Opisywałem ostatnio wzorzec DDD jako narzędzie dokumentowania analizy. Faktycznie, czytelnicy mają wiele racji, jest on dość "bliski implementacji". Niejednokrotnie "lepszym pomysłem" jest opis logiki systemu na nieco wyższym poziomie abstrakcji pozostawiając tym samym więcej swobody developerowi. [...] Nieco inne podejście, to które stosuję obecnie, opisuję poniżej. Zachowując podstawowe znaczenia tych trzech klas, dostosowałem je do wzorca MVVC. Jest to o tyle wygodne i ważne, że stosowanie wzorca BCE wyłącznie do modelowania logiki biznesowej wymaga zachowania hermetyzacji komponentu Model. W takim układzie boundary nie będzie elementem komponentu View a Modelu. Jego rola to stworzenie dedykowanego interfejsu do model np. pomiędzy komponentem View lub Controlerem. Dzięki temu możliwe jest stworzenie odrębnego interfejsu dla View na duży ekran i odrębnego dla View na np. małych ekranach smartfonów. Tak więc jest moim zdaniem droga do modelowania wymagań metodą "tak to ma działać" a nie tylko "tak to ma wyglądać", bo to drugie jest przyczyną wielu problemów...
To co najczęściej wzbudza brak zaufania to teza, że można przeprowadzić analizę i projektowanie oprogramowania "na papierze". Programiści w większości uważają, że to nie możliwe (rok temu na stronach tego bloga burzliwa dyskusja z jednym z nich...). W większości przypadków podczas spotkań (konferencje, projekty itp.) z zespołami programistów słyszę: "czytamy wymagania, kodujemy od razu i tworzymy kolejne wersje aplikacji; inaczej się nie da". W przypadku szkoleń, ostatniego dnia warsztatów najczęściej słyszę: "ooo, w ciągu jednego dnia [teraz] powstał kompletny projekt dziedziny systemu [chodziło o komponent], przetestowany i oczyszczony z wątpliwości, braku logiki i niespójności, do tego łatwy w dalszym rozbudowywaniu; to co zrobiliśmy teraz na diagramach UML w ciągu dnia, jako zespół tradycyjną metodą robilibyśmy co najmniej tydzień, biorąc pod uwagę kodowanie każdego pomysłu by go dać użytkownikowi do testów". W zasadzie taki proces analizy i projektowania jest znany od lat jako [[Model Driven Architecture]] (MDA). [...] Larman w swojej książce opisuje niemalże identyczne podejście (tabela poniżej). Kluczową różnicą jest jednak źródło informacji pierwotnej. U Larman'a jest to model przypadków użycia i ich scenariusze. W porównaniu z modelem biznesowym, podlegającym testowaniu czy walidacji, całe ryzyko projektu spoczywa na jakości modelu przypadków użycia. Jeżeli powstały one jako efekt np. burzy mózgów, ankietowania pracowników zamawiającego czy tak zwanych sesji JAD (Joint Application Development) to jest bardzo prawdopodobne, że całe ryzyko złej jakości takiego modelu (a jest ono bardzo duże jak pokazuje praktyka) zostanie przeniesione na projekt.To jest właśnie problem nazywany "użytkownik nie wie czego chce". Po to się robi analizy biznesowe by w końcu wiedział. Nie zmienia to faktu, że książkę Larman'a gorąco polecam każdemu projektantowi i programiście z ambicjami na metody obiektowe i wzorce projektowe.