Ja zauważyliście od pewnego czasu eksperymentuję z płatnościami na stronie. Dwa lata temu były to darowizny na blog, nieco ponad rok temu pojawiły się kupowane na dedykowanej stronie konsultacje, ostatnio próby ograniczania darmowego dostępu tekstów wymagających dużego nakładu mojej pracy. Po tych „testach” wracam do źródeł: jak już coś napiszę „dla ludzi” czyli na blogu, to będzie to zawsze za darmo, bo to edukacja. Takie moje belferskie skrzywienie. Jednak jak to mówią, ja też mam rachunki do opłacenia, dlatego usztywniam zasadę, że moje publikacje za darmo ale mój czas nigdy nie. Od wielu lat jestem o to pytany. Poniżej link do jednej moich odpowiedzi na te powtarzające się pytanie od jednego z subskrybentów: Kilka słów o moim rynku |