W większości chyba firm, z powodów historycznych, niemalże każdy kierownik i dyrektor ma nieco inny próg kwotowy samodzielnej akceptacji poniesionego koszu. Zapisanie w postaci wymagań a potem implementacja, takiego systemu przepływu dokumentów kosztowych, bywa koszmarem. Koszmar ten jest bardzo kosztowny z uwagi na swoją złożoność i brak ogólnych zasad. Powoduje to, że zamiast uzyskania automatyzacji i znacznego wzrostu efektywności uzyskuje się bardzo złożony i pracochłonny (kosztowny) system zamrażający zastany stan rzeczy, jedyną korzyścią czasami bywa to, że z raportów wiemy, że to na prawdę długo trwa. A to tylko jeden aspekt opisu organizacji i wymagań na oprogramowanie.
Gdzie tkwi podstęp: Logika Biznesowa Dedykowana MUSI być udokumentowana osobno w sposób jednoznaczny, nie dający programiście pola do własnej interpretacji, a to wymaga opisania tego metodami formalnymi. Logika biznesowa dedykowana musi być odrębnym TWOIM kodem (w umowie prawa majątkowe do niego oraz umowa o ochronie Twojego know-how). Ale to dużo kosztuje! Dostawca oprogramowania i tak na Twój koszt to w jakiejś formie zrobi! Otóż praktyka pokazuje, że zaprojektowanie i wykonanie odrębnej Logiki biznesowej dedykowanej, kosztuje zawsze mniej (nie raz znacznie mniej!) niż koszt dostosowywania ogromnej istniejącej już logiki dostarczonej. Większość kupujących systemy ERP z powodu braku tej wiedzy i pod naciskiem dostawcy oprogramowania, przyjmuje niekorzystną dla siebie metodę wdrożenia i podpisując wcześniej niekorzystną dla siebie umowę (kastomizacja oprogramowania).
Ustawa śmieciowa, "zwyczaj" sortowania śmieci, to moim zdaniem klasyczny przykład mody na "coś fajnego ekologicznego" i pseudo wiedzy zarazem. Ekologia stała się już już szkodliwym buzzwordem. Sklepy "ekologiczne" sprzedają ta sama chemię z nowymi etykietami, organizacje ekologiczne blokują inwestycje, teraz firmy śmieciowe zrzucają z siebie koszty na obywateli. Owszem nie wszystko do ma etykietę "eko" jest złe, ale ilość ekologicznych "farbowanych lisów" rośnie w tempie zastraszającym. Na to wszystko nakłada się nie niewiedza i podatność na lobbing (bezmyślność) wielu urzędników...
Tak więc kim jest CIO? Czym jest IT? W naszym języku utrwaliło się I jako informatyka (technologia), w języku angielskim I oznacza informację. Jeżeli CIO ma brać udział w tworzeniu strategi, moim zdaniem musi zostać wyniesiony do poziomu zarządu i zarządzać informacją a nie tylko informatyką czyli pewnym wycinkiem informacji. Czy to, CIO w zarządzie, się komuś uda? Jeżeli nie, to CIO będzie tylko zarządcą zasobów IT, najważniejszych ale jednak jednych z wielu w organizacji.
Z uwagi na zainteresowanie moim projektem "demo" stworzyłem tę stronę. Tu będą się pojawiały informacje o kolejnych etapach tworzenia tego dokumentu. Powiadomienia o postępach będą wysyłane mailem do subskrybentów. Projekt Szachy ma na celu pokazanie na prostym przykładzie, toku analizy i produktów jakie tworzę w roli analityka i projektanta. Dokument ten może zawierać pewne braki (brak pewnych szczegółów) gdyż celem tego dokumentu jest zademonstrowanie zawartości tego rodzaju dokumentacji a nie szczegółowe opracowanie realnego projektu, będzie to jednak zaznaczone w treści. Kliknij i pobierz aktualny plik projektu Wszelkie pytania i sugestie na temat treści projektu…
kto powinien taki model stworzyć i zarządzać jego zmianą? Na to pytanie jednak, moim zdaniem, każdy z Państwa sam sobie musi odpowiedzieć, ale jak chyba widać, powinna to być osoba neutralna w organizacji. Jak to robić? Chyba nie ma sensu rzucanie się na tworzenie całego takiego modelu za jednym podejściem. Biorąc pod uwagę to, że decyzje mające wpływ na system informacyjny są podejmowane od czasu do czasu, warto mieć opracowany sposób na tworzenie tego modelu (metodyka, ramy) i tworzyć te jego elementy, które przysłużą się w konkretnym przypadku. Z każdym takim projektem organizacja będzie coraz pełniej udokumentowana aż osiągnie etap, w którym z tworzenia modelu, płynnie przejdzie na zarządzanie jego zmianą.
