga­na umie­jęt­ność porów­ny­wal­na do tej, jaką cechu­je się autor ory­gi­na­łu. W przy­pad­ku dzieł nie­ma­te­rial­nych ta barie­ra nie ist­nie­je, bo do sko­pio­wa­nia naj­lep­sze­go nawet utwo­ru lite­rac­kie­go czy muzycz­ne­go wystar­czy np. kom­pu­ter, nie są potrzeb­ne żad­ne, poza obsłu­gą kom­pu­te­ra, umiejętności.

(źr.: Prawo autor­skie i war­to­ści nie­ma­te­rial­ne – ana­li­za sys­te­mo­wa)

Powyższy arty­kuł z 2012 roku, pole­cam jako lek­tu­rę początkową. 

Metoda

Podstawą mojej argu­men­ta­cji jest opra­co­wa­ny i opi­sa­ny w ww. arty­ku­le (Prawo autor­skie i war­to­ści nie­ma­te­rial­ne – ana­li­za sys­te­mo­wa) model poję­cio­wy, opi­su­ją­cy pod­sta­wo­we ter­mi­ny pra­wa autor­skie­go. Kluczowa defi­ni­cja to :

Dz. U. 1994 Nr 24 poz. 83 USTAWA z dnia 4 lute­go 1994 r. o pra­wie autor­skim i pra­wach pokrew­nych
Rozdział 1 Przedmiot pra­wa autor­skie­go
Art. 1. 1. Przedmiotem pra­wa autor­skie­go jest każ­dy prze­jaw dzia­łal­no­ści twór­czej o indy­wi­du­al­nym cha­rak­te­rze, usta­lo­ny w jakiej­kol­wiek posta­ci, nie­za­leż­nie od war­to­ści, prze­zna­cze­nia i spo­so­bu wyra­że­nia (utwór).

  1. W szcze­gól­no­ści przed­mio­tem pra­wa autor­skie­go są utwo­ry:
    1) wyra­żo­ne sło­wem, sym­bo­la­mi mate­ma­tycz­ny­mi, zna­ka­mi gra­ficz­ny­mi (lite­rac­kie, publi­cy­stycz­ne, nauko­we, kar­to­gra­ficz­ne oraz pro­gra­my kom­pu­te­ro­we);
    2) pla­stycz­ne;
    3) foto­gra­ficz­ne;
    4) lut­ni­cze;
    5) wzor­nic­twa prze­my­sło­we­go;
    6) archi­tek­to­nicz­ne, archi­tek­to­nicz­no-urba­ni­stycz­ne i urbanistyczne;…

Uaktualniony i dosto­so­wa­ny do tre­ści niniej­sze­go tek­stu, model poję­cio­wy powyż­szych ter­mi­nów wyglą­da tak:

Model poję­cio­wy pod­sta­wo­wych defi­ni­cji Ustawy . Strzałki z pustym gro­tem to gene­ra­li­za­cje. Strzałki z wypeł­nio­nym gro­tem i gwiazd­ki” to pre­dy­ka­ty (związ­ki zdaniotwórcze).

Oznacza to, że utwór może mieć postać mate­rial­ną np. rzeź­ba lub obraz na płót­nie, lub nie­ma­te­rial­ną np. treść poema­tu lub pro­gram kom­pu­te­ro­wy. Kluczowe dla tre­ści tego opra­co­wa­nia są utwór i jego typy: utwór mate­rial­ny i utwór nie­ma­te­rial­ny, oraz poję­cia ory­gi­na­łu i kopii (repro­duk­cja) utwo­ru mate­rial­ne­go. W przy­pad­ku utwo­ru nie­ma­te­rial­ne­go, nie ist­nie­je poję­cie ory­gi­na­łu, może­my mówić jedy­nie o nośni­ku na jakim został utrwa­lo­ny egzem­plarz utwo­ru, o jego pier­wot­nym utrwa­le­niu i o kolej­nych egzem­pla­rzach. W przy­pad­ku utwo­ru mate­rial­ne­go (np. rzeź­ba wyko­na­na ręka­mi twór­cy), mówi­my o ory­gi­na­le i kopiach (ory­gi­nał ma w sobie indy­wi­du­al­ne cechy jego auto­ra podob­nie jak pismo odręcz­ne!). Pozostaje kwe­stia wize­run­ku (np. zdję­cie rzeź­by, obra­zu, fasa­dy budyn­ku, itp.) i kopii jako reprodukcji.

