Sabotaż dokumentacyjny

Wprowadzenie Dwa lata temu cytowałem: Jakie są najczęstsze problemy w nieudanych projektach? [...] 83% projektów korzysta z dokumentów tekstowych oraz arkuszy kalkulacyjnych do przechowywania wymagań, 40% projektów korzysta z emaili do…

Czytaj dalej Sabotaż dokumentacyjny

Czym zajmuje się ustawodawca w IT

Obecne ustawy idą w kierunku ustalania metody projektowania systemów teleinformatycznych, opisywania ich szczegółów, metod powstawania. Po co na poziomie ustawy definiować np. pojęcie minimalnych wymagań skoro nie zdefiniowano tego minimum? To już elementy metodyki specyfikowana i tworzenia oprogramowania. Znacznie lepiej by było, gdyby powstał dokument będący np. metodyką dla projektów finansowanych ze środków publicznych. Po co tworzyć ustawowy proces tworzenia systemów teleinformatycznych?

Wydaje mi się, że stwierdzenie czy jakikolwiek dokument spełnia ustawowe “minimalne wymagania dla systemu teleinformatycznego” jest niemożliwe bo jak? Jakim testem? Co miało by być wzorcem dla audytu?

Ma jednak sens moim zdaniem, by wymagania na systemy były dokumentowane w postaci testów akceptacyjnych. Te są wymierne i “zerojedynkowe”. Nie udawałoby się prawnikom dostawców oprogramowania wykazywać zgodności dostarczonego oprogramowania z wymaganiami w postaci OPZ (Opis Przedmiotu Zamówienia) w brzmieniu np. “system ma być wygodny w użyciu” bo każdy go jakoś tam jest wygodny. Należało by w drodze takich testów stwierdzić, czy oprogramowanie daje pożądane efekty. Tu nie będzie pola do popisu dla interpretacji prawnych, często niejednoznacznych zapisów w OPZ-tach.

I na koniec: ustawodawca w moich oczach wykazuje, że nie ma kompetencji by tworzyć prawo. Zamiast tworzyć reguły, zaczyna opisywać konkretne metody ich realizacji a to zły kierunek. Po drugie te zbyt szczegółowe regulacje w ustawach wyglądają często na efekty złego lobbingu dostawców technologii. Może warto, by przy rządzie powstał jakiś THINK TANK ukierunkowany na systemowe, całościowe podejście do IT w administracji publicznej. Myślę, że Analiza Systemowa i [[Architektura Korporacyjna]], jako całościowe podejście, a nie lokalne w poszczególnych urzędach, jest na to sposobem. Niestety chyba nie mamy w rządzie kompetentnych ludzi…

Czytaj dalej Czym zajmuje się ustawodawca w IT

Recepta na porażkę

recepta na porażkę:

Wymagania zbieraj wyłącznie jako efekt burz mózgów i wywiadów z przyszłymi użytkownikami oraz ich przełożonymi, niech wszyscy spiszą je w postaci tabeli np. w arkuszu kalkulacyjnym i edytorze tekstu. Organizuj długie spotkania warsztatowe, po których powstają kolejne wiersze w tabelach. Wszystkie dodatkowe ustalenia załatwiaj mailem ad-hoc. Tak powstałą listę nazwij Wymagania i daj do realizacji.

Projekty informatyczne to zawsze nowy cel i nowa droga ale dobrze znane środowisko. Dlatego wzorce jak najbardziej mają sens, ale nie recepty bo te tu nie mają zastosowania. Antywzorce, hm…, znamy statystyki i mimo to stale podejmowane sa nowe projekty, w których kluczową metodyką pracy jest warsztat-dyktafon, to czy zapisujemy to jako slajdy prezentacji czy z pomoc nawet bardzo dobrego narzędzia CASE nie ma żadnego znaczenia jeżeli faktycznie zapisujemy jedynie to, opis i obrazki, co podyktuje Święty User.

