Problem widzę gdzie indziej. Mamy może dobre prawo o ruchu drogowym ale fatalne jego stosowanie. Zaufanie do znaków drogowych maleje, bo stawiane są nie raz w sposób niezrozumiały nie tylko dla przeciętnego kierowcy. Po drugie zaś, nauczyliśmy się, że egzekwowanie prawa jest w Polsce na bardzo niskim poziomie i wielu ludzi niestety oswoiło się z bezkarnością.Tak więc widzę ogromną potrzebę dyskusji o tym jakie i gdzie zakazy na drogach się stawia, a nie o tym czy podnoszenie skuteczności egzekwowania prawa z pomocą fotoradarów jest złe bo jest bardzo dobre, czytaj skuteczne.Czy podnoszenie trudności uzyskania prawa jazdy, "mierzenie zdolności", nie jest także bezsensowne? Oczekiwał bym więc więcej kompetencji od 'ustawodawcy".A od mediów i polityków atakujących fotoradary oczekiwał bym więcej przemyśleń i odpowiedzialności w krytykowaniu podnoszenia skuteczności egzekwowania prawa. Problemem jest jakość prawa a nie egzekwowanie prawa złego, bo to prowadzi do usankcjonowania tego, że ono jest złe. Widzę inne zagrożenie brnięcia w tłumaczenia, że skoro prawo jest złe to nie powinno być (z pomocą fotoradarów) restrykcyjnie egzekwowane: skoro nikt nie przestrzega prawa mimo tego, że ono istnieje, to znaczy. że można uznaniowo ukarać każdego kogo sobie "wybierzemy", komu na rękę taka sytuacja?Moim zdaniem, jako społeczeństwo, powinniśmy się bronić nie przed fotoradarami, a przez psuciem prawa.