Bardzo waż­nym ele­men­tem jest okre­śle­nie (i wska­za­nie) utwo­ru pier­wot­ne­go. Ustawa zawie­ra stwier­dze­nie, że utwór to prze­jaw dzia­łal­no­ści twór­czej o indy­wi­du­al­nym cha­rak­te­rze, usta­lo­ny w jakiej­kol­wiek posta­ci”. Chodzi kon­kret­nie o usta­le­nie”, któ­re nale­ży trak­to­wać jak pierw­szą mate­ria­li­za­cję” utwo­ru. Jeżeli w przy­pad­ku np. rzeź­by ona sama jest tym usta­le­niem, tak w przy­pad­ku ukła­du urba­ni­stycz­ne­go, będą to rysun­ki tech­nicz­ne archi­tek­ta-pro­jek­tan­ta (a nie budow­la). Powstałe zabu­do­wa­nia będą już reali­za­cją pro­jek­tu archi­tek­to­nicz­ne­go, któ­ry jest tu utwo­rem pier­wot­nym. Sam budy­nek (jego wybu­do­wa­nie) będzie w prak­ty­ce jedy­nie sta­ran­nym dzia­ła­niem lub dzie­łem (tu rezul­ta­tem) .

Komentarze do tekstu

Piractwo. Podstawowy pro­blem tu to, moim zda­niem, życze­nio­we podej­ście auto­rów. Owszem autor ma tu swo­je pra­wa, pozo­sta­je jed­nak kwe­stia jego zdol­no­ści do ich egze­kwo­wa­nia na grun­cie pra­wa cywil­ne­go. Drugi aspekt to tak zwa­ne tan­tie­my, czy­li bier­ne przy­cho­dy auto­rów. Publikacji na temat eko­no­micz­nej szko­dli­wo­ści bier­nych przy­cho­dów jest nie mało. Bierne przy­cho­dy są tu defi­nio­wa­ne jako dochód pocho­dzą­cy z posia­da­nia i kon­tro­li rzad­kich akty­wów w warun­kach ogra­ni­czo­nej kon­ku­ren­cji lub jej bra­ku ‚” (https://​www​.ben​net​tin​sti​tu​te​.cam​.ac​.uk/​b​l​o​g​/​r​e​n​t​i​e​r​-​c​a​p​i​t​a​l​i​s​m​-​u​k​-​c​a​se/).

Prawo autor­skie mająt­ko­we z zasa­dy daje auto­ro­wi mono­pol na dys­po­no­wa­nie jego utwo­rem. Samo w sobie nie jest to złe, jed­nak do momen­tu, gdy: autor jest utrzy­my­wa­ny ze środ­ków publicz­nych, lub jego utwór ma istot­ne zna­cze­nie spo­łecz­ne. Powstaje pyta­nie; kie­dy i czy, może­my ode­brać auto­ro­wi jego mono­pol? Po dru­gie: autor jako posia­dacz tego mono­po­lu powi­nien sam zadbać o swo­je cywil­ne pra­wa i egze­kwo­wać je. Innymi sło­wy: usta­la­nie nie­eg­ze­kwo­wal­ne­go pra­wa po pro­stu nie ma sen­su, a zrzu­ca­nie jego egze­kwo­wa­nia (prze­rzu­ca­nie wła­snych kosz­tów) na Państwo, wie­lu uzna­je za pasożytnictwo. 

