Wprowadzenie

Jednym ze stale wracających problemów w administracji, w obszarze używania komunikacji elektronicznej, zwanym często e-administracją czy e-urzędem, jest samo pojęcie dokumentu i tego czym jest w prawie dokument elektroniczny. Przetwarzanie tylko dokumentów papierowych, lub tylko elektronicznych, to działania w jednym dziedzinowym obszarze pojęć i definicji ustawowych. Wdrożenia systemów obiegu dokumentów, nie stwarzają poważniejszych problemów, do momentu gdy nie stają się działaniami na styku obszarów dokumentów papierowych i elektronicznych: problemem są jednoczesne działania w obu tych obszarach. Podjęto tu próbę wskazania ich źródła. Pokazano także obszar potencjalnych zmian legislacyjnych, bez których, moim zdaniem, opisanego problemu nie da się rozwiązać. Wskazałem też jego przyczynę.

Podstawowym narzędziem pracy, jakie tu wykorzystałem, jest logika zdań, podstawy teori prawa i analiza pojęciowa?*?.

Problem z aktami

Problem nie tylko w sądach:

Sprawa – jak podkreślają specjaliści – nie jest jednak prosta i wymaga zmian nie tylko technologicznych, ale także dobrze opracowanych zmian w przepisach. We wrześniu 2019 roku ma zostać wdrożone e-biuro podawcze. Od tego momentu – zgodnie z przepisami – będzie możliwe wnoszenie pism procesowych drogą elektroniczną oraz dokonywania doręczeń elektronicznych w ?tradycyjnych? postępowaniach cywilnych. W połowie ubiegłego roku, ówczesny pełnomocnik ministra sprawiedliwości Michał Woś mówił portalowi Prawo.pl, że taka możliwość kontaktowania się z sądem bez akt elektronicznych jest pozbawiona sensu – bo zamieni sąd albo w wielkie centrum skanu, albo w wielkie centrum druku.?(Rojek-Socha, 2019)?

Wprowadzenie przepisu dającego prawo wnoszenia pism w formie papierowej i elektronicznej, doprowadzi nie tylko do masowego skanowania i drukowania wszystkiego. Problemem jest jednolitość postaci akt, jeżeli pisma będą wpływały w obu postaciach, i nie zagwarantujemy możliwości ujednolicenia nośnika, to akta będą w części na nośniku elektronicznym, a w części na papierowym. Pojęcie “teczki akt” w zasadzie straci wtedy sens, bo dokumenty dotyczące jednej sprawy (jednej sygnatury) będą “rozparcelowane” na dwa obszary (nośniki): segregator w szafie i jakaś przestrzeń w sieci informatycznej. Pomysły na wpinanie nośników elektronicznych (np. zapisane płyty CDR) do segregatorów nie są rozwiązaniem tego problemu z uwagi na to, że same z siebie nadal wymagają dodatkowego dostępu do określonego urządzenia do ich odczytu.

Centrum skanowania nie było by aż tak złe, ale centrum druku faktycznie było by obecnie kuriozalne. Nie zmienia to jednak faktu, że obowiązkiem Państwa jest zapewnienie obywatelom równego dostępu do akt spraw, nie wolno nikogo wykluczyć z powodu np. nieposiadania komputera i braku dostępu do Internetu (który to dostęp nie jest jeszcze prawem, jest możliwością).

Kolejnym problemem jest fakt ginięcia akt i problemy z tym związane, o czym już wcześniej pisałem:

Zapewne nie odtworzy się oryginałów ale poświadczone, elektroniczne kopie można posiadać. Dlatego urzędom, i nie tylko, sugeruję rozważenie: zamiast od razu walczyć z wdrażaniem mało tu skutecznych, kosztownych i długotrwałych we wdrożeniu,  systemów obiegu dokumentów, wdrożyć porządne repozytorium dokumentów, archiwum elektroniczne.  Łatwiej jest je wdrożyć, są w znacznej części gotowe wymagania dostępne na stronach Archiwum Państwowego i w zaleceniach MoReq2??? (zalecenia Unii Europejskiej, w Polsce zajmuje się tym Narodowe Archiwum Cyfrowe). ?(Żeliński, 2013)?

