Wymagania biznesowe a wymagania wobec produktu – rola analityka

I tak mamy: 100% interfejsu użytkownika zamawia użytkownik (sam lub z pomocą specjalistów), 100% wymagań funkcjonalnych realizuje Model Dziedziny (projekt analityka-projektanta), 100% wymagań poza-funkcjonalnych realizuje developer (projekt i implementacja). Developer także implementuje model dziedziny z pomocą technologii jakiej używa. A jeżeli klient powie: nie mamy tych wzorów dokumentów i ekranów! To pierwszy sygnał, że nie ma podstaw do zamawiania jakiegokolwiek oprogramowania, bo najpierw trzeba "wiedzieć co się chce". Jak to zrobić? Tu kłania się analiza biznesowa: modelujemy procesy biznesowe, dla każdego z nich ustalamy wejście oraz efekt (produkt) czyli właśnie owe "wzory dokumentów". Po uporządkowaniu tego i upewnieniu się, że nie ma w tym bałaganu (powtórki, braki, niekonsekwencje, sprzeczności itp.) możemy pytać o gotowe oprogramowanie lub "zamawiać" jego wytworzenie. Produktem pracy analityka powinny być, poza modelami procesów bo one są narzędziem a nie celem, obiektowy model dziedziny czyli model tego jakimi informacjami i jak zorganizowanymi operuje organizacja, oraz to jak pracownicy tej organizacji chcą się komunikować z oprogramowaniem (źrodłem informacji jest jednak klient). Mamy czysty podział odpowiedzialności i łatwość rozliczenia projektu. Na czym polega haczyk? Klient nie może unikać odpowiedzialności za skutki swoich decyzji i udzielanych informacji. Ale też, co jest kluczowe: Analityk musi zrozumieć problem i zaproponować rozwiązanie. Jednak nie jest rolą analityka wykonanie oprogramowania! To "jak - technologia - ma to zostać zrealizowane" jest decyzją developera. Ma dużo pracy. Nie zapominajmy, że kod realizujący tak zwaną logikę biznesową to ledwie kilka procent całości kodu aplikacji, jednak nie zapominajmy także (programiści), że zła logika biznesowa dyskwalifikuje całe to oprogramowanie z prostego powodu: staje się nieprzydatne.

Czytaj dalejWymagania biznesowe a wymagania wobec produktu – rola analityka

RE: RE: Duży ERP, czy integracja c.d.

Pojęcie ERP samo z siebie nie ma ścisłej definicji więc nie ma mowy o "upośledzaniu czegoś jako ERP". Komentując dalej: ERP dla mnie nie jest żadną religią, jest jednym z wielu dostępnych na rynku pakietów oprogramowania. Skór ERP występuje w tak wielu nazwach produktów, tak wielu dostawców, że traktowanie go, moim zdaniem, jako cokolwiek więcej niż "zestaw oprogramowania kompleksowo wspomagający zarządzanie organizacją" jest chyba trudne do uzasadnienia. A skoro i tak do "ERP" dodaje się dziedzinowe rozwiązania (logistyka, produkcja, HR, wiele innych) to chyba dowodzenie, że to "monolit" w jakiejkolwiek części do niczego nie prowadzi. Z ust adwersarza padło stwierdzenie: Wszelkie rozwiązania polegające na tym, że jakiś podzbiór funkcji z wyżej wymienionego jest osobnym systemem rejestrującym zdarzenia osobno od centralnej bazy danych i przesyłającym je później do niej w celu zarejestrowania upośledza system jako ERP. Dziwi mnie to, bo np. prosty proces zatwierdzania kosztów mający co najmniej dwa etapy: rejestracja faktury obcej oraz jej zatwierdzenie (lub odrzucenie) i uznanie w księgach to co najmniej dwuetapowy proces i nie ma tu większego znaczenia miejsce przechowywania pośrednich statusów bo w rzeczywistości i tak "księgi" widzą efekt ostateczny (uznanie na kontach) a poprzedzające etapy weryfikacji kosztów (proces biznesowy) "dzieją się" poza księgami. Moim zdaniem brak ścisłej definicji pojęcia "System ERP" czy dalszą dyskusję bezwartościową. Oprogramowanie SAP nie jest żadnym referencyjnym produktem ERP (choć wielu próbuje tej tezy bronić) i posługiwanie się jego przykładem jako "wzorem" w moich oczach nie jest żadnym argumentem. Nie twierdze, ze SAP to produkt zły. To po prostu produkt jeden z wielu na rynku... ma swoje wdrożeniowe sukcesy i ma porażki jak inne.

Czytaj dalejRE: RE: Duży ERP, czy integracja c.d.

Koniec treści

Nie ma więcej stron do załadowania