Autor ma mono­pol mająt­ko­wy, jed­nak pra­wa mająt­ko­we pozo­sta­ją przy pra­co­daw­cy, jeże­li utwór powstał na bazie sto­sun­ku pra­cy, i tu wra­ca­my do pro­stej zasa­dy: pra­wa mająt­ko­we ma mece­nas auto­ra. To rodzi kolej­ne pyta­nie: czy tym mece­na­sem może być i kie­dy pry­wat­ny pod­miot a kie­dy Państwo? Jeżeli mece­na­sem jest pod­miot pry­wat­ny wra­ca­my do sytu­acji gdy jest to sam autor (mono­pol). Gdyby Państwo było mece­na­sem, utwór z zasa­dy sta­je się utwo­rem public doma­in (prze­cho­dzi do dome­ny publicz­nej). Tu wkra­cza kwe­stia przej­mo­wa­nia przez Państwo utwo­rów o zna­cze­niu dla funk­cjo­no­wa­nia Państwa i obywateli. 

Autorka pisze:

Mimo upły­wu sie­dem­na­stu lat od stwo­rze­nia Napstera, pierw­szej apli­ka­cji umoż­li­wia­ją­cej maso­wą wymia­nę pli­ków, licz­nych prób ukró­ce­nia pro­ble­mu pirac­twa poprzez ure­gu­lo­wa­nia praw­ne, gło­śne pro­ce­sy sądo­we, poro­zu­mie­nia mię­dzy­na­ro­do­we, blo­ka­dy regio­nal­ne i zabez­pie­cze­nia DMR, pro­ble­mu nie uda­ło się roz­wią­zać, a pirac­two kwitnie.

Samo sta­no­wio­ne pra­wo nie czy­ni nicze­go, jeże­li jest nie­eg­ze­kwo­wal­ne. Oderwanie praw mająt­ko­wych od oso­bi­stych chro­ni (daje taką moż­li­wość) korzy­ści mająt­ko­we posia­da­czy praw mająt­ko­wych, a na ryn­ku auto­rzy utwo­rów rzad­ko są ich posia­da­cza­mi w dłuż­szej per­spek­ty­wie, przej­mu­ją je pra­co­daw­cy, wytwór­nie muzycz­ne, spad­ko­bier­cy itp. Nie raz auto­rzy zby­wa­ją pra­wa mająt­ko­we z powo­du bra­ku środ­ków na swo­je utrzy­ma­nie. Pojęcie pirac­twa – wal­ka a nim – jest prak­tycz­nie w 100% zwią­za­ne z ochro­ną bier­nych docho­dów posia­da­czy praw majątkowych. 

Zapewne z per­spek­ty­wy praw­ni­ka dogma­ty­ka taka argu­men­ta­cja jest bez­war­to­ścio­wa, jed­nak z per­spek­ty­wy sys­te­mo­we­go mode­lu tego zja­wi­ska, tłu­ma­czy prak­tycz­ną bez­sil­ność egze­kwo­wa­nia opłat jaki­mi są tan­tie­my. Uważam, że poję­cie pirac­twa i praw mająt­ko­wych to typo­we życze­nio­we (wish­ful thin­king) myśle­nie zwo­len­ni­ków ścią­ga­nia tan­tiem. Uważam tak­że, że nie jest to pro­blem praw­ny jako sys­te­mu pra­wa, a pro­blem rosz­czeń posia­da­czy praw mająt­ko­wych. Innymi sło­wy łatwo jest usta­lić (usta­no­wić) sobie” takie pra­wo, jed­nak jego nie­sku­tecz­ność jest (powin­na być) pro­ble­mem twór­ców i bene­fi­cjen­tów tego pra­wa, a nie pra­wa jako takie­go. Takie pra­wo, jako pozba­wio­ne logi­ki, nie powin­no nawet powstać. 