Kluczowe pojęcia w ustawach

Podstawowym materiałem do analizy jest kilka aktów prawnych, zawierających normy operujące pojęciem dokument.

Kodeks Cywilny. Proszę zwrócić uwagę na to, że istotne jest także powiązane pojęcie “forma dokumentowa”, oznaczająca “jako dokument” (lub “w postaci dokumentu”)?(?Kodeks Cywilny,? 1964)?:

  • Art. 77(2). Dokumentowa forma czynności prawnej: Do zachowania dokumentowej formy czynności prawnej wystarcza złożenie oświadczenia woli w postaci dokumentu, w sposób umożliwiający ustalenie osoby składającej oświadczenie.
  • Art. 77(3). Definicja dokumentu: Dokumentem jest nośnik informacji umożliwiający zapoznanie się z jej treścią.
  • Art. 78. Pisemna forma czynności prawnej:
    • § 1. Do zachowania pisemnej formy czynności prawnej wystarcza złożenie własnoręcznego podpisu na dokumencie obejmującym treść oświadczenia woli. Do zawarcia umowy wystarcza wymiana dokumentów obejmujących treść oświadczeń woli, z których każdy jest podpisany przez jedną ze stron, lub dokumentów, z których każdy obejmuje treść oświadczenia woli jednej ze stron i jest przez nią podpisany.
  • Art. 78(1). Elektroniczna forma czynności prawnej
    • § 1. Do zachowania elektronicznej formy czynności prawnej wystarcza złożenie oświadczenia woli w postaci elektronicznej i opatrzenie go kwalifikowanym podpisem elektronicznym.
    • § 2. Oświadczenie woli złożone w formie elektronicznej jest równoważne z oświadczeniem woli złożonym w formie pisemnej.

Ciekawostką jest Art.78(1) gdzie użyto pojęcia “postać elektroniczna” jednak KC nie zawiera definicji tego pojęcia, jawnie jest jednak napisane, że pojęcia postaci elektronicznej i pisemnej zostały zrównane co do skutków prawnych. Forma pisemna jest tożsama z postacią dokumentową. Jak pisze ?(Jóźwiak, 2016)?:

Zgodnie z nowym brzmieniem Kodeksu cywilnego dla zachowania formy dokumentowej wystarcza złożenie oświadczenia woli w postaci dokumentu, w sposób umożliwiający ustalenie osoby składającej oświadczenie.

Definicję dokumentu elektronicznego, który należy utożsamić z postacią elektroniczną dokumentu, podaje kolejna Ustawa:

Ustawa z dnia 17 lutego 2005 r. o informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne, tu wprowadzono pojęcie nośnika danych i dokumentu elektronicznego?(?Ustawa z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną,? 2002)?:
Art. 3. Katalog pojęć ustawowych
Użyte w ustawie określenia oznaczają:
1) informatyczny nośnik danych – materiał lub urządzenie służące do zapisywania, przechowywania i odczytywania danych w postaci cyfrowej;
2) dokument elektroniczny – stanowiący odrębną całość znaczeniową zbiór danych uporządkowanych w określonej strukturze wewnętrznej i zapisany na informatycznym nośniku danych;

Kolejnym powiązanym aktem prawnym, budzącym wiele emocji, jest tak zwane RODO, gdzie pojawia się pojęcie przetwarzania danych, gdzie jako typ przetwarzania danych wskazane także samo ich utrwalanie:

ROZPORZĄDZENIE PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO I RADY (UE) 2016/679?(?RODO,? 2016)? Art.4, ust.2.: ?przetwarzanie? oznacza operację lub zestaw operacji wykonywanych na danych osobowych lub zestawach danych osobowych w sposób zautomatyzowany lub niezautomatyzowany, taką jak zbieranie, utrwalanie, organizowanie, porządkowanie, przechowywanie, adaptowanie lub modyfikowanie, pobieranie, przeglądanie, wykorzystywanie, ujawnianie poprzez przesłanie, rozpowszechnianie lub innego rodzaju udostępnianie, dopasowywanie lub łączenie, ograniczanie, usuwanie lub niszczenie;