Na zakończenie jedno zdanie: pojawienie się metod zwinnych (rok 2001, Agile Manifesto) nie zmieniło tej czarnej statystyki nawet o jotę, więc nic wskazuje na to, że są one w czymkolwiek lepsze. Wiadomo zaś, że stosowanie metod formalnych jest bardzo skuteczne ale kosztowniejszej od opisanych wyżej maili, arkuszy i tekstów. Jednak jeżeli średnie przekroczenie kosztów dochodzi do 200% to znaczy, że jednak metody formalne są per saldo znacznie tańsze… a są stosowane tam, gdzie “ryzyko jest duże” a przynajmniej ryzyko nie jest ignorowane. Czemu jednak tak rzadko stosuje się metody formalne? Bo jest różnica pomiędzy wiedzieć a umieć… Jeżeli więc ktoś mówi, “nie rób tego tak, bo to się raczej nie uda” (powyższe statystyki) to warto tego posłuchać i zapytać o pozostałe 20% bardziej udanych projektów.

Czytaj dalej Recepta na porażkę

Czym jest a czym nie jest tak zwany model dziedziny systemu

Wprowadzenie Taksonomia diagramów UML Ten artykuł to kontynuacja wątku rozpoczętego wpisem o modelu dziedziny i diagramie klas, jednak inna jest intencja. Wśród wielu listów i pytań od studentów i pracujących już…

Czytaj dalej Czym jest a czym nie jest tak zwany model dziedziny systemu

Analityk to nie dyktafon

Dzisiaj żadnych technicznych mądrości 😉 […] Tak więc wymagania na oprogramowanie to minimalna liczba (specyfikacja) warunków, których spełnienie potwierdza przydatność tego oprogramowania do określonego celu. Oznacza to, że przede wszystkim należy określić cele! Jeżeli nie znajdziemy takiego oprogramowania na rynku, wtedy należy wykonać studium wykonywalności projektu dedykowanego oprogramowania.

Jak określać cele? Przypadek użycia, wymagana usługa systemu, to nic innego jak właśnie cel. Celem jest możliwość wystawiania dokumentów XXX, celem jest generowanie raportów kontrolnych wykonania planu produkcji i obciążenia maszyn. Jeżeli system jest duży, celem (jednostka opisu wymagań) jest wsparcie procesu obsługi zamówień (i opis tego procesu jako załącznik). Ale nie jest dobrym celem zakupu oprogramowania: “rozwijana lista kontrahentów na ekranie tworzenia nowej faktury” czy “możliwość wprowadzenia nazwy ulicy, kodu i nazwy miasta w kartotece klienta”.

Jak mam nadzieję widać, nie bardzo ma sens porywanie się na zakup “wielkiego pakietu zintegrowanego”, bo jak tu opracować w rozsądnym czasie i koszcie, specyfikację wymagań? Opracować listę celów wszystkich komórek organizacyjnych???? Jak zagwarantować jej niezmienność (zakres projektu), jeżeli taki projekt trwa np. pięć lat? Życzę powodzenia…

Czytaj dalej Analityk to nie dyktafon

Modelowanie struktury organizacyjnej

Dosyć często spotykam się z modelowaniem struktur organizacyjnych czy nawet ról w procesach, z pomocą diagramów przypadków użycia i hierarchii aktorów z użyciem dziedziczenia. Jest to moim zdaniem kompletne nieporozumienie i fałszywe.

Zawiłe diagramy struktur organizacyjnych w postaci aktorów dziedziczących po sobie (nie przytoczę tu żadnego, każdy taki jest w zasadzie zły), na których przełożony dziedziczy po podwładnym (lub podobne konstrukcje), są niemalże zawsze gruntu fałszywe. Studiowanie zakresów obowiązków pracowników firm jawnie pokazuje, że to nie prawda. Z zasady wielu menedżerów działów nie ma kompetencji swoich podwładnych, nie raz szef działu prawnego nie ma, i nie musi mieć, uprawnień radcowskich czy adwokackich, w wielu większych sekretariatach, upoważnienia do pewnych podpisów są przydzielane indywidualnie i szef (szefowa) nie ma tych wszystkich upoważnień. Szef kancelarii tajnej może mieć uprawnienia do informacji tajnej nadane przez ABW, których to uprawnień nie ma nie raz, jego przełożony. Przykładów na fałszywość dziedziczenia uprawnień w strukturze organizacyjnej można podać tak ogromną ilość, że dość częste stosowanie tej konstrukcji wydaje mi się niezrozumiałe. projektują oprogramowanie także, z reguły nieprawdą, jest dziedziczenie praw dostępu. Nie przypadkiem w praktyce stosuje metody macierzowe zarządzania prawami dostępu (niewydolne i nie prawdziwe w sensie biznesowym) lub kontekstowe (dużo lepsze).