Akapit dalej pisze: 

Na jed­ną z przy­czyn takie­go sta­nu rze­czy wska­zu­je Stefan Larsson. Twierdzi on, że w wypad­ku praw autor­skich, któ­re cha­rak­te­ry­zu­ją się nie­spo­ty­ka­ną świa­to­wą homo­ge­nicz­no­ścią, ist­nie­je luka pomię­dzy rze­czy­wi­sto­ścią spo­łecz­ną i rze­czy­wi­sto­ścią praw­ną. Prawo spi­sa­ne w warun­kach ana­lo­go­wych nie jest przy­sto­so­wa­ne do rze­czy­wi­sto­ści cyfro­wej, rzą­dzą­cej się inny­mi pra­wa­mi i opi­sy­wa­nej inny­mi kategoriami

Tu poja­wia się dru­gi pro­blem i wyja­śnie­nie zara­zem: luka pomię­dzy rze­czy­wi­sto­ścią spo­łecz­ną i rze­czy­wi­sto­ścią praw­ną” to to, co opi­sa­łem wyżej. Pojawia się tyl­ko kolej­na nowa kwe­stia: Prawo spi­sa­ne w warun­kach ana­lo­go­wych nie jest przy­sto­so­wa­ne do rze­czy­wi­sto­ści cyfro­wej”. Uważam, że nie. Sama isto­ta pra­wa autor­skie­go jest dobra, pro­ble­mem jest nie­do­strze­ga­nie, przez mają­cych rosz­cze­nia posia­da­czy praw mająt­ko­wych, róż­ni­cy mię­dzy utwo­rem mate­rial­nym i nie­ma­te­rial­nym. Utwór mate­rial­ny to egzem­plarz, mają­cy cechy odręcz­ne­go pod­pi­su. Występuje z zasa­dy w jed­nym egzem­pla­rzu i może być co naj­wy­żej przed­mio­tem aukcji. Powielanie ory­gi­na­łu” rzeź­by nie jest moż­li­we (tu pozo­sta­je kwe­stia fal­sy­fi­ka­tów, ale koszt ich wyko­na­nia nie­ja­ko sam bro­ni ory­gi­na­łów). Jednak utwo­ry nie­ma­te­rial­ne (tre­ści) mają tę cechę, że ich powie­la­nie odby­wa się obec­nie prak­tycz­nie bez­kosz­to­wo i wyjąt­ko­wo łatwo. Czy to roz­grze­sza pira­tów? Nie! To czy­ni chciej­stwem” rosz­cze­nia posia­da­czy praw mająt­ko­wych do ochro­ny takich utworów. 

Autorka pisze:

Znakomitym przy­kła­dem ilu­stru­ją­cym tę tezę jest wła­śnie pol­skie pra­wo autor­skie, zarów­no w aspek­cie usta­wo­wym, jak i w spo­so­bie funk­cjo­no­wa­nia w publicz­nym dys­kur­sie. Jak już wspo­mnia­no, pra­wo to jest kon­tro­wer­syj­ne ze wzglę­du na jego niską sku­tecz­ność w prze­strze­ni cyfrowej.”

Niska sku­tecz­ność tego pra­wa jest skut­kiem mecha­ni­zmu jaki wyżej opi­sa­łem: zero­we kosz­ty powie­la­nia utwo­rów nie­ma­te­rial­nych i brak moż­li­wo­ści jego egze­kwo­wa­nia. Zabezpieczenia, takie jak DRM, sta­no­wią raczej for­mę spor­tu pole­ga­ją­ce­go na ich łama­niu, niż real­ną ochro­nę. Jeżeli ktoś sta­wia tezę, że tak upil­nu­je­my cho­ciaż 30%” (lub inna dowol­na war­tość <100%) to jedy­nie przy­zna­je mi rację, godzi się na nie­sku­tecz­ność pra­wa, i opie­ra swo­je docho­dy na ścią­ga­niu hara­czy” z mniej zdol­nych (w łama­niu tych zabezpieczeń). 