Na stronie MC znajduje się ciekawe podsumowanie:

Definicje dokumentu

Dokument jest jednym z najtrudniej definiowalnych pojęć. Pojawienie się dokumentów elektronicznych obok dokumentów papierowych pozwoliło jednak wyodrębnić pewne cechy wspólne, które ? niezależnie od postaci ? są cechami dokumentów, pojmowanych jako potencjalne dowody. Jeśli bowiem celem tworzenia dokumentu jest utrwalenie pewnej informacji, to wiadomym jest, że informacja ta musi być później odczytywalna, wiarygodna, zabezpieczona przed niekontrolowaną zmianą, umiejscowiona w czasie i miejscu. Informacja nie musi być jednak trwale związana z tym samym nośnikiem, na którym została pierwotnie zapisana. Właśnie z uwagi na możliwość degradacji nośników możliwość przenoszenia informacji na inne nośniki jest jednym ze sposobów zabezpieczenia jej przed utratą, podobnie jak możliwość zwielokrotnienia zapisanej informacji. Niezależnie od powyższego, dokument musi mieć swojego twórcę, choć niekiedy będzie on wynikiem działania pewnego systemu, który wytworzy dokument w wyniku wcześniej zaprogramowanych procedur. Wydaje się, że można byłoby przyjąć także następującą definicję dokumentu:

Dokument ? informacja stanowiąca odrębną całość znaczeniową, wyrażona w dowolnej formie, utrwalona w dowolnej postaci, możliwa do jednoznacznego wielokrotnego odczytania, przesłania i zapisania, której powstanie daje się powiązać z czasem, miejscem i okolicznościami jej wytworzenia, i która jest zabezpieczona przed niekontrolowaną modyfikacją. ?(?Dokument,? 2019)?

Analiza pojęciowa

Analizy pojęciowe to jedno z kluczowych narzędzi badania spójności tekstów i innych form wyrazu operujących językiem (zbiór pojęć i ich znaczeń). Badanie spójności pojęć i ich definicji polega na budowaniu z nich zdań i sprawdzaniu czy są to zdania prawdziwe, muszą one mieć także sens dla adresata treści (człowieka) w kontekście dziedziny w jakiej są używane (pamiętajmy, że treść podlega interpretacji).

Narzędziem do prowadzenia takich analiz jest np. notacja zwana diagramem faktów. Jest to specyficzny diagram klas operujący jedynie na nazwach klas (klasach), związkach generalizacji i specjalizowanych asocjacjach, zwanych faktami, wyrażającymi wyłącznie kontekstowy związek między klasami (tu pojęciami). Więcej o definicjach pojęć w przypisach do Słownika pojęć na tym blogu.

Poniżej analiza pojęć użytych w ww. normach.

Model pojęciowy (opr. własne, notacja SBVR)

Górna część diagramu pokazuje pojęcia z powyższych źródeł w kontekście treści norm w jakich zostały użyte. Zgodnie z zasadami logiki zdań tej analizy czytamy:

  • dokument jest typem nośnika informacji (źr. KC)
  • dokument elektroniczny jest typem dokumentu
  • informatyczny nośnik informacji jest typem nośnika informacji
  • dokument elektroniczny jest typem zbioru danych
  • zbiór danych zapisywany jest na informatycznym nośniku danych
  • zbiór danych niesie treść
  • dokument niesie treść

Biorąc pod uwagę to, że związek generalizacji i specjalizacji (coś jest typem czegoś) jest przechodni, mamy także: dokument elektroniczny jest typem nośnika informacji, co tu jako zdanie, już nie ma sensu. Kolejny problem to treść: niesie ją i dokument i zbiór danych, jednak zbiór danych to także coś co jest zapisane na informatycznym nośniku danych. Otrzymujemy więc zdanie: “dokument jako nośnik informacji, niesie treść, będącą zbiorem informacji, zapisaną na nośniku informacji” co jest zdaniem nie mającym sensu (jest to absurd). Innymi słowy dokument jest jednocześnie i nośnikiem treści i treścią. Celowo nie wprowadzam tu pojęcia informacja, by nie zaciemniać tego wywodu, jednak informacja to treść (dane) mająca określoną siłę (treść/dane niesie określoną ilość informacji, patrz teoria komunikacji, tw. Shannona).