Co robić? Po pierwsze oddzielić "grubą kreską" procesy od zadań. Proces to jedno zadanie lub seria zadań (czynności). Model takiego procesu pokazuje kolejność tych zadań, ewentualne warianty tej kolejności. Jeżeli ma to być "mapa", proces musi być deterministyczny (przewidywalny w 100%). Jeżeli tylko okaże się, że liczba wariantów zaczyna nam w toku analiz rosnąć, jest to sygnał, że należy zrezygnować z pisania procedury i przejść na metodę "zespół z kierownikiem". Taki niepodzielny zespół jest reprezentowany na modelu procesów jako rola w osobie kierownika tego zespołu (lub nazwa zespołu). Dokumentacja "wnętrza" sprowadza się do listy reguł biznesowych oraz określenia liczebności zespołu.
Nikt tu nie namawia nikogo do pisania zintegrowanych systemów ERPII od zera, jednak dostosowywanie ich (kastomizacja) w zasadzie przeczy zdrowemu rozsądkowi, o czym nie raz już pisałem (wyjaśnienie w cytowanym powyżej artykule). Przypomnę, że mamy tu dwa problemy: pierwszy to koszty kastomizacji dużego systemu są niemalże zawsze większe (ja od 20 lat nie spotkałem się z tym by były niższe) niż zaprojektowane nowego dedykowanego modułu. Drugi: kastomizacja powoduje, że całe know-how firmy (związane z tym dostosowywanym oprogramowaniem) zostaje przejęte przez dostawce oprogramowania, który może handlować nim na rynku.
Być może więc za specyfikowanie wymagań na oprogramowanie powinny odpowiadać urzędy centralne od razu po tym, jak nałożą jakiś ustawowy obowiązek na podległe im urzędy? Wtedy mamy "osobę" analityka, który wykona analizę nowej ustawy i opracuje wymagania na oprogramowanie. Firma, która wygra przetarg, zapewne w ramach swojej analizy i opracowania koncepcji rozwiązania, popyta urzędników o jakieś szczegóły w rodzaju wewnętrzna organizacja pracy urzędu, struktury obowiązków i kompetencji itp. ale nie o to co urzędnik ma robić a czego nie!I dokładnie takie samo podejście polecam firmom: zanim wybierzecie produkt lub wykonawce oprogramowania, jako interesariusze własnych projektów, zlećcie analizę i opracowanie specyfikacji i dopiero potem pozwalajcie własnym Waszym pracownikom decydować o Waszych firmach, nie to będą przynajmniej wasze kadry kierownicze.
Niedawno napisałem, ze Architekt korporacyjny nigdy nie powinien być interesariuszem w projekcie związanym z reorganizacją ((Jak rozmawiać z biznesem nt. Architektury Korporacyjnej | Jarosław Żeliński IT-Consulting). Cytowany w tym artykule prof. A.Sobczak, pisze w odpowiedzi: Ze względu na fakt, że decyzje, których podjęcie rekomenduje architekt korporacyjny (poprzez przygotowanie odpowiednich analiz) odcisną trwałe piętno na organizacji oraz ponieważ organizacja będzie musiała funkcjonować w oparciu o modele zaproponowane przez zespół architektoniczny ? dla mnie architekt korporacyjny powinien w pełni identyfikować się z organizacją i być jej pracownikiem etatowym! Czy to oznacza, że…
Jeżeli jeszcze ktoś nie wyczuł podstępu to niniejszym informuję, że powyższy diagram to diagram klas notacji UML. Jego cechą jest to, że klasy zostały przedstawione z pomocą ikon, reprezentujących określone stereotypy. Zgodnie z UML, linie przerywane z grotem reprezentują związki użycia (grot wskazuje na użyty obiekt)), asocjacje z pełnym rombem to kompozycje (związek całość część). Czy taki diagram jest niezrozumiały dla biznesu? Mam także nadzieję, że tu widać wyraźnie, że modelowanie dziedziny systemu w postaci klas połączonych z pomocą prostych asocjacji itp., to nie model obiektowy a nieudolna atrapa bazy danych, która z paradygmatem obiektowym nie wiele ma wspólnego.
Korzystanie z własnego repozytorium daje ochronę bo: my nim administrujemy, w przeciwieństwie do sieci Internet, nie da się go "podsłuchiwać", i co najważniejsze: dokumenty są w sposób jednolity skatalogowane, wersjonowane itp. Jeżeli jedyne miejsce z dokumentami, ich wersjami itp, to nasze skrzynki pocztowe, to znaczy, że nikt nie ma wiarygodnej, kompletnej wiedzy o projekcie.