Autorka zwra­ca uwa­gę na fakt, że:

Na począt­ku war­to zauwa­żyć, że poję­cie wła­sno­ści inte­lek­tu­al­nej, a co za tym idzie praw autor­skich, rodzi pew­ne kon­tro­wer­sje, przede wszyst­kim ze wzglę­du na nacisk na pra­wo wła­sno­ści. W sta­ro­żyt­nym Rzymie i w śre­dnio­wie­czu, ist­nia­ło prze­ko­na­nie, że twór­czość inte­lek­tu­al­na nie powin­na być źró­dłem docho­du. W tym cza­sie autor­stwo nie było pro­ble­mem ze wzglę­du na ogra­ni­czo­ną licz­bę kopii. Stan rze­czy uległ zmia­nie po wpro­wa­dze­niu rucho­mej czcion­ki. Zrodziło to koniecz­ność usta­le­nia zaka­zu dru­ku bez pozwo­le­nia upraw­nio­ne­go pod­mio­tu (tzw. przy­wi­le­je dru­kar­skie i księ­gar­skie), co toro­wa­ło dro­gę dla popu­lar­ne­go w oświe­ce­niu poglą­du, ze twór­ca powi­nien być wła­ści­cie­lem dzie­ła. Nie cho­dzi­ło tu jed­nak o ochro­nę inte­re­sów jed­nost­ki, lecz o odej­ście od sys­te­mu przy­wi­le­jów hamu­ją­cych w tym cza­sie wymia­nę wie­dzy i poglądów.”

To potwier­dze­nie słusz­no­ści tezy o tym, że o pra­wo mająt­ko­we wal­czy ten, kto ma inte­res w czer­pa­niu docho­dów z twór­czo­ści (czy­li nie­ko­niecz­nie sam autor). Jeżeli zda­nie twór­czość inte­lek­tu­al­na nie powin­na być źró­dłem docho­du” ozna­cza tan­tie­my, to owszem, bo jed­nak twór­czość inte­lek­tu­al­na była wyna­gra­dza­na w posta­ci mece­na­tu nad twór­cą: two­rzył on (dla świa­ta”) i miał za to utrzy­ma­nie, nie był to jed­nak bier­ny przy­chód, a efek­ty tej pra­cy były powszech­nie dostęp­ne. Mecenas peł­nił rolę dobro­dzie­ja”. Druk spo­pu­la­ry­zo­wał i uła­twił dostęp do wie­dzy. W zasa­dzie koszt dostę­pu do niej spadł do pozio­mu kosz­tów dru­ku (były i są to kosz­ty nie­po­rów­ny­wal­nie niż­sze niż ręcz­ne prze­pi­sa­nie księgi). 

Pojawia się pyta­nie ile powin­na kosz­to­wać książ­ka? Teza: tyle by zosta­ło jesz­cze na tan­tie­my”, z powo­dów jak wyżej, jest trud­na do obro­ny. Jeżeli tyle ile jej wydru­ko­wa­nie”, to znaj­du­je to odzwier­cie­dle­nie w aktu­al­nej sytu­acji ryn­ku wydaw­ni­cze­go: kse­ro­ko­pia książ­ki jest droż­sza od jej zaku­pu w księ­gar­ni, więc opła­ci się legal­nie kupić. Autor albo dosta­je jed­no­ra­zo­we wyna­gro­dze­nie za prze­ka­za­nie praw mająt­ko­wych wydaw­cy, albo uma­wia się na tan­tie­my, ale ich wyso­kość jest, w zna­ko­mi­tej więk­szo­ści obec­nie, raczej sym­bo­licz­na. Nie odma­wiam tu wydaw­com ich praw, pono­szą 100% kosz­tów dru­ku i dys­try­bu­cji. Problematyczna może być jedy­nie pró­ba korzy­sta­nia z mono­po­lu i zawy­ża­nie ceny (jest to ostat­nio przed­mio­tem kry­ty­ki wydaw­ców publi­ka­cji naukowych).