Czytaj dalej Modelowanie struktury organizacyjnej

Ile tego ma być … analiza i model procesów biznesowych

Tak więc analiza organizacji i opracowanie jej modelu to trudna, praca, nie raz długa, ale nie powinny to opasłe księgi. Dobry model organizacji to właśnie broszurka, która odpowiada na pytanie “dlaczego”. Jeżeli wynikiem analizy są opasłe księgi to znaczy, że mamy jedynie dziesiątki nagrań kolejnych partii szachów a nie reguły tej gry… a wtedy nadal nie wiemy “dlaczego”.

Co ciekawe, każda organizacja ma, lub powinna mieć, taką instrukcję: jest to lista stanowisk (struktura organizacyjna) i reguły gry w postaci wewnętrznych zarządzań i procedur. Ale powinna ona być spójna i kompletna. Przypomnę, że każda organizacja jakoś funkcjonuje, a mało która ma mapy procesów biznesowych. Po co więc te modele procesów?

Wróćmy do wspomnianej na początku “piramidy”. Jej szczyt to cele, model biznesowy: chcemy grać w szachy i wygrywać. Jej najniższa warstwa to figury i reguły gry. Czym jest środkowa warstwa, czym są te modele procesów biznesowych? Dobry szachista ma pewne z góry przewidziane scenariusze, są to “gotowe” rozwiązania na pewne powtarzająca się sytuacje na szachownicy. One oczywiście nie są w stanie zastąpić szachisty, ale bardzo ułatwiają mu grę, raz przećwiczone i uznane za “dobre” i skuteczne scenariusze, stosuje zawsze gdy napotka “standardową sytuację”.

Organizacje także je mają, to właśnie procesy biznesowe, ale nie jest to recepta na pracę firmy, takiej nie jesteśmy w stanie stworzyć. Procesy biznesowe, te udokumentowane by służyły firmie, to wszystkie te przewidywalne, powtarzające się scenariusze, które stanowią tak na prawdę nasze organizacyjne know-how. Cała reszta to kompetencje naszych pracowników a tych nie modelujemy, z nich korzystamy.

Czytaj dalej Ile tego ma być … analiza i model procesów biznesowych

Bo najważniejsi Panie są Aktorzy…

Bardzo często spotykam się z projektami, w których użytkownicy narzekają na dostawcę oprogramowania, uważają że program nie całkiem spełnia ich oczekiwania (wymagania podpisali… ale to nie rozwiązuje tego problemu). Problem polega na często spotykanym podejściu: analiza wymagań tylko w postaci wywiadów i w konsekwencji niepełne zrozumienie specyfiki biznesowej oraz fakt, że developer ma skłonności do uproszczeń i “normalizacji”. Innym, moim zdaniem jeszcze gorszym podejściem, jest rozpoczęcie kodowania jeszcze w trakcie trwania wywiadów i tworzenie oprogramowania metodą codziennych, lub co tygodniowych spotkań z użytkownikiem opisującym kolejne aspekty systemu. Zbyt późne odkrywanie (a nie raz nawet niedostrzeganie tego), tego że pewne rzeczy są ‘tymi samymi rzeczami” ale w innych kontekstach, prowadzi do bardzo wielu problemów z implementacją. Ale po kolei.

Czytaj dalej Bo najważniejsi Panie są Aktorzy…