Szkodliwy jest tu zapis w KC mówiący, że dokument to nośnik z zawartością, utożsamiający często pojęcie dokument z papierem, co uważam za relikt “dawnych czasów”. Niestety relikt ten jest podstawą np. utrzymywania akt sądowych w postaci papierowej.

Dolna, druga część powyższego diagramu pokazuje model pojęciowy, na którym usunięto powyższą wadę. Czytamy go:

  • zbiór danych niesie treść
  • zbiór danych utrwalany jest na nośniku informacji
  • treść utrwalana jest na nośniku informacji
  • treść stanowi dokument

Analizując akty prawne widać, że ustawodawca utożsamia pojęcia treść i informacja (co nie jest błędem). Pojęcie dokument nabiera tu uniwersalnego, ale nadal zachowującego sens, znaczenia: treść/dane (a nie ich nośnik). W konsekwencji akty prawne, poza KC, operujące pojęciem dokument i forma pisemna, jak się wydaje, nie wymagają zmian. Zmiany wymaga jedynie zapis w KC utożsamiający dokument z nośnikiem, bo to jest przyczyną kolizji pojęć, pozwalającej sprowadzić pojęcie dokument do absurdu, jak pokazano powyżej.

Takie zmiany powoli zachodzą już od dawna w prawie. Jaskółką było zniesienie pojęcia oryginału i kopii faktury. Od tamtej pory określony zestaw danych (treść) jest fakturą. Bez względu na liczbę egzemplarzy i rodzaju nośnika, liczy się treść: jest to stale jeden i ten sam dokument (czego niestety, wielu księgowych zdaje się nadal nie dostrzegać). Podobnie jest z niedawnym wprowadzeniem faktury ustrukturyzowanej, czy wcześniej: Jednolitym Plikiem Kontrolnym (JPK). Dokumentem jest treść a nie “nośnik pozwalający się z nią zapoznać”.

Warto tu także zwrócić uwagę na problemy z RODO, które jako akt prawny, moim zdaniem, cierpi z podobnego powodu: absurdy pojęciowe. Rok temu pisałem:

Opisane w tym artykule żądania wręcz przeczą prawom fizyki. Prawo do zapomnienia jest praktycznie niemożliwe do realizacji w ludzkiej pamięci czy setkach papierowych kopii istniejących dokumentów. Pisałem już o tym problemie już w 2014 roku:
?Założyciel Wikipedii, Jimmy Wales nie owija w bawełnę ? jego zdaniem ?prawo do bycia zapomnianym? to po prostu cenzura?. I moim zdaniem ma trochę racji, ale to ?prawo? to po protu próba ?łamania praw fizyki?, historii nie zmieniamy?W kwestii chciejstwa ludzi: Amerykański koncern Google poinformował w czwartek, że w ciągu miesiąca otrzymał 70 tys. wniosków od europejskich użytkowników chcących usunięcia pewnych wyników podawanych przez jego wyszukiwarkę w ramach zagwarantowania ?prawa do bycia zapomnianym? (Google otrzymał 70 tys. wniosków o ?bycie zapomnianym? ? It). Niestety realnie, w naturze, i tak nikt nie ma gwarantowanego ?prawa do bycia zapomnianym?.

(źr. RODO…)

Skutki tego zapisu w RODO widać na powyższym diagramie: sam fakt posiadania nośnika z danym czyni z jego posiadacza podmiot przetwarzający, nawet jeżeli nie ma on możliwości zapoznania się z treścią (czyli jest dla niego bezużyteczny) co czyni taką regulację absurdalną.

O dokumentach

A co z aktami w sądach i nie tylko w sądach? Wykazano wyżej, że dokument to treść a nie nośnik. Pozostaje kwestia ich wiarygodności, a często także historii ich zmian.

Historia zmian

Wiarygodność dotyczy treści, należy uznać że data powstania dokumentu oraz dane autora, to także elementy treści dokumentu. Jeżeli istotne są informacje o historii dokumentu, także jest to jego treścią lub treścią odrębnego dokumentu (metryka, często uznaje się że metryka jest częścią dokumentu).