Dlatego autor­ka słusz­nie, moim zda­niem, zwra­ca tu uwa­gę, że:

Jessica Reyman wska­zu­je, że kon­cep­cja auto­ra w posta­ci indy­wi­du­al­ne­go, kre­atyw­ne­go geniu­sza, wła­ści­cie­la dzie­ła jest sto­sun­ko­wo mło­da i datu­je się ją na XVIII wiek. Takie spoj­rze­nie moż­na zresz­tą zakwe­stio­no­wać i zauwa­żyć, że autor jest wytwo­rem oko­licz­no­ści spo­łecz­nych, histo­rycz­nych i kul­tu­ro­wych. Jego dzie­ło to rezul­tat inte­rak­cji auto­ra z inny­mi ludź­mi, szer­sze­go kon­tek­stu spo­łecz­ne­go (np. poli­tycz­nych wyda­rzeń) i kul­tu­ro­we­go (np. prze­czy­ta­ne dzie­ła). Zatem ana­li­zu­jąc kwe­stię autor­stwa w szer­szym kon­tek­ście ani­że­li rela­cja: twór­ca ? dzie­ło ? odbior­ca, musi­my stwier­dzić, że kwe­stia ta sta­je się problematyczna.

Dodam od sie­bie, że ochro­na auto­ra i jego autor­skich praw oso­bi­stych, jest moty­wa­to­rem dla auto­ra, ochro­na praw mająt­ko­wych, tyl­ko gdy pozo­sta­ną przy auto­rze, a to jak wie­my jest dość rzad­kie. Problem praw autor­skich mająt­ko­wych, ma swo­je źró­dło: autor­ka słusz­nie moim zda­niem zwra­ca uwa­gę że, jest nim tra­dy­cyj­ne, kon­ser­wa­tyw­ne (mate­ria­li­stycz­ne) poj­mo­wa­nie własności: 

Tradycyjnie poj­mo­wa­ne­go autor­stwa się­ga gene­za kon­cep­cji praw autor­skich opar­ta na pra­wie wła­sno­ści. Reyman zwra­ca uwa­gę, że w reto­ry­ce stro­ny repre­zen­to­wa­nej przez twór­ców i orga­ni­za­cje zarzą­dza­nia pra­wa­mi autor­ski­mi moż­na wychwy­cić ele­men­ty sil­nie nawią­zu­ją­ce do pra­wa wła­sno­ści. Stanowi ono głów­ny punkt odniesienia.

Czerpanie ren­ty z uży­cza­nia mate­rial­ne­go mająt­ku, jest jed­ną z naj­star­szych cywi­li­za­cyj­nie form wła­dzy, wła­dzy feu­dal­nej. Ma sta­re i ogrom­ne tra­dy­cje, i sta­le jest przed­mio­tem obro­ny tej tra­dy­cji” przez kon­ser­wa­ty­stów, pod nazwą świę­te­go pra­wa wła­sno­ści”. Słowo świę­te­go” ma tu chy­ba słu­żyć jako argu­ment, bo innych argu­men­tów w zasa­dzie już nie ma.

Autorka w pod­su­mo­wa­niu pisze: 

Z badań nad pol­skim pra­wem autor­skim wyni­ka, że z punk­tu widze­nia meta­for balans mię­dzy dwie­ma ten­den­cja­mi jest zabu­rzo­ny na korzyść śro­do­wi­ska auto­rów i orga­ni­za­cji z nimi zwią­za­nych. Wydaje się, że jest to wbrew inten­cji usta­wo­daw­cy, któ­ry sta­rał się zrów­no­wa­żyć regu­la­cje chro­nią­ce auto­rów kon­cep­cją dozwo­lo­ne­go użytku.

Zgadzam się z tą tezą w 100%. W dal­szej czę­ści autor­ka bar­dzo inte­re­su­ją­co pisze o meta­fo­rach języ­ko­wych w pra­wie. To wykra­cza poza ramy moje­go arty­ku­łu, jed­nak gorą­co pole­cam lek­tu­rę cało­ści tego tekstu. 

Podsumowanie

Prawo autor­skie w kul­tu­rze jest przed­mio­tem wie­lu spo­rów z uwa­gi na pró­by mono­po­li­za­cji i komer­cja­li­za­cji dostę­pu do kul­tu­ry czy w ogó­le do dorob­ku kul­tu­ry i nauki. Jednak pra­wo autor­skie ma tak­że ogrom­ne zna­cze­nie gospo­dar­cze, w moim mnie­ma­niu nie tyle w obsza­rze praw mająt­ko­wych, co w obsza­rze autor­skich praw oso­bi­stych i ochro­nie war­to­ści inte­lek­tu­al­nych takich jak know-how. Prace inży­nie­rów i pro­jek­tan­tów to utwo­ry. Kluczową war­to­ścią dla pod­mio­tu ryn­ko­we­go jest tu ochro­na przed pla­gia­ta­mi np. wzo­rów prze­my­sło­wych. Mimo for­so­wa­nia tezy, że tyl­ko Urząd Patentowy chro­ni wzo­ry prze­my­sło­we, moż­na sku­tecz­nie, a tak­że szyb­ciej, i w zasa­dzie bez­kosz­to­wo, z moż­li­wo­ścią uzna­nia wzo­ru za know-how, chro­nić je na grun­cie pra­wa autor­skie­go: jeże­li pro­jekt speł­nia kry­te­ria utwo­ru (co tu jest w zasa­dzie zawsze speł­nio­ne), moż­na go (jego mate­ria­li­za­cję w posta­ci doku­men­tu), poświad­czyć u nota­riu­sza (data i pew­ność tre­ści). Przewaga tego podej­ścia to brak koniecz­no­ści upu­blicz­nie­nia tre­ści chro­nio­nej (a tego wyma­ga zgło­sze­nie w Urzędzie Patentowym), co jest bar­dzo przy­dat­ne w przy­pad­ku, gdy utwór sta­no­wi tak­że know-how. 

Typowa sytu­acja na ryn­ku oprogramowania:

  • powsta­ło opro­gra­mo­wa­nie mają­ce war­tość ryn­ko­wą z uwa­gi na spe­cy­ficz­ne, mają­ce war­tość ryn­ko­wą, funkcjonalności,
  • mecha­nizm reali­za­cji tych funk­cjo­nal­no­ści jest tajem­ni­cą przed­się­bior­stwa, jest zaszy­ty” w kodzie (imple­men­ta­cja mecha­ni­zmu), więc użyt­kow­nik i poten­cjal­ny kon­ku­rent, nie mają do nie­go dostę­pu (jest to chro­nio­ne know-how),
  • szcze­gó­ło­wa spe­cy­fi­ka­cja (pro­jekt tech­nicz­ny opro­gra­mo­wa­nia wyra­żo­ny w posta­ci sfor­ma­li­zo­wa­nych sche­ma­tów i wzo­rów mate­ma­tycz­nych) jest poświad­czo­ny nota­rial­nie i chro­nio­ny w sej­fie firmy,
  • fir­ma odkry­wa, że na ryn­ku poja­wił sie kon­ku­ren­cyj­ny pro­dukt mają­cy iden­tycz­ne cechy,
  • zgła­sza do sądu podej­rze­nie o kra­dzież tajem­ni­cy przed­się­bior­stwa, sąd żąda dowo­du, i w tym momen­cie liczy się doku­men­ta­cja (jej treść) i data jej powsta­nia, spór wygry­wa pod­miot mają­cy spe­cy­fi­ka­cję tech­nicz­ną z wcze­śniej­szą datą (potra­fią­cy wyka­zać, że ją ozna­czył i chronił).

Tak może wyglą­dać hipo­te­tycz­ny spór o szpie­go­stwo prze­my­sło­we (i tak nie raz wyglą­da). Jest to moż­li­we tak­że na ryn­ku opro­gra­mo­wa­nia, szcze­gól­nie gdy nie­uczci­wy kon­ku­rent doko­na tak zwa­nej rewers-inży­nie­rii kodu apli­ka­cji. Wykazanie uni­kal­no­ści pro­jek­tu opro­gra­mo­wa­nia, przy dzi­siej­szej jego zło­żo­no­ści, nie jest trudne.

Z uwa­gi na trud­no­ści ochro­ny praw auto­rów na obec­nym ryn­ku elek­tro­nicz­nym, sta­wiam tezę, że ochro­na tych praw powin­na być w inte­re­sie posia­da­cza praw mająt­ko­wych i powin­na odby­wać się na koszt ich tego posia­da­cza. Autor powi­nien: być wyna­gro­dzo­ny za wyko­na­ną pra­cę wytwo­rze­nia utwo­ru, prze­ka­zać pra­wa mająt­ko­we do efek­tów pra­cy zama­wia­ją­ce­mu, bo z regu­ły nie ma on ani narzę­dzi ani środ­ków by chro­nić się samo­dziel­nie. Dochody z tan­tiem na ryn­ku pro­duk­tów elek­tro­nicz­nych i ich egze­kwo­wa­nie są już obec­nie prak­tycz­nie niemożliwe.

[1 arty­kuł opu­bli­ko­wa­ny 2 mie­sią­ce po wysła­niu go do auto­ra z proś­bą o ewen­tu­al­ne uwa­gi, autor nie nade­słał uwag] 

[2 autor tego tek­stu, od począt­ku swo­jej pra­cy nauko­wo-dydak­tycz­nej publi­ku­je bez­płat­nie swój doro­bek nauko­wy i meto­dycz­ny (ewen­tu­al­ne opła­ty pobie­ra wydaw­ca publi­ka­cji nauko­wych), wszel­kie komer­cyj­ne opra­co­wa­nia eks­perc­kie i pro­jek­ty sys­te­mów, prze­ka­zu­je wraz pra­wa­mi mająt­ko­wy­mi spon­so­rom, czy­li swo­im klientom]

Źródła

Zalewska, M. (2016). Znaczenie meta­for poję­cio­wych na przy­kła­dzie pra­wa autor­skie­go. Filozofia Publiczna i Edukacja Demokratyczna, 5(1), 111 – 128. https://www.academia.edu/31423307/Znaczenie_metafor_poj%C4%99ciowych_na_przyk%C5%82adzie_prawa_autorskiego_The_Importance_of_Conceptual_Metaphors_with_Regard_to_Polish_Copyright_Law_1
Wolak, G. J. (2019). Umowa o dzie­ło jako zobo­wią­za­nie rezul­ta­tu. https://​doi​.org/​1​0​.​3​4​6​9​7​/​2​451 – 0807-SP-2019 – 1‑006

Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński: autor, badacz i praktyk analizy systemowej organizacji: Od roku 1991 roku, nieprzerwanie, realizuje projekty z zakresu analiz i projektowania systemów, dla urzędów, firm i organizacji. Od 1998 roku prowadzi samodzielne studia i prace badawcze z obszaru analizy systemowej i modelowania (modele jako przedmiot badań: ORCID). Od 2005 roku, jako nieetatowy wykładowca akademicki, prowadzi wykłady i laboratoria (ontologie i modelowanie systemów informacyjnych, aktualnie w Wyższej Szkole Informatyki Stosowanej i Zarządzania pod auspicjami Polskiej Akademii Nauk w Warszawie.) Oświadczenia: moje badania i publikacje nie mają finansowania z zewnątrz, jako ich autor deklaruję brak konfliktu interesów. Prawa autorskie: Zgodnie z art. 25 ust. 1 pkt. 1) lit. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych zastrzegam, że dalsze rozpowszechnianie artykułów publikowanych w niniejszym serwisie jest zabronione bez indywidualnej zgody autora (patrz Polityki Strony).

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.