Zmiany treści dokumentu, to tworzone kolejne jego wersje. Tu konieczne jest zdefiniowanie pojęć wersja, recenzja, autor, recenzent. Roboczo można przyjąć, że wersja dokumentu to jego treść do momentu powtórnej publikacji (zakłada się, że publikacja to treść dokumentu jaka formalnie opuszcza jego autora). Innymi słowy, jeżeli pracuję na tym dokumentem, nawet z przerwami na zapisanie form pośrednich, nie są to kolejne wersje.

(ale np. popularny system publikacji treści Worpdress, tratuje jako wersję, na użytek autorów, roboczo zapisaną treść, ta może mieć status opublikowana lub nie).

Z perspektywy dokumentów formalnych, wersją będzie każde wydanie do recenzji, konsultacji, publikacja wersji końcowej. Później mogą pojawić się olejne wersje dokumentu jako jego uzupełnione postacie (wydania, jeżeli taki charakter ma dokument, np. książka albo rozwijana dokumentacja oprogramowania). Pojawia się więc kwestia tak zwanego wersjonowania, czyli zdefiniowania granicy pomiędzy wersją roboczą, kolejną wersją, a nowym dokumentem. Pismo w sprawie przekazane do urzędu (sądu) ma jedną wersję, tę która została doręczona. Jednak dokument, którego treścią jest decyzja administracyjna, albo akt prawny, może mieć pośrednie wersje konsultowane, i tu istotne jest kto wprowadzał zmiany do dokumentu, kiedy, jakie i na jakiej podstawie (pamiętamy aferę “i czasopisma…”, to treść metryki).

Rozproszenie egzemplarzy jako metoda uwiarygodnienia i kontroli. Dalsze prace

Do uwiarygodnienia dokumentu (ochrona przez fałszerstwem) nadal jest używany podpis elektroniczny, jednak mimo upływu lat, nie upowszechnił się, a przybywa rozwiązań, które go nie wykorzystują. Wydaje się, że podpis elektroniczny, oraz inne podobne formy kodowego zabezpieczania dokumentów, są na tyle skomplikowane w logice działania, że ich wdrażanie jest kosztowne i nieskuteczne (patrz e-podpis po 13 latach).

Nadal odręczny podpis na papierowych dokumentach jest skuteczny, i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że są metody, inne niż elektroniczny podpis kwalifikowany, wystarczająco skuteczne, by uznać, że dany dokument (treść) pochodzi od jego deklarowanego nadawcy. Jedną z nich jest podawanie danych z poprzedniego roku na wysyłanych (bez e-podpisu) deklaracjach podatkowych. Inna to uznanie, że jeżeli dwa egzemplarze dokumentu, pozyskanego z dwóch źródeł o sprzecznym interesie, nie różnią się zawartością, to znaczy że nie zostały sfałszowane (tak działa JPK i tak zwane kontrole krzyżowe dokumentów finansowych). Rozwijają się stale także metody biometryczne sygnowania dokumentów.

Tak więc moim zdaniem jest światełko w tunelu. Dotychczasowe badania pokazały, że rozproszenie egzemplarzy jest bardzo skuteczną metodą ochrony przez fałszerstwem. Prostą i łatwą metodą jest rezygnacja z usuwania redundancji w systemach EOD (Elektroniczny Obieg Dokumentów): każdy uczestnik obiegu dokumentów ma własną przestrzeń na dokumenty z ich egzemplarzami, sprawdzenie czy dokument nie został sfałszowany wymaga jedynie porównania wersji składowanych u różnych uczestników procesu jego przetwarzania. Jeżeli ryzyko zmowy jest zbyt duże, wprowadza się dodatkowo rolę “notariusza” w takim obiegu.

Metoda ta bez problemu daje się (i robię to) wdrożyć w podmiotach nie będących podmiotem publicznym, bo jest to tylko kwestia umowy wewnątrz danej organizacji. W przypadku podmiotów publicznych i dokumentów o znaczeniu prawnym dla obywatela, wymagane są jednak zmiany w legislacji. Moim zdaniem jest możliwe wdrożenie elektronicznego obiegu dokumentów, także w sądach, bez stosowania podpisu elektronicznego. Wymaga to:

  • przyjęcia zasady jednego nośnika dla poszczególnych teczek aktowych (albo papier, albo elektronicznie),
  • uznania, że wewnątrz instytucji obieg dokumentów może być zawsze elektroniczny,
  • poszerzenie roli notariusza, jako miejsca lokalizacji egzemplarza (notariusz ma kopię każdego dokumentu jaki notarialnie potwierdził).

Owszem system ten wymaga wypracowania detali, dlatego wymaga dalszych prac, jednak moim zdaniem, jest możliwy do wdrożenia. Zachęcam i zapraszam do dyskusji pod artykułem.

Warto wiedzieć, że prace w podobnym kierunku trwają, obecnie reguluje to USTAWA z dnia 5 września 2016 r. o usługach zaufania oraz identyfikacji elektronicznej, nie zawiera ona jednak pojęcia “notariatu elektronicznego”. Nadal jedyną formą zaufania jest podpis elektroniczny lub profil ePUAP.


  1. ?*?
    model pojęciowy, zwany diagramem faktów, to narzędzie opisane w specyfikacji SBVR, patrz www.omg.org
  2. ???
    patrz: MODULAR REQUIREMENTS FOR RECORDS SYSTEMS, https://op.europa.eu/en/publication-detail/-/publication/034484f3-e6fb-4299-9676-79dc89b433e1

Źródła

  1. Dokument. (2019, July 25). Retrieved September 15, 2019, from ePodręcznik e-usługi publiczne website:
  2. Jóźwiak, A. (2016, September 8). Definicja dokumentu po nowemu. Retrieved September 15, 2019, from Co Do Zasady prawo nie tylko dla przedsiębiorcy website: https://codozasady.pl/p/definicja-dokumentu-po-nowemu
  3. Kodeks Cywilny. (1964). Retrieved July 11, 2019, from ISAP website: http://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU19640160093
  4. RODO. (2016, April 27). Retrieved July 11, 2019, from EUR-Lex website: https://eur-lex.europa.eu/legal-content/PL/TXT/?uri=CELEX%3A32016R0679
  5. Rojek-Socha, P. (2019, July 6). W sądach papier to nadal podstawa – prawie 2,5 tys. ton rocznie. Retrieved July 6, 2019, from Prawo.pl website: https://www.prawo.pl/prawnicy-sady/kiedy-w-sadach-e-akta-prace-w-ministerstwie-sprawiedliwosci,441906.html
  6. Ustawa z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną. (2002, July 18). Retrieved July 11, 2019, from ISAP website: http://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=wdu20021441204
  7. Żeliński, J. (2013, October 5). W sądach i urzędach giną dokumenty, nie musi tak być. Retrieved July 11, 2019, from IT-Consultng.pl website: https://it-consulting.pl//2011/10/05/w-sadach-i-urzedach-gina-dokumenty-nie-musi-tak-byc/

Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński: autor, badacz i praktyk analizy systemowej organizacji: Od roku 1991 roku, nieprzerwanie, realizuje projekty z zakresu analiz i projektowania systemów, dla urzędów, firm i organizacji. Od 1998 roku prowadzi samodzielne studia i prace badawcze z obszaru analizy systemowej i modelowania (modele jako przedmiot badań: ORCID). Od 2005 roku, jako nieetatowy wykładowca akademicki, prowadzi wykłady i laboratoria (ontologie i modelowanie systemów informacyjnych, aktualnie w Wyższej Szkole Informatyki Stosowanej i Zarządzania pod auspicjami Polskiej Akademii Nauk w Warszawie.) Oświadczenia: moje badania i publikacje nie mają finansowania z zewnątrz, jako ich autor deklaruję brak konfliktu interesów. Prawa autorskie: Zgodnie z art. 25 ust. 1 pkt. 1) lit. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych zastrzegam, że dalsze rozpowszechnianie artykułów publikowanych w niniejszym serwisie jest zabronione bez indywidualnej zgody autora (patrz Polityki Strony).

Ten post ma 7 komentarzy

  1. Jarosław Żeliński

    A spory wyglądają tak:

    “Sprawą zajął się Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gorzowie Wielkopolskim, który wskazał, że organ administracyjny, który wydał decyzję oraz strona postępowania, są podmiotami publicznymi. Dlatego też w sprawie znajduje zastosowanie art. 39(2) ustawy Kodeks postępowania administracyjnego (ukpa), więc doręczeń dokonuje się wyłącznie na elektroniczną skrzynkę podawczą. Art. 46 § 3 ukpa wskazuje, że jest ono skuteczne, jeżeli adresat potwierdzi odbiór pisma. Natomiast ustawa o informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne i rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów z 14 września 2011 r. określają zasady wymiany informacji drogą elektroniczną, w tym dokumentów, pomiędzy podmiotami.”

    https://www.prawo.pl/samorzad/urzedowe-poswiadczenie-przedlozenia-potwierdza-wplyniecie-pisma,443937.html

  2. Tomasz Zalewski

    Od dawna w rozmowach z przedtsawicielami administracji publicznej sugeruję że to właśnie treść stanowi dokument i moim zdaniem w przypadku dokumentów elektronicznych nie istnieje coś takiego jak oryginał oraz kopia. Skoro mamy dwa pliki o identycznej treści dodatkowo np. generujące w efekcie taki sam skrót (hash), to który z nich mam traktować jako oryginał, a który jako kopię?
    Jednak zdaje się to być zbyt abstrakcyjne, dla niektórych urzędników (o ministrach nie wspominając). Może powodem jest to że ma po prostu pozostać abstrakcyjne (ale politykę sobie tutaj darujmy).

    Jeżeli chodzi o niewykluczanie osób, bez dostępu do internetu czy komputera, tutaj uważam że nie stanowi to dużego problemu. Gdyby przyjąć podejście, że dokumenty domyślnie mają formę elektroniczną i w takiej właśnie są przechowywane. Natomiast dla osób bez możliwości stworzenia czy odebrania dokuemntów w takiej formie nadal istniałyby alternatywne scieżki pozwalające obsłużyć obieg dokumentów papierowych (również z domyślnym założeniem powolnego wygaszania w miarę upływu czasu i zapewnienia ludziom dostępu do sieci). Przy czym tutaj, dokumenty dostarczone formie papierowej mogłyby być skanowane i przechowywane w formie elektronicznej, oraz w drugą stronę na żądanie drukowane dla osoby, która chciałaby je koniecznie w takiej otrzymać. Zdaje sobie sprawę z ryzyka utworzenia wielkiego centrum druku, aczkolwiek przypuszczam że obywatele szybko przekonaliby się do formy elektronicznej, tak jak obserwuję to w przypadku e-dokumentów (możnaby potwierdzić to np. poprzez krótki program pilotażowy w wybranej gminie).

    Ciekawi mnie Pana podejście do decentralizacji w kontekście tego co Pan napisał w tekście tj.:
    “…sprawdzenie czy dokument nie został sfałszowany wymaga jedynie porównania wersji składowanych u różnych uczestników procesu jego przetwarzania.”

    Chciałbym zapytać Pana o opinię odnośnie zastosowania blockchaina w administracji publicznej dla rozpraszania danych i potwierdzania ich autentyczności. Czy uważa Pan że np. zbudowanie platformy opartej o tą właśnie technologię miałoby tutaj sens?

    1. Jarosław Żeliński

      Ludzie nadal nie radzą sobie z abstrakcją i to jest problem, dlatego przeciętny “Kowalski” zawsze będzie chciał dokument “zobaczyć”, to znaczy, że zawsze MUSI mieć on równolegle formę dostosowaną do zmysłów człowieka. To czy będzie to papier czy widok (np. PDF, lub HTML) na ekranie monitora, nie ma znaczenia. Przykładem są tu faktury ustrukturyzowane, które mają postać pdf (dla człowieka) i załączony XML (dla maszyny). Moim zdaniem jest to dobry kierunek.

      Co do wszelkich form kryptografii, to ma ona rodowód wojskowy, a tu kluczowym założeniem było to, że nie mam możliwości spotkania się komunikujących się stron, więc sam komunikat, poza treścią, musiał zawierać jakąś formę uwiarygodnienia nadawcy i treści. W komunikacji cywilnej, a taką jest państwo i obywatele, to ograniczenie nie występuje. Dlatego jestem bardzo sceptyczny co do stosowania tego typu technologii w państwie z obywatelem i między nimi. Proszę zwrócić uwagę, że blockchain powstał z powodu i w celu zapewnienia anonimowości komunikacji.

      Wszelkie formy kryptografii z zasady podnoszą koszt, w konsekwencji wykluczają zawsze pewną grupę z tej komunikacji. Identyczny problem był z kwalifikowanym podpisem elektronicznym: od kilku już lat ma miejsce powolne odejście od tej technologii na rzecz uwiarygodnienia z pomocą “trzeciej strony” (JPK) lub uwiarygodnienie w postaci uzupełniania niepublicznymi danymi znanymi tylko komunikującym się stronom (deklaracje PIT-36 wstępnie uwiarygadniane kwotą podatku z poprzedniego roku).

      Zapewne są formy komunikacji nie pozwalające na wykorzystanie trzeciej strony do uwiarygodnienia treści dokumentu, ale to raczej specyficzne przypadki poufnej korespondencji np. w ramach współpracy podmiotów gospodarczych i ochrony np. know-how, ale tu chyba już rynek zdominowały systemy oparte na SSL.

    2. Tomasz Zalewski

      Bardzo dziękuje za odnośnik do artykułu. Zgadzam się z przytoczonymi przez Pana argumentami, przy czym zwróciłbym jednak uwagę na fakt anonimomowości. Prawdą jest że konieczność jej zapewnienia stanowiła podwaliny blockchaina, a dokładniej protokołu bitcoina. Jednak w ostatnim czasie dużą wagę w ramach rozwoju blockchaina przykłada się właśnie do identyfikacji właścicieli węzłów oraz samych użytkowników sieci, a co za tym idzie zlikwidowania anonimowości. Mam tutaj na myśli inne publiczne protokoły niż bitcoin, oraz dedykowane do rozwiązań prywatnych framework’i np. Corda, Quorum, Hyperledger.

      Wspominając o blockchainie, chciałem zwrócić uwagę że sama struktura w jakiej dane są przechowywane na węzłach, gwarantuje zdecydowanie lepsze zabezpieczenie dla tych danych niż samo ich zdecentralizowanie. Oczywiście tematem na dłuższą dyskusję jest wydajność, skalowalność i bezpieczeństwo, a co za tym idzie czy budowanie “permissioned” sieci opartych o blockchain składających się z dwóch czy trzech węzłów ma sens żeby te wyzwania zmitygować.

    3. Jarosław Żeliński

      Wskazał Pan dokładnie istniejący obecnie dylemat czyli wybór metody uwiarygodnienia: albo metody peer-to-peer albo metody z tak zwaną trzecią stroną, obie mają wady i zaletami (modniejsze są jednaj te “innowacyjne”). Bałbym się być tu prorokiem, ale wieloletnie obserwacje rynku pokazują, że w dłuższej perspektywie wygrywają rozwiązania prostsze a “wystarczająco dobre”, a nie najlepsze ;).

    4. Jarosław Żeliński

      wracam do tego pytania:
      “Chciałbym zapytać Pana o opinię odnośnie zastosowania blockchaina w administracji publicznej dla rozpraszania danych i potwierdzania ich autentyczności. Czy uważa Pan że np. zbudowanie platformy opartej o tą właśnie technologię miałoby tutaj sens?”

      bo okazuje się, że chyba w przestrzeni publicznej pojęcie “blockchain” jest przekłamywane: jest to określona i bardzo skomplikowana metoda pozwalająca na anonimizowane potwierdzanie treści dokumentu/transakcji. Wystarczy jednak zdjąć wymóg anonimizacji by zamiast blockchain użyć po prostu tak zwana trzeciej strony. Jeżeli po podjęciem “rozpraszanie danych” rozumiem Pan przechowywanie dokumentu w co najmniej trzech miejscach, niezależnych od siebie, to owszem i nazywa się to e-notariusz ;). Nie jest potrzebny żaden blockchain